Wracają z Włoch do Torunia i boją się koronawirusa. W sanepidzie urywają się telefony
Wracają z Włoch do Torunia i boją się koronawirusa. W sanepidzie urywają się telefony
- Z rodzinnego wyjazdu na narty wróciliśmy 3 tygodnie temu i nic nam nie dolega. Mąż jednak wrócił w niedzielę, 23 lutego, do północnych Włoch. Pracuje tam jako przedstawiciel handlowy. Ma wracać do Torunia w piątek. Przyjedzie ze znajomym samochodem, by nie narażać się w samolocie na kontakt z 200 osobami stamtąd. Jestem cała w strachu. Nie tyle boję się o nasze małe dzieci, co o wiekowych rodziców i teściów, bo wiem, że to najstarsi są w grupie ryzyka - mówi zdenerwowana pani Marta, urzędniczka z Torunia (prosi o anonimowość).
W toruńskim sanepidzie telefon się urywa. Dzwoni wiele osób, które wróciły z północnych Włoch, albo których bliscy mają to uczynić. - Pytają po prostu, co mają robić. Przekazujemy aktualne wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego, które też nas dotyczą. Niektórzy czują się zlekceważeni zaleceniem, że przy braku objawów mają się "tylko obserwować przez 14 dni". Takie są jednak wytyczne i nie należy panikować. Przypomnę, że choroba wywoływana przez koronawirusa ma przebieg, powikłania i śmiertelność na poziomie grypy - mówi Joanna Biowska, rzecznik Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Toruniu.
Zobacz także: Ile kosztuje ślub kościelny? Oto CENNIK na 2020 rok! Ceny za ślub w parafiach
Zobacz także: Sześć największych inwestycji UMK. Tak zmieni się Toruń!