Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zupełnie nie ma się z czego śmiać

grzegorz wroński
Rozmowa z KATARZYNĄ NOSOWSKĄ, autorką tekstów i wokalistką grupy Hey

<!** Image 3 align=none alt="Image 209930" sub="Katarzyna Nosowska i grupa Hey
[Fot. Kobas Laksa]">

Rozmowa z KATARZYNĄ NOSOWSKĄ, autorką tekstów i wokalistką grupy Hey

W tym roku mija 20 lat od wydania debiutanckiej płyty Hey pt. „Fire”, która odniosła spektakularny sukces i utorowała zespołowi drogę do wielkiej kariery scenicznej. W kontekście tego albumu przyznała Pani kiedyś: „Nie wiem, czy mogłabym powiedzieć coś pozytywnego o moim życiu, gdyby ta płyta nie powstała. Raczej bym nie żyła”.

Rzeczywiście, trudno mi sobie wyobrazić, że nie umarłabym z frustracji, gdyby 20 lat temu śpiewanie mi się w ogóle nie przytrafiło. Sądzę, że wiodłabym jakieś bardzo smutne, bardzo przygnębiające życie. I to chyba mogłoby mnie zabić, oczywiście w cudzysłowie, bo nie jestem osobą, która własnoręcznie pozbawiłaby się życia. Natomiast myślę, że mogłabym umrzeć po prostu ze zgryzoty.

Z czego wynika to Pani przeświadczenie?

No, nie wydaje mi się, żeby moje życie było specjalnie inspirujące. Czułam się jako nastolatka bardzo samotna i raczej zbytnio nie podobało mi się na świecie. Aczkolwiek skłamałabym, gdybym powiedziała, że moje życie było wtedy całkowicie tragiczne, bo mam świadomość, że ludziom potrafi być nieprawdopodobnie ciężko. A ja zawsze równam do tych, którzy mają gorzej. Dlatego skrajnie negatywnej jego recenzji nie jestem w stanie przedstawić. Nie było zbyt fajnie, ale z drugiej strony, mogło być sto razy gorzej.

A jak wspomina Pani ten czas spędzony na scenie?

Spotkałam na swojej drodze muzycznej na przestrzeni 20 lat wyjątkowych ludzi. Uważam więc, że przytrafiło mi się coś szczególnego - mogłam otaczać się osobami utalentowanymi i po prostu fajnymi. Poza tym każdy rok z tych wszystkich dwudziestu na różnych poziomach był zachwycający. I jeśli nawet był trudny, to wiem, że ta trudność prowadziła mnie do miejsca, w którym jestem obecnie. A teraz jako 42-letnia osoba mam wrażenie, że moje życie było pięknym scenariuszem! I myślę, że mam powody do ogromnej wdzięczności w stosunku do opatrzności, losu, no i głównie do ludzi, że zechcieli zespołu Hey słuchać. To były naprawdę dobre lata!

Sądząc po Pani wypowiedzi, można przypuszczać, że jest Pani szczęśliwą osobą. Jednak Pani teksty piosenek na nowej płycie Hey „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan” wciąż nie są za wesołe&

Jako autorka jednak wychodzę z założenia, że nie powinnam ludziom zawracać głowy opowiadaniem historii, które są jakieś miałkie, nieistotne. Mam świadomość, że różne trudne sytuacje, których doświadczamy wszyscy, również ja, stanowią o wiele wdzięczniejszy temat do rozpisywania się. Poza tym, poruszanie niełatwych tematów w tekstach, opowiadanie o swoich emocjach powoduje, że czuję się jakby lekko podleczona ze smutku. Jest to chyba jakaś forma autoterapii. Nie dość, że jest mi lżej na sercu, to jeszcze w ciagu 20 lat okazało się, że jestem bardzo podobna do wielu osób, że ktoś w tych historiach odnalazł siebie i dzięki temu, że je wyśpiewałam, poczuł się mniej samotny, mniej smutny, mniej zły na świat.

Czy ma Pani jakąś utartą technikę pisania tekstów piosenek?

Myślę, że ja w ogóle nie jestem typem rzemieślnika. Nie należę do grona osób, które potrafią w dowolnych okolicznościach wziąć skrawek papieru i na zlecenie natychmiast napisać tekst. Są tacy specjaliści. Bardzo ich cenię i uważam, że jest to ogromny dar. Ale ja, niestety, go nie posiadam. Ja muszę wyczekiwać weny, musi się coś wydarzyć, muszę mieć tzw. moment na pisanie. A jeśli strumień weny omija mnie, to jestem bezsilna i nie potrafię nic stworzyć. W tej sprawie jestem więc ściśle powiązana, że tak powiem, z niebem.

Często Pani mówi, że teksty piosenek Pani autorstwa nie są takie, jakie by Pani chciała. Czy w przypadku tak uznanej tekściarki nie jest to przejaw kokieterii?

Nie. Myślę, że kiedy człowiek, czym by się nie zajmował, stwierdza, że to, co robi, jest świetne, to zamyka sobie wrota do penetrowania danej dziedziny jeszcze głębiej. W ogóle trudno jest mi uwierzyć, że ktoś, kto pracuje w sztuce, zajmuje się czymś kreatywnym, może któregoś dnia uznać: Tak, jestem świetny! To musi być okropne uczucie, bo wtedy nie ma motywacji& Tak więc mój ideał pisania tekstów jest bardzo daleki od moich obecnych możliwości.

Niedawno zainicjowała Pani w Bydgoszczy drugą część krajowej trasy koncertowej grupy Hey, promującej album „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan”. Jak ocenia Pani przyjęcie piosenek z nowej płyty przez publiczność?

Uważam, że było naprawdę fantastycznie! Nasz najnowszy album nie należy do jakichś mało wymagających, więc fakt, że ludzie przychodzili na koncerty, znali tę płytę i cieszyli się ze spotkania z nami, jest bardzo cenny i niezwykle miły.

Jakiś czas temu udała się Pani z całym zespołem Hey w miesięczną podróż do Azji...

To było nieprawdopodobne przeżycie, które trwało wystarczająco długo, żeby nas ostatecznie utwierdzić w przekonaniu, że naprawdę pasujemy do siebie, że jesteśmy z sobą blisko. Nie podróżujemy w opcji „all inclusive”, nie jedziemy do SPA w Tajlandii, tylko staramy się czynnie i realnie kontaktować ze światem, który odwiedzamy. Stąd była to prawdziwa wyprawa - wymagająca i czasami trudna. Ale przetrwaliśmy! I to o nas cudownie świadczy!

A jak Pani tam funkcjonowała?

Ja, wbrew pozorom, przestaję być w takiej podróży zwykłą kobietą, która martwi się tym, że musi sobie wklepać kremy przeciwzmarszczkowe w twarz co wieczór. Tego tam nie robiłam. Kremy dużo ważą, dlatego nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby w moim maleńkim podręcznym bagażu zabierać niepotrzebne w takich okolicznościach rzeczy. Myślę więc, że jestem jak na kobietę naprawdę dzielna!

W ubiegłym roku była Pani dyrektorem artystycznym „Męskiego Grania”, którego jedną z idei jest promocja młodych utalentowanych muzyków. Kontynuuje Pani ten pomysł z grupą Hey, zapraszając do udziału w swoich koncertach nieznanych szerszej publiczności wykonawców.

Jeśli możemy sprawić komuś radość, przychylić nieba, przyczynić się do wsparcia kogoś, kto ma apetyt na to, żeby występować na scenie i komunikować się ze światem poprzez piosenkę, to trzeba z tego korzystać. Moim zdaniem, powinnością i obowiązkiem takich starych wyjadaczy jak my jest to, żeby przecierać szlaki i komfortowo wprowadzać do świata muzycznego młodych ludzi, którzy są wspaniali i bardzo zdolni. Robią świetne rzeczy, nieprawdopodobnie angażując się w dźwięki i słowo. No i świat musi się o tym dowiedzieć.

