Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

140 lat temu powstała jedna z najsłynniejszych toruńskich fabryk

Szymon Spandowski
Tak prezentuje się fabryka z Mokrego na papierze firmowym z początku XX w. Wizerunek najprawdopodobniej był zgodny z rzeczywistością
Tak prezentuje się fabryka z Mokrego na papierze firmowym z początku XX w. Wizerunek najprawdopodobniej był zgodny z rzeczywistością Archiwum
Toruń - miasto zapomnianych legend. Kto dziś kojarzy doskonale przed wojną znane logo z charakterystyczną strzałką? Kto pamięta inżyniera Jana Brodę, geniusza z ul. Koszarowej?

Z pawilonu przy ulicy Kościuszki w Toruniu zniknął niedawno neon restauracji „Herbowa”. Ponad 30 lat temu, kiedy go montowano, był symbolem triumfu nowego nad starym. Tuż obok betonowego obiektu, do którego wprowadziła się restauracja, dogorywała właśnie ceglana hala, pozostałość jednego z najsłynniejszych zakładów toruńskiego zagłębia przemysłowego, jak można by było nazwać ten fragment Mokrego. Właśnie koniec „Herbowej” skłonił nas do tego, by sięgnąć do przeszłości i wydobyć z niej Toruńską Fabrykę Makaronu. Ducha Nudelnfabrik, jak nazywali ją toruniacy, przywołujemy w dobrym momencie, firma została założona w 1874 roku - 140 lat temu.
[break]
Przyszła na świat dzięki Ludwikowi Sichtauowi i początkowo produkowała makaron oraz musztardę na rynek lokalny. Jej produkty szybko jednak zaczęły podbijać rynki coraz bardziej odległe. Już w 1875 roku Sichtau i spółka zdobyli srebrny medal na wystawie w Królewcu.
Zakład się rozwijał i był rozbudowywany. Modernizacja nabrała rozpędu szczególnie po 1904 roku, kiedy fabrykę kupił Polak, Walerian Waszczewski. W 1913 roku zrobiła ona spore wrażenie na korespondencie „Głosu Płockiego”, który w Toruniu zwiedzał wielką wystawę rzemieślniczą w parku Wiktorii. „Widzimy dalej wyroby pierwszej w Prusach fabryki makaronu i musztardy W. Waszczewskiego - pisał. Fabryka założona w roku 1874 jest największym w Prusach i najtańszym źródłem zakupu dla hurtowników”.
Nieco dalej, w tej samej relacji korespondent zachwyca się również piernikowymi bombami z fabryki Jana Ruchniewicza, która znajdowała się naprzeciw fabryki makaronu, po przeciwnej stronie ulicy Lipowej, czyli obecnej Kościuszki.

Największa w dwóch państwach

Zwrot „pierwsza w Prusach” pozwala sądzić, że mógł to być największy tego typu zakład we wschodnich Niemczech. Nudelnfabrik na pewno nie miała sobie równych kilka lat później, kiedy znalazła się już w granicach państwa polskiego. Na początku lat 20. zakład był w stanie wyprodukować w ciągu doby od 10 do 15 tysięcy kilogramów różnego rodzaju
makaronów.

Delikatny przemysł

„Nasamprzód uderzają nas potężne maszyny, przeznaczone w naszej wyobraźni raczej do walcowania potężnych szyn i bloków stalowych aniżeli do wytwórczości tak kruchego materjału, jakim jest makaron - opisywało fabrykę „Słowo Pomorskie” w październiku 1927 roku. - Jednakże widok dziesiątek biało, czyściutko ubranych postaci każe nam się domyślać, że tu nie królestwo żelaza i stali, lecz delikatniejszego przemysłu. (...) Toruńska Fabryka Makaronów produkuje tego smacznego produktu obecnie minimalnie do 10.000 kilogramów dziennie, z czego część wędruje zagranicę przez Gdańsk. Jest to oczywiście możliwe przy zupełnej prawie mechanizacji produkcji, co umożliwia szybkość i dokładność wytwórczości. Ręce ludzkie są prawie wyłącznie do pilnowania maszyn i spełniania drobnych czynności. Fabryka zatrudnia około 100 osób i pracuje w tej chwili pełną siłą pary”.
Jak wtedy wyglądała fabryka słynnego makaronu ze strzałką? Z jej zdjęciami jest niestety krucho. Najstarsze, do którego udało nam się dotrzeć, pochodzi najprawdopodobniej z lutego 1928 roku i widać na nim... wypalone ruiny. Bardzo efektownie zakład prezentuje się za to na papierze firmowym. Tego typu dokumenty nie są źródłem, które można pod tym względem darzyć wielkim zaufaniem, wiele zakładów prezentuje się na takich rysunkach niczym łódzkie kolosy, gdy tymczasem rzeczywistość okazywała się znacznie skromniejsza. Porównaliśmy jednak reklamowy wizerunek TFM z archiwalnymi projektami budynku - wyglądają podobnie. Piętrowa fabryka, którą tak barwnie opisywał reporter „Słowa Pomorskiego” w październiku 1927 roku, cztery miesiące później przestała istnieć. 21 lutego 1928 roku, kilka minut po godzinie 14 wybuchł tam groźny pożar.
„Ogień momentalnie objął dach domu mieszkalnego, skąd, dzięki sprzyjającemu wiatrowi, przerzucił się na dach gmachu fabrycznego - pisało dzień później „Słowo Pomorskie”. - Przybyła niezwłocznie na miejsce straż ogniowa w pełnym składzie z sikawką samochodową i drabinami mechanicznemi miała trudne zadanie niedopuszczenia ognia do dolnych pięter fabryki. Zadanie to udało się tylko częściowo, gdyż ogień ze strychu przedostał się na drugie piętro fabryki przez szyb, w którym porusza się winda. Przeciąg powietrza w szybie sprzyjał szerzeniu się ognia, który objął i 2-gie piętro, gdzie znajdowały się składy surowca tudzież gotowego towaru. Straż ogniowa, zaatakowawszy ogień z 10 węży jednak nie dopuściła go na 1 piętro i parter, gdzie mieszczą się oddziały maszyn, które też dzięki temu ocalały. Zaledwo o godz. 19-ej zdołano ogień zlokalizować, dogaszanie trwało jednak do późnej nocy”.

W akcji gaśniczej rannych zostało trzech strażaków. Jeden z nich trafił do szpitala w ciężkim stanie, został przygnieciony fragmentem zapadającego się dachu.
Straty były ogromne, na szczęście fabryka była ubezpieczona i to podwójnie, w poznańskim towarzystwie „Port” oraz warszawskim „Orle” - w tym ostatnim na 100 tysięcy dolarów. Tak przynajmniej podaje „Strażak Pomorski” w opublikowanej w marcu 1928 roku informacji o toruńskiej tragedii.

Konstrukcja Jana Brody

Właściciele fabryki szybko się pozbierali. W październiku 1928 roku skrzynie z makaronem znów wędrowały z Torunia w świat. Przy odbudowie skorzystali z najnowszych osiągnięć techniki, dach nad nową halą został zbudowany według pomysłu wielkiego toruńskiego konstruktora i wynalazcy, inżyniera Jana Brody, który miał swoje biuro projektowe przy ulicy Koszarowej, dziś Broniewskiego. Według zachowanych w archiwum planów, to właśnie ten, ustawiony równolegle do ul. Świętopełka budynek przetrwał do lat 80. ub. wieku. Sama fabryka makaronu miała już niestety mniej szczęścia. Przetrwała pożar, ale dobił ją wielki kryzys. W latach 30. z producenta, który podbijał rynki europejskie, konkurując z Włochami, Nudelnfabrik stała się znów wytwórnią lokalną, aż wreszcie przestała istnieć. Podczas okupacji Niemcy urządzili w jej budynkach ośrodek pracy niewolniczej dla więźniów m.in. Fortu VIII, później zaś otworzyli tu królikarnię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska