Po raz trzeci w tym sezonie Elana przegrała ligowe spotkanie. I po raz trzeci różnicą tylko jednej bramki.
<!** Image 2 align=none alt="Image 93620" sub="Adam Młodzieniak (ciemny strój, w środku) tydzień temu zapewnił wygraną Elanie. W minioną sobotę też strzelił gola, ale to było za mało, aby pokonać drużynę MKS-u Kluczbork / Fot. Adam Zakrzewski">W sobotnie popołudnie torunianie ulegli w Kluczborku tamtejszemu MKS-owi 2:3 (1:3). Podobnie jak we wcześniejszych przegranych meczach, do szczęścia (czyli przynajmniej punktu) zabrakło im niewiele.
- Przede wszystkim szczęścia - uważa pomocnik drużyny Piotr Charzewski.
Fatalny początek
Należy jednak pamiętać, że szczęściu trzeba pomóc, co żółto-niebieskim za bardzo już nie wychodzi. W sobotę, zanim tak na dobre zapoznali się z murawą boiska w Kluczborku, przegrywali już 0:2.
- Początek w naszym wykonaniu był fatalny - mówi trener Wiesław Borończyk. - Najpierw szkolny błąd we własnym polu karnym popełnił Wojtek Świderek, a później cała nasza defensywa nie popisała się przy stałym fragmencie gry i po kwadransie przegrywaliśmy już 0:2.
<!** reklama>Na szczęście torunianie nie zamierzali się poddawać i dosyć szybko zdobyli kontaktowego gola. W 18. min, po kombinacyjnie rozegranym rzucie rożnym, Adam Młodzieniak efektownym strzałem w „okienko” pokonał bramkarza gospodarzy.
- Cóż z tego, skoro w 32. min fatalny błąd popełnił tym razem Marcin Wróbel i rywal znów nam „odskoczył” na dwie bramki - dodaje szkoleniowiec Elany.
Wejście Aleksa
W przerwie trener naszego zespołu dokonał kilku roszad. Pojawił się Aleksandar Atanacković, który na środku pomocy zamienił Rafała Lodę, przesuniętego na lewą obroną za Wróbla.
- Serbski pomocnik bardzo ożywił poczynania Elany po przerwie - uważa Andrzej Polak, trener gospodarzy. - W drugiej połowie torunianie przeważali wyraźnie i zepchnęli nas do głębokiej defensywy. Na szczęście udało nam się obronić trzy punkty.
W 64. min, po akcji Młodzieniaka i Roberta Warczachowskiego, właśnie Atanacković, plasowanym strzałem z 11 metrów zdobył drugą bramkę dla Elany. I torunianie poszli za ciosem. Niestety, efektów bramkowych nie było. Szczególnego pecha miał Charzewski, który najpierw trafił w słupek, a później w poprzeczkę.
- Słupek był po rykoszecie - mówi popularny „Chary”. - Gdyby nie obrońca rywala, piłka znalazłaby się w sieci. A poprzeczka? Przy dośrodkowaniu futbolówka trochę „zeszła” mi z nogi i już ją widziałem w okienku. Niestety, poleciała za wysoko.
Powrót bez punktów
Swoją okazję miał też Bartłomiej Kowalski, który po asyście Karola Bilskiego „główkował” obok słupka.
- Nie zagraliśmy źle, ale co z tego, skoro wróciliśmy bez punktów - dodaje trener Borończyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?