Tylko że nadal nie ma ku temu zbyt wielu okazji. Analizując choćby rynek medialny, to poza Polskim Radiem, czołowe komercyjne rozgłośnie radiowe nie są zainteresowane nadawaniem nowej ambitnej polskiej muzyki. Na próżno też szukać tam nowych nagrań zespołu Hey?

Komercyjne stacje radiowe rządzą się swoimi prawami, których do końca nie rozumiem. Nie wiem, z czego to wynika. Podobno z jakichś badań. Nie mam pojęcia, co to są za badania i kto podlega tym badaniom.

W moim przesadnie idealistycznym umyśle wygląda to tak, że człowiek, któremu puszcza się w radiu odpowiednio wiele razy nową świetną piosenkę, w końcu ją doceni. Dlaczego więc tego nie robić? Ale nie będę darła szat. Nie pójdę na wojnę w tej sprawie. Bo osobiście nie mam metody na rozwiązanie tego problemu. A z drugiej strony, grupa Hey ma taką publiczność, która mimo wszystko wie, że nagraliśmy płytę, dociera do nagrań, przychodzi na koncerty, więc nie miałabym śmiałości narzekać.

Wojciech Młynarski twierdzi, że ostatnio prawie bez przerwy mamy do czynienia nie z piosenkami artystycznymi, lecz z konfekcyjnymi tworami. Podziela Pani ten pogląd?

Być może tak jest. Może nasze społeczeństwo w swojej bezosobowej masie potrzebuje takiej konfekcji... Trudno mi jednak w to uwierzyć, bo uważam, że mamy nieprawdopodobne tradycje, jeśli chodzi o piosenkę w tym kraju. Skoro nasi rodzice i dziadkowie słuchali pięknych piosenek, to mam wrażenie, że ich dzieci i wnuki też potrafią je rozpoznać, jakby oddzielić w tej materii ziarno od plew.

Jest Pani i była uważną obserwatorką rzeczywistości. Mówi Pani, że „dzisiaj wszystko jest nadpsute, a ludzkość zmierza w jakimś zastanawiającym kierunku”. Otaczające nas realia opisuje Pani też na nowej płycie Hey: „Zupełnie nie ma się z czego śmiać/Gdy wyją na ulicy/Karetki i policja/Więc nie każ się wydurniać/Bo wzbiera we mnie furia”?

Właściwie to jest jasne, o czym traktują te słowa. Natomiast wnikając głębiej w ich treść, to chodzi o to, że dzisiaj nie za bardzo są w cenie postawy pełne refleksji. Mamy się bawić, ubierać, być tacy „cool”, luźni, ekstra - taki przekaz cały czas nam się serwuje. I w związku z tym ludzie dążą do stanu euforii, która obecnie jest rozpoznawana jako stan szczęśliwości. Nie wiem... No, można cieszyć się z tego, że ma się supermieszkanko, satysfakcjonującą pracę, pieniądze na koncie i uznać, że świat jest fantastyczny. Ale jeśli człowiek otworzy się na rzeczywistość, to okazuje się, że non stop dzieje się coś złego - albo interweniuje policja, albo pogotowie, ludzie robią sobie krzywdę, giną na ulicach. No nie jest wcale tak znowu uroczo, jak by mogło być!

Pani motto życiowe na dziś?

W skali istnienia świata i tego, że wszyscy umrzemy, nic nie ma wielkiego znaczenia - z wyjątkiem tego, żeby przeżyć życie pięknie.


Teczka osobowa

Katarzyna Nosowska

Wokalistka w zespole Hey, artystka solowa i autorka tekstów.

Debiutując 20 lat temu skonstatowała, że „piosenka musi posiadać tekst” i od tamtego czasu, jak mówi, jest biurem matrymonialnym, kojarzącym słowa w pary.

W zeszłym roku wydała z grupą Hey dziesiąty studyjny album „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan”, który uzyskał status platynowej płyty.

Była wielokrotnie doceniana za osiągnięcia w działalności artystycznej. Laureatka, m.in., Paszportu „Polityki” i Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ma na swoim koncie aż 25 statuetek Fryderyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska