Minął tydzień. Lider wzruszył, poseł i Krzyżak zastanowili

Z takim kresowym zaśpiewem, gdzie „zachował się” znaczy „przetrwał”. Czyż podobnie nie mógł wzruszyć widok Leszka Millera w poniedziałek w Toruniu? Liczę, że lider SLD doceni, że do opisu jego wizyty sięgnąłem po PRL-owską klasykę.

Bo też cud się stał. Miesiące temu pisałem przecież, że ani ja, ani - co gorsza - internetowa wyszukiwarka nie pamiętamy poprzedniej wizyty Leszka Millera w Toruniu. Po poniedziałkowej SLD nie ma wyjścia - w wyborach 16 listopada musi się lepiej spisać niż cztery lata temu. Wtedy, po wejściu ledwie trojga jego ludzi do Rady Miasta klub udało się utworzyć i funkcje zdobyć tylko dzięki towarzyskim układom. A w wyborach do sejmiku z Torunia i okolicy SLD poległ nawet pewien eksmarszałek. A innym cudem z udziałem Leszka Millera jest to, że wicemarszałek Jerzy Wenderlich drugi poniedziałek z rzędu publicznie pokazał się w Toruniu.

Kto jeszcze przed 16 listopada może odwiedzić Toruń? Platforma Obywatelska prowadzi tak niemrawą kampanię, że przy takim marazmie aż grzech zapraszać premier Ewę Kopacz. A Jarosław Kaczyński? Z tego co słyszę, to w Prawie i Sprawiedliwości ponoć przede wszystkim drżą, by na finiszu kampanii wyborczej prezes znów czegoś nie chlapnął i wyniku nie popsuł. W czwartek, owszem, Jarosław do nas przyjechał, ale Gowin.

Skoro jesteśmy przy PiS-ie, to znów zastanawia poseł Zbigniew Girzyński. Że często nie po drodze mu z partyjnym koleżeństwem, czyli posłami Anną Sobecką, Janem Ardanowskim i Łukaszem Zbonikowskim, doskonale wiemy. Zaczął mu się też jednak psuć klimat w samym Toruniu. Tu PiS raczej stał za nim murem. A teraz jakby pękał. Niektórzy nie mogą posłowi zapomnieć, że wiosną, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nie poparł zdecydowanie prof. Andrzeja Zybertowicza. W czasie prawyborów, gdy PiS wyłaniał kandydata na prezydenta Torunia, poróżnił się nawet z kolegą z czasów pracy na Wydziale Nauk Historycznych UMK prof. Wojciechem Polakiem. Teraz zawrzało - przypomnę - po usunięciu przez posła z listy kandydatów do Rady Miasta Marii Mazurkiewicz. A jeszcze dostaję maile, że poseł albo jego ludzie zawłaszczyli „Marsz pułkownika Pileckiego” i pomysł spotkań klubu „Szewska Pasja”. Nie wnikam, czy i na ile poseł jest winny czy niewinny. Po prostu mamy ciekawą przygrywkę przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.

Przed samorządowymi atakują nas też wyborcze hasła. To prezydenta Zaleskiego „Łączy nas Toruń” było już cztery lata temu. Hasło marszałka Piotra Całbeckiego „Zgoda buduje” też było grane w 2010 roku. Przez jego mistrza, czyli samego prezydenta Bronisława Komorowskiego. To hasło to oczywiście szczyt banału, tak charakterystycznego dla całej PO, ale wobec lansowanej przez marszałka miłości do prezydenta Zaleskiego ma przekonać. I efekty są. Prezydent pojawił się na niedzielnej konwencji wyborczej PO. A u koalicjantów z SLD i PiS go nie było. Nawet Leszka Millera nie witał! Choć ten był także w Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej i był prezentowany jako jedyny obrońca spółdzielczości! Co do haseł wyborczych to wszystkich i tak pobił Janusz Dzięcioł, pamiętny zwycięzca „Big Brothera”. Kandydat na prezydenta Grudziądza przedstawił się podobno jako „biały Obama, czarny koń tych wyborów”.

Kolejny tydzień rozgryzam teledysk do piosenki Czasu Gospodarzy. Pisałem już o scence z udziałem dwóch legend toruńskiego żużla oraz motocykla bez silnika. Zafascynowała mnie jednak bardziej postać w krzyżackim płaszczu i hełmie, przestępująca z nogi na nogę w rytm muzyki. Kto się kryje pod tym strojem? Czyżby doradca prezydenta Zaleskiego ds. wizerunku Krzysztof Koman??? Bo chyba nie wiceprezydent Zbigniew Fiderewicz?!