Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

37 martwych zwierząt w "schronisku" w Toruniu! Żywe udało się odebrać właścicielce

Marek Nienartowicz
Marek Nienartowicz
Z siedziby fundacji "Toruńska kocia straż" przy ulicy Gagarina do Schroniska dla Zwierząt zabrano  12 kotów i dziewięć psów, w tym pięć szczeniaków
Z siedziby fundacji "Toruńska kocia straż" przy ulicy Gagarina do Schroniska dla Zwierząt zabrano 12 kotów i dziewięć psów, w tym pięć szczeniaków Grzegorz Olkowski
Ponad dobę (w poniedziałek i wtorek 18 i 19 marca) trwało wielkie zamieszanie wokół zwierząt będących podopiecznymi fundacji "Toruńska Kocia Straż". Po wejściu do jej siedziby okazało się, że większość była martwych, żywe trafiły do schroniska przy ulicy Przybyszewskiego.

Polecamy: Tak z drona wygląda teren pod dawnym Polchemie

od 7 lat

Kompleks pawiloników przy ulicy Gagarina, przed sklepem sieci Polomarket, obok Szkoły Podstawowej nr 11. To w jednym z nich właścicielka fundacji "Toruńska kocia straż" urządziła "schronisko" dla zwierząt. Ta sytuacja zaniepokoiła radną Kamilę Beszczyńską ("prezydencki" klub Wspólny Toruń)", nauczycielkę wychowania fizycznego w SP nr 11.

Martwe zwierzęta w Toruniu: dramatyczny apel radnej

"Nie chcę Was martwić, ale niestety nie jest dobrze. Jutro zobaczycie, co się wydarzyło. Pomóżcie!!! W tym miejscu trzymana jest masa psów i kotów. Schronisko i ekopatrol już wiedzą. Pomimo interwencji, ta sytuacja trwa już długo" - napisała radna Beszczyńska na swoim profilu w mediach społecznościowych w poniedziałek.

Galerię zdjęć z interwencji możecie obejrzeć >>>>TUTAJ<<<<

- Okna mojego szkolnego kantorka wychodzą akurat na teren przed tym pawilonikiem. W jego pobliżu parkuję samochód. Zwierzęta przebywają w pawiloniku od kilu miesięcy, są wśród nich psy, a przez ten czas nie widziałam, by były wyprowadzane na spacer. Podobne obserwacje mieli uczniowie mojej szkoły - opowiada Kamila Beszczyńska.

Te obserwacje potwierdzają osoby funkcjonujące w otoczeniu pawiloniku, choćby personel "Polomarketu" czy fryzjerka z zakładu działającego przez ścianę ze "schroniskiem". Ona szczególnie odczuła to sąsiedztwo. Jedna ze ścian jest zawilgocona przez zwierzęcy mocz.

W pawiloniku są duże okna, ale przez nie nie można było dojrzeć, co się dzieje w środku. Zostały szczelnie zasłonięte roletami. Do środka nie wpadało więc dzienne światło. Czasami za jedną z rolet pojawiał się pies. Zwierzęta miały przebywać w klatkach, a w środku miał panować bałagan. Właścicielka fundacji miała tam pomieszkiwać.

Dramat w "schronisku" w Toruniu: policja nie podjęła interwencji

W poniedziałek późnym popołudniem przy pawiloniku pojawiła się policja oraz Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Sprawę właścicielki fundacji "Toruńska kocia straż" i "schroniska" zna od miesięcy. Najpierw prowadziła je w jednym z mieszkań na Bydgoskim Przedmieściu. Stamtąd przeniosła się do altanki na terenie ogrodów działkowych przy ulicy Przybyszewskiego. Obecność w niej zwierząt zaniepokoiła sąsiadów. Efektem była kolejna przeprowadzka. Od września ubiegłego roku "schronisko" funkcjonowało w pawiloniku przy Gagarina.

- To bardzo trudna sytuacja. Właścicielka fundacji niewątpliwie działała ze szlachetnych pobudek, ale trzeba to przerwać, bo dojdzie do tragedii - mówił Piotr Korpal.

W małych pomieszczeniach pawiloniku przybywało wiele zwierząt. Właścicielka fundacji przyjmowała tu choćby bezdomne koty. W poniedziałek popołudniu miało tu być około 40 zwierząt - psy, koty i szczury laboratoryjne. Trafiały one do adopcji - tak przynajmniej wynika z wpisów na profilu fundacji w mediach społecznościowych.

Prezesowi TTOPZ prawo do interwencji i tymczasowego odebrania przetrzymywanych w złych warunkach czy zaniedbanych zwierząt daje ustawa o ochronie zwierząt. W takiej sytuacji działa w asyście policji.

W poniedziałek akcja trwała do godziny 24 i jeszcze przez godzinę we wtorek. Właścicielka fundacji do jej siedziby wpuściła jedną z policjantek. Policjanci zablokowali wejście do niej prezesowi Korpalowi. Na miejsce dotarła też powiatowa lekarz weterynarii Violetta Hermann-Krupińska. Jej udało się wejść do środka. Po wyjściu stwierdziła, że można odłożyć w czasie interwencję, bo zwierzęta są w dobrej formie, mają jedzenie i wodę, chociaż przebywają w złych warunkach. W pomieszczeniach słabo działała wentylacja, efektem czego był fetor panujący w środku i wydobywający się z wnętrza pawiloniku po otwarciu drzwi. Innym argumentem był fakt, że właścicielka fundacji rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na wynajęcie na potrzeby "schroniska" domu pod Toruniem. Miałaby się tam przenieść na przełomie marca i kwietnia. Po wspomnianej opinii lekarki weterynarii policja odstąpiła, mimo protestów prezesa Korpala, od interwencji.

- Lekarz po ocenie warunków bytowych oraz kondycji zdrowotnej zwierząt nie stwierdził, by zachodziła podstawa do interwencyjnego odbioru podopiecznych fundacji lub zagrożenia ich zdrowia i życia. Wszelkie pytania dotyczące tej decyzji należy więc kierować do specjalistów z dziedziny weterynarii - wyjaśniała asp. Dominika Bocian, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Toruniu.

Dramat zwierząt w "schronisku" w Toruniu: część było martwych

Na Gagarina policja wróciła we wtorek po godzinie 13. Tym razem podstawą do interwencji była decyzja prezydenta Torunia o tymczasowym odbiorze zwierząt w trybie artykułu 7 paragraf 1 ustawy o ochronie zwierząt. Została wydana niezwłocznie po wniosku złożonym przez prezesa Korpala.

Polecamy: Dzieje się w Toruniu. Najlepsze zdjęcia fotoreporterów >>> TUTAJ <<<

Mimo wezwań policjantów, właścicielka fundacji nie otworzyła do niej drzwi. Nie pomógł też apel psychologa, który pojawił się na miejscu. W końcu do akcji ruszyli strażacy. Gdy i ich prośby o otwarcie drzwi nie przyniosły efektu, otworzyli je specjalistycznym sprzętem. Przy krzykach właścicielki fundacji (podobnie było w poniedziałek), do środka weszli policjanci. Po chwili pojawili się tam też pracownicy Schroniska dla Zwierząt z ulicy Przybyszewskiego. Zaczęli wynosić do samochodu koty w transporterach. Potem wynieśli i wyprowadzili psy.

- W środku było w sumie 12 kotów i dziewięć psów, w tym pięć szczeniaków. Być może część zwierząt została wywieziona we wtorek nad ranem - podsumował Piotr Korpal.

Gdy koty i psy były już w samochodzie, pracownicy poinformowali prezesa Korpala, że w środku są martwe zwierzęta. Niedługo potem karetka pogotowia zabrała właścicielkę fundacji, przy jej krzykach, do szpitala.

- Za utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowych, w postaci na przykład rażącego zaniedbania, grozi kara do trzech lat więzienia, a jeśli doszło do znęcania się ze szczególnym okrucieństwem - od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia - podaje Anita Engler, prawnik TTOPZ.

Mimo wielkiego fetoru, sprawdzono siedzibę fundacji. Dokonano makabrycznego odkrycia - znaleziono 37 martwych zwierząt. Tragedii wiec nie udało się uniknąć.

- Wygląda na to, że to 36 kotów i jeden pies, ale są w znacznym stanie rozkładu i sekcja zwłok wykaże, jakie to były zwierzęta. Nie były one uśmiercane, po prostu chorowały, zarażały się i umierały. Ich zwłoki były w kartonach, paczkach - mówi Piotr Korpal.

Siedziba fundacji została zabezpieczona przez policyjnego technika, a potem zaplombowana. W środę prezes Korpal ma złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez właścicielkę fundacji "Toruńska kocia straż". Sprawa prawdopodobnie trafi do sądu. Do czasu wyroku ocalałe psy i koty będą przebywać w schronisku przy ulicy Przybyszewskiego. Zostaną tu przebadane i trafią na kwarantannę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska