Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień. Strażacy szukają, policjanci zdrowieją

Ryszard Warta
Ryszard Warta
red
Audi 80, rocznik 1991, lekko bite - to nie jest może największe marzenie miłośników czterech kółek, ale takie właśnie auto przez cały boży tydzień było najbardziej w Toruniu poszukiwane.

I to z użyciem służb mundurowych, supernowoczesnego sprzętu nawodnego, podwodnego oraz bojki. Chodzi oczywiście o samochód, który w niedzielę stoczył się na wysokości Woli Zamkowej do Wisły, niewykluczone, że z powodu trywialnego niezaciągnięcia hamulca ręcznego, choć pękniętej linki bym nie wykluczał. Tak oto zaczął się nasz tydzień podwodnych poszukiwań, relacjonowanych szczegółowo przez media z telewizjami informacyjnymi włącznie.

W poniedziałek strażacy samochód zlokalizowali, w każdym razie strażacki sonar wskazał obecność na dnie jakiegoś dużego obiektu. Woda mętna, ciemno, zimno i dojrzeć się nic nie dało. Znalezisko zostało oznakowane bojką, a operacja wyciągnięcia odbyć się miała później. Tyle że następnego dnia duży obiekt zniknął, specjalny robot nic nie odnalazł, być może auto poszło z prądem rzeki. Dziś na stronie 9 piszemy, że poszukujący liczą już tylko na siły natury, czyli na to, że audi utknie gdzieś na łasze czy płyciźnie. Słyszałem już złośliwe opinie, że niepotrzebny ten cały ambaras z poszukiwaniami, bo właściciele samochodu są z okolic Gdańska, niech więc za miesiąc czy dwa sami sobie poszukają autka u ujścia, gdzieś między Świbnem a Mikoszewem. W końcu prąd jest silny, a auto na luzie. Inne mądrale twierdzą, że kiedy w poniedziałek sonar wskazywał na duży obiekt, trzeba było od razu wpuścić płetwonurków, auto związać liną, zacumować, i już spokojnie ściągać dźwig, bez obawy, że zguba znów się zgubi. Nie znam się jednak na taktyce strażackich operacji i wypowiadał się nie będę.

Pytanie, czy ów znaleziony przez sonar obiekt to właśnie to najbardziej mokre audi w mieście. Zdarza się przecież, że w rzece odnajduje się nie to, czego się spodziewano. Dobre sto lat temu Jaroslav Hašek, w smakowitym opowiadaniu „Trup w Cisie” opisał, jak to Szeklerzy gdzieś w lasach dzisiejszej Rumunii skłusowali niedźwiedzia, obdarli ze skóry, poobcinali łapy i okrwawiony kadłub wrzucili do rzeki Cisy. Po pewnym czasie płynące dostojnie cielsko spostrzegł lud miejscowy i uznał, że to ludzkie zwłoki. I płynął tak sobie „topielec” w dół rzeki przez Nizinę Węgierską, a kolejne posterunki żandarmerii uznawały, że sprawa ich nie dotyczy, bo trup przepłynął właśnie do następnego rewiru. W końcu ciało wyciągnięto, a po wstępnym badaniu uznano, że nieszczęśnik padł ofiarą jakieś wyjątkowo wyrafinowanej zbrodni, a przed śmiercią ofiara była głodzona, o czym świadczą resztki trawy w żołądku.

A skoro już jesteśmy przy przestępczości. Na ostatniej sesji sejmiku wojewódzki komendant policji insp. Krzysztof Zgłobicki raportował radnym stan bezpieczeństwa w regionie. I było miło, bo wykrywalność wzrosła, a przestępczość spadła. Najbardziej jednak zafrapowała mnie część wypowiedzi komendanta dotycząca kwestii zwolnień lekarskich naszych stróżów prawa. Okazało się, że od momentu obniżenia płatności za chorobowe do 80 procent, liczba zwolnień lekarskich funkcjonariuszy spadła aż o 30 procent. No proszę, jak nam cudownie kadry zdrowieją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska