Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

“25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” – czyli mocne kino o tym, jak można skrzywdzić człowieka prostego

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Z życiem człowieczym problem jest jeden. Że nie można go powtórzyć. Że jak popełnimy błąd i wybierzemy źle, to tak naprawdę nigdy już tego nie nadrobimy. Panu Komendzie nie tylko zabrano dwie dekady z tego jednego, jedynego życia. Wpakowano go w tym czasie do piekła.

W takiej sytuacji z jednej strony film zrobić niby łatwo – w końcu każdy tę historię zna i każdy jakoś tam ją przeżył. Z drugiej opowiedzieć trudno – bo z tak znanej historii ciężko wycisnąć coś oryginalnego, do tego akcenty postawić można tu na kilku sprawach. A jak się gra na kilku fortepianach, to zwykle wychodzi bałagan... Na szczęście nic takiego się nie stało. “25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” to kino mocne, ale mocne sensownie, do tego uderzające nam do głów. Po seansie odetchnąłem więc z ulgą. Bo pan Komenda nie zasłużył jeszcze na to, żeby ktoś zrobił o nim kiepski film.

Ta sprawa przecież wciąż siedzi nam w głowach. Schyłek lat 90-tych, nastolatka zostaje okrutnie zgwałcona i pozostawiona na 20 stopniowym mrozie. Umiera. Po jakimś czasie policjanci zatrzymują 23-letniego Tomka. Ma alibi, ze sprawą łączą go jedynie zeznania biesiadującej z policjantami pani nieprzesadnie ciężkich obyczajów. Ale potrzebny jest sukces. Prosty chłopak, prowadzący proste życie, ląduje więc w więzieniu z piętnem gwałciciela dzieci.

Ten film to kilka płaszczyzn. Ta najważniejsza, to opowieść o samej sprawie, pułapce na człowieka prostego, ukręconej z niegodziwości, żądzy sukcesu, ale i zwykłego lenistwa gromady policjantów i prawników. Opowieść o chorym układzie, z którego nikt się nie wyłamał, żeby okazać się przyzwoitym. A to spowodowało błąd systemu, za który zapłaciła rodzina Komendów. I druga płaszczyzna to właśnie dramat rodzinny – relacje zwykłych ludzi, nagle lądujących w piekle. To też, w końcowej części, historia nowego śledztwa policjanta i dwóch prokuratorów, którym chce się uczciwie pracować, nawet jeśli oznacza to wystąpienie przeciwko swoim.

Minusy? Właśnie ten ostatni motyw goni za szybko, zostawiając nas z lekkim niedosytem. Trochę irytują też – zwłaszcza na początku - wygibasy z łamaniem chronologii. Pewnie miało być ciekawie, a wyszło dziwacznie. Ale poza tym są raczej plusy dodatnie, jak mawiał klasyk wąsaty. Łatwo było wpaść albo w sentymentalizm i odklejenie od życia, albo w naturalizm i makabrę. Na szczęście twórcy filmu w nic nie wpadli. Pokazują dramatyzm, a nawet grozę sytuacji, nie waląc nas przy tym łopatą po łbie. Film jest dobrze opowiadany - zdjęciami, kolorami i zbliżeniami, kilka scen jest szczególnie udanych. Jak ta, kiedy wieziony samochodem pan Tomek ogląda, jak zmienił się świat podczas tych dekad, które mu ukradziono. A my widzimy, jak zmienił się on sam. No a do tego jest jeszcze świetny Piotr Trojan w głównej roli.

A na końcu reżyser żegna nas informacją, że ci, którzy skrzywdzili człowieka prostego, pozostali bezkarni. I wychodzimy z kina z takim uczuciem brzydkim i uwierającym. Że sprawiedliwości jakoś nie stało się zadość.

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska