Nadal nikt nie potrafi wygrać w Grudziądzu. Remis 1:1 (1:0) Olimpii z ligowym średniakiem z Łęcznej chluby „biało-zielonym” jednak nie przynosi.
<!** Image 3 align=none alt="Image 197056" sub="Olimpia Grudziądz (na zdjęciu w zielonej koszulce Adam Cieśliński) już w czwartej minucie objęła prowadzenie w meczu z Bogdanką. Niestety, rywale wyrównali 60 sekund później. Fot.: Tomasz Czachorowski">
Na trenerskiej ławce gospodarzy nie mogli zasiąść odsunięci od prowadzenia zespołu w dwóch meczach trenerzy Tomasz Asensky i Hubert Kościukiewicz.<!** reklama>
Rozpoczęło się od mocnego uderzenia Olimpii. Świeżo upieczeni ćwierćfinaliści Pucharu Polski w czwartej minucie wykonywali rzut rożny. Piłka trafiła do ustawionego tuż przed narożnikiem pola karnego Roberta Szczota, który mocnym, płaskim strzałem pokonał Sergiusza Prusaka. Gospodarze z prowadzenia nie cieszyli się jednak długo. Zaraz po wznowieniu gry skuteczną akcję przeprowadziła Bogdanka. Wyrównał Maciej Ropiejko.
Było sporo walki
Obu ekipom ciężko było przedostać się w pole karne rywali. Sporo było również walki, nieczystych zagrań oraz strzałów z dystansu. Zarówno jedni, jak i drudzy, mieli dużo pretensji do sędziów. Dodajmy, że w trakcie pierwszej połowy nastąpiła zmiana arbitra głównego, bo ten, który rozpoczął mecz, nabawił się kontuzji.
Po zmianie stron zaatakowała Olimpia. Piłkę z prawej strony wrzucił Robert Pisarczuk. Ta spadła idealnie na głowę wchodzącego w „szesnastkę” Dariusza Gawęckiego, który pozostawiony bez opieki minimalnie przestrzelił. Goście swoje okazje mieli głównie po stałych fragmentach gry. Miejscowi z kolei próbowali akcji oskrzydlających. Po rajdzie lewą stroną Szczota, który płasko wyłożył piłkę Maciejowi Rogalskiemu, na raty interweniowali Prusak i przy próbie dobitki Adama Cieślińskiego obrońcy z Łęcznej.
Do końca spotkania optyczną przewagę posiadali „biało-zieloni”. Niewiele jednak z tego wynikało. Goście dobrze zacieśnili szyki obronne i umiejętnie przesuwając się w strefach, nie pozwalali grudziądzanom na zbyt wiele.
Jaskinia lwa
Jeszcze w doliczonym czasie gry Olimpia próbowała skomasowanych ataków, jednak wynik nie uległ zmianie, bo kapitalnie w ostatniej akcji wypiąstkował piłkę bramkarz gości.
- Ktoś powiedział przed meczem, że Grudziądz to w tym sezonie jaskinia lwa. W meczu z Bogdanką tego lwa z prawdziwego zdarzenia zabrakło - przyznał trener Tomasz Asensky, który spotkanie obserwował z trybun. - Na pewno odczuliśmy ostatnie 120 minut w Wałbrzychu i częste podróże. Myślałem, że zagramy lepiej w ofensywie. Mecz się dla nas dobrze ułożył, a bramkę zdobyliśmy po akcji, którą ostatnio ćwiczyliśmy intensywnie nawet po treningach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?