Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żabka z lukrem

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Najlepsze garnitury, najlepsze mercedesy i knajpy, które są najbardziej trendy w całym mieście. Do tego największe chałupy i najwyższe stawki za godzinę. A jakże. Po prostu wszystko to, co wali po oczach jako symbol sukcesu - największej wartości świata późnego kapitalizmu. Takiego świata, w którym najważniejsze jest nie prawo, ale prawnicy.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Najlepsze garnitury, najlepsze mercedesy i knajpy, które są najbardziej trendy w całym mieście. Do tego największe chałupy i najwyższe stawki za godzinę. A jakże. Po prostu wszystko to, co wali po oczach jako symbol sukcesu - największej wartości świata późnego kapitalizmu. Takiego świata, w którym najważniejsze jest nie prawo, ale prawnicy.

Pytanie więc, czemu nikt tu nie ma tego sukcesu wymalowanego na twarzy? To znaczy, oczywiście, oficjalnie ma, trąbi na ten temat ile wlezie i rozprawia o tym całym lukrze, który mu się trafił - tyle że my widzimy, jak każdą chwilą rządzą stres, strach i przepracowanie, jak walczy się o to, żeby jeszcze trochę popływać żabką na powierzchni. I jak nie ma już czasu ani ochoty na cokolwiek innego.

„Michael Clayton” kręci się wokół intrygi, która mogłaby zająć słuszne miejsce w encyklopedii banału. Oto wielka firma prawnicza prowadzi interesy jeszcze większej firmy chemicznej, specjalizującej się w rynku rolnym. Agrokoncern jest paskudny. Wymyśla jakąś truciznę, a przed pozwami bronią go tabuny cwanych prawników. No i kiedy zaczyna się kolejny kryzys, pojawia się człowiek, który w kluczowym momencie musi odpowiedzieć sobie, co wybiera: dostatnią niegodziwość czy też ucieczkę z tego piekła.

Banał? Aż zęby bolą. Tylko że nie o thrillerową intrygę tu chodzi.

Bo przede wszystkim mamy tu galerię portretów w ponurych kolorach - i w skali makro, i w mikro. Oglądamy państwo dobrobytu, w którym pełno jest pozorów, ponieważ gdzieś pogubiły się wszelkie drogowskazy. Owszem, świętuje się inwestycje, fuzje i biznesowe zwycięstwa, ale na smutno.

A nad wszystkim czuwa kasta prawników - kapłanów strzegących tajemnic „kręcenia lodów”, wyginających prawo jak gumę, a jak się nie da, to szybko o nim zapominających.

Ale to też już widzieliśmy i nie to stanowi o sile „Michaela Claytona”. Ta siła to wszechobecny smutek żywota, wypranego z odrobiny przyjemności. Tylko wypalenie, strach i świadomość ogromnej ceny za iluzję sukcesu.

<!** reklama>Tytułową postać - naszego nawróconego herosa - nakreślono najbarwniej, choć też głównie czerniami i szarościami. To taki prawnik symboliczny. W swojej kancelarii ma etat czyściciela, którzy zajmuje się wszelkimi brudami i smrodami kolegów i klientów. Nikt tu nie ukrywa, ocukrzonego polityczną poprawnością, braku szacunku do niego - choć wszyscy tak naprawdę zajmują się czymś podobnym. Czyściciel sporo zarabia, ale wszystko mu się wali. I życie rodzinne, i kontakty z synem, i odskocznie, które próbuje sobie budować. Ale nie jest w stanie zwolnić.

W głównej roli występuje George Clooney, aktor, któremu wyraźnie tęskno do takich ról. A swoją drogą ciekawe co czuje, grając w przynoszących mu rozgłos komedyjkach sensacyjnych? To samo co Michael Clayton?

„Michael Clayton”, reż. Tony Gilroy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska