Afera na pokazie garnków w Hotelu Polonia. "Byłem pewien, że mnie uderzy!". Przyjechała policja
Prezentację prowadził jeden mężczyzna, a dwóch mu pomagało. Do zespołu należały też trzy kobiety. W ofercie były najlepsze na świecie garnki, prawie cudowne maty i takież odkurzacze. Zgodnie ze scenariuszem powtarzającym się na podobnych imprezach, pod koniec spotkania odbyło się losowanie.
- Losowano "szczęśliwców", którzy wygrali cenne rzekomo prezenty. "Oooo, pan Stasiu! Gratulujemy!!!" - entuzjazmował się prezenter i wywoływał z nazwiska wylosowanych, by podchodzili do miłej pani. Nazwiska wyświetlały się też na ekranie. Na samym końcu, jako największego wygranego, wyczytano mnie - relacjonuje torunianin.
Czytaj też:
Mieszkania Plus w Toruniu. Szczegóły programu
Auta do 10 tysięcy złotych w Toruniu. Co kupić za takie pieniądze?
Jak dostać pracę w toruńskiej policji?
Pan Jan podszedł do miłej pani i przekonał się, na czym polega jego szczęście. Wygrał zestaw czterech produktów, w tym garnki. Za "prezent" miał jednak zapłacić. - Jedyne 7 tysięcy złotych, bo to specjalna promocja, zamiast 9 tysięcy. Tyle zrozumiałem. I prezentu nie chciałem - ciągnie mężczyzna.
Jak nietrudno się domyślić, przy stoliku u miłej pani "wygrani" mieli podpisywać umowy kupna. Do tego konieczny był dowód osobisty. Nawet gdyby pan Jan chciał umowę podpisać, to dokumentu akurat nie miał przy sobie. Sprzedawcy byli na to przygotowani. "To pojedziemy do domu po dowód" - nalegali.
zdjęcia ilustracyjne