Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Eleganci i emigranci. W czym się chodziło i dokąd jeździło do pracy na początku XX wieku?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Widok na ulicę Szeroką oraz sklep założonej w 1903 roku firmy Ressel & Co.
Widok na ulicę Szeroką oraz sklep założonej w 1903 roku firmy Ressel & Co. Z archiwum Szymona Spandowskiego
Już 120 lat temu w Europie działały kliniki, w których przeprowadzano operacje plastyczne. Niestety, podczas zabiegów zdarzały się przykre wypadki.

Zobacz wideo: Skradziona magnolia

od 16 lat

W jaki sposób elegancko i godnie powitać wiosnę? Na przykład w wannie. Przyjemność taka była jednak zarezerwowana tylko dla pań z bardzo zasobnymi pugilaresami. Kostium Monna Wanna, bo o niego tu chodzi, kosztował od 12 do 75 marek. Tańszy był już fason Girona - czarny, wykonany z angielskich materiałów. Za niego trzeba było zapłacić od 10 do 60 marek. Bardzo elegancko prezentował się również fason Rolanda. Także był wykonany z angielskich materiałów, a kosztował od 7,50 do 30 marek. Bazar mód Herrmanna Seeliga w Toruniu polecał poza tym fason Sorma, elegancki paletot od deszczu i kurzu w cenie od 12 do 40 marek, oraz fasony dla panienek: Elly i Lotte. Ten drugi był podobno przez panienki ulubiony, uszyty z marynarsko-niebieskiego sukna z czerwoną kapotą. W modne odzienie dla panienek należało zainwestować od 5 do 15 marek.

Polecamy

Dom towarowy Seeliga znajdował się przy Szerokiej 37 i ustępował chyba tylko świątyni konsumpcji i elegancji Moritza Leisera, który urzędował w dzisiejszym PDT-cie przy Rynku Staromiejskim.

Gdzie jeszcze na początku XX wieku można się było zaopatrzyć w gotowe modne stroje?

W modne kreacje można się było zaopatrzyć także w kilku innych źródłach, na przykład w otwartym na początku 1903 roku sklepie Jana Ressela i Witolda Sowińskiego. Skład ten znajdował się naprzeciwko kawiarni "Kaiserkrone", czyli obecnego empiku. Z ofert domów mód korzystały sfery średnie i wyższe. Dniówka wykwalifikowanego robotnika wynosiła wtedy ok. 4 marki, robotnicy bez kwalifikacji, bądź pracownicy zakordonowi fundusze na takie ekstrawagancje musieliby odkładać przez miesiąc, nie wydając ich na nic. O eksodusie mieszkańców Pomorza, którzy w poszukiwaniu pracy ruszali na Zachód i o mieszkańcach Kongresówki z tego samego powodu szturmujących w 1903 roku granicę między zaborami, wspominaliśmy w ubiegłym tygodniu. Kolejne gazetowe wykopki przyniosły następne ciekawe informacje na ten temat.

Toruń. Niezwykłe kolaże starych i nowych fotografii. Zdjęcia...

W jaki sposób i dokąd wywożeni byli z Torunia robotnicy sezonowi?

"Tutejszy dworzec główny oblegają codziennie tłumy wychodźców na Zachód - donosiła "Gazeta Toruńska" na początku kwietnia 1903 roku. - Wschodnio-pruscy robotnicy rolni udają się na przemysłowy niemiecki zachód, a ich miejsce zajmują robotnicy z Królestwa Polskiego. Tej wiosny formalna gorączka emigracyjna ogarnęła ludność pograniczną Królestwa. Mianowicie na południe prowincyi wschodnio-pruskiej tłumy wychodźców przekraczają granicę. W jednym dniu zeszłego tygodnia przybyło przeszło 100, następnego dnia przeszło 150 tych obcych robotników. Agenci werbują dziewczęta w wieku 15 do 20 lat i parobków do Westfalii, Saksonii i Meklemburgii. Zarząd kolei przewozi tych wychodźców w osobnych wagonach czwartej klasy, na których widnieje napis "Przewóz robotników".

Polecamy

Czwarta klasa była najniższą w niemieckich kolejach. W takich wagonach większość pasażerów siedziała na swoich bagażach, bądź na podłodze. Ławek było niewiele i należało z nich było korzystać na określonych zasadach. Zgodnie z regulaminem z przełomu wieków, siedzieć można było tylko przez jakiś czas, później zaś należało ustąpić miejsca innym. W 1903 roku niemiecka kolej wprowadziła jednak w wagonach najniższej klasy pewne udogodnienia.

Jak wyglądały wagony czwartej klasy?

"Nowe wagony czwartej klasy zaprowadzono od niejakiegoś czasu, które mają z boku drzwi wchodowe i są podobne do wagonów III klasy - czytamy w jednym z kwietniowych wydań toruńskiego dziennika. - Nowe te wagony mają te dogodność, iż w razie wypadku mogą być w krótkim czasie opróżniane. W każdym takim wagonie znajdują się wygodne ławki do siedzenia".

W starszych modelach wagonów czwartej klasy wejścia i wyjścia były umieszczone nie z boku, ale na ich końcach. W przypadku wypadku niewiele zatem było trzeba, aby wyjście się zablokowało. Tak prezentowały się wagony, a jak wyglądały pociągi i ilu przewoziły pasażerów? Wieści na ten temat na ulicę Mostową, gdzie znajdowała się redakcja "Gazety Toruńskiej" dotarły w kwietniu 1903 roku z Warlubia.

Polecamy

"W czwartek wyjechał stąd osobny pociąg z wychodźcami na Zachód składający się z 34 wagonów, który przewiózł 1100 osób - czytamy. - Dotychczas wyjechało stąd około 2400 osób. Jak się zdaje w roku bieżącym ruch wychodźczy nie będzie tak ożywiony".

Ponad tysiąc osób w specjalnym pociągu i to ma być ruch niezbyt ożywiony? Jak zatem wyglądała ta fala ludzi, gdy oceniano ją jako wysoką?

Dlaczego dachy wagonów miały być malowane na biało?

Kończąc wątek kolejowy dodajmy jeszcze, że 120 lat temu ministerstwo robót publicznych poleciło na próbę pomalować dachy wagonów kolejowych na biało, aby latem obniżyć panującą wewnątrz temperaturę. W warunkach kolejowych eksperyment się najwyraźniej nie udał, ponieważ wzmianki o kursujących regularnie białych składach później w prasie się nie pojawiały. Kierunek jednak był słuszny, dziś znów mówi się o tym, aby czarne dachy zastąpić jasnymi.

Co się stało z uchodźcami zatrzymanymi w Podgórzu?

Robotnicy z Pomorza jechali do pracy specjalnymi wagonami. Dla rodaków mieszkających po drugiej stronie Tążyny czy Drwęcy, taka wyprawa była znacznie trudniejsza. O trudnościach jakie przy przekraczaniu granicy piętrzyły władze rosyjskie pisaliśmy tydzień temu. Wspominaliśmy również, że wiele osób próbowało przekroczyć nielegalnie, co często kończyło się tragicznie. Pod Brodnicą na przykład wiosną 1903 roku rosyjscy pogranicznicy ostrzelali jedną z takich przekradających się grup, zabijając dwie i ciężko raniąc jedną kobietę. Ruch na zielonej granicy był wtedy duży.

"Podgórz. Pochwycono tu gromadę wychodźców rosyjskich, którzy usiłowali przejść granicę pod Otłoczynem - informowała "Gazeta Toruńska". - Towarzystwo składające się z 11 mężczyzn i 2 kobiet umieszczono tymczasowo w więzieniu".

Cóż tam jeszcze było słychać 120 lat temu na toruńskim bruku? Hugo Class, właściciel drogerii przy ul. Żeglarskiej 22 (dziś 18) zachwalał w reklamach bursztynowy lak podłogowy, zaprawiony farbą i zupełnie nieszkodliwy. Zalety smarowidła opisywał w gazetach, poza tym swoje przedsiębiorstwo reklamował na ścianie spichlerza przy Mostowej 2. Szyld widać było ponad murami obronnymi.

Polecamy

W tym samym czasie ksiądz Stanisław Kujot upoważnił mecenasa Łaszewskiego do wytoczenia "Gazecie Grudziądzkiej" procesu o obrazę. Dziś wydaje się, że Polacy ramię w ramię walczyli z niemieckim naporem, wspólny front bywał jednak iluzją. Polemiki, często bardzo zajadłe, między środowiskiem "Gazety Toruńskiej" oraz polskich czasopism z Wielkopolski nie były niczym wyjątkowym. Niechęć Jana Brejskiego - redaktora naczelnego "Gazety Toruńskiej" oraz Witolda Kulerskiego, twórcy i wydawcy "Gazety Grudziądzkiej" nie osłabła nawet po odzyskaniu niepodległości. Konflikt sprzed 120 lat był kolejną odsłoną wojny jaką toczyli między sobą bohaterowie polskiego Pomorza. Zasługi Kulerskiego, i Kujota, czy Stefana Łaszewskiego, późniejszego pierwszego wojewody pomorskiego, są pod tym względem nieocenione.

Jakie sukcesy odnosiły władze w walce z kołtunem?

Panowie się kłócili, tymczasem władze informowały o sukcesach w walce z kołtunem.

"Pomimo że upłynęło dopiero dwa i pół roku od czasu jak rozpoczęto walkę z kołtunem, widzi się we wszystkich powiatach znaczne cofanie się tej choroby - informowała "Gazeta Toruńska" na początku kwietnia A. D. 1903. - W roku 1899 jeszcze w 385 miejscowościach było tą chorobą dotkniętych 1372 osoby. Obecnie jest w 204 miejscowościach kołtunem dotkniętych 510 osób".

Polecamy: Toruń Retro na Facebooku. Zajrzyj >>> TUTAJ <<<<

Kołtun, nazywany również kołtunem polskim brał się głównie z braku higieny. Przypomnijmy, że w walce z nim miała być pomocna woda z cudownego źródła na Barbarce.

Czym zakończyła się operacja plastyczna nosa?

Zaczęliśmy od spraw związanych z wyglądem, to i na nich skończymy. Tym razem jednak będzie nie o strojach, ale operacjach plastycznych. Na początku kwietnia 1903 roku "Gazeta Toruńska" opisała dramatyczną przygodę pewnego przemysłowca z Poznania, który chciał powiększyć swój majątek żeniąc się z pewną bardzo majętną wdową. Obie strony prawie doszły do porozumienia, jedynym mankamentem był nieforemny nos przyszłego małżonka. Wdowa wyczytała w pismach, że tego typu niedogodności można usunąć przy pomocy zastrzyków z parafiny. Serce nie sługa, pan przemysłowiec pojechał więc do Paryża, gdzie w specjalnej klinice pewien profesor mu te zastrzyki zrobił. Niestety jego asystent pomylił się przygotowując miksturę, nos więc nabrał oczekiwanych kształtów, jednak najpierw zrobił się żółty, a później zielony i mimo różnych zabiegów, taki już pozostał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska