Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Armia "žPomorze" idzie w bój

Wiesław Dziurlikowski
Armia „Pomorze” należała w wojnie obronnej Polski we wrześniu 1939 r. do jednego z większych związków operacyjnych.

Armia „Pomorze” należała w wojnie obronnej Polski we wrześniu 1939 r. do jednego z większych związków operacyjnych.

<!** Image 2 align=none alt="Image 178036" sub="Armia „Pomorze” poniosła duże straty na lewym brzegu Wisły. Na zdjęciu: pobojowisko w Borach Tucholskich / Fot. Archiwum">Jego zadaniem było bronić rubieży polskiego Pomorza od zachodu oraz od wschodu i północy. Zgodnie z dyrektywami Naczelnego Wodza marszałka Śmigłego-Rydza oddziały Armii „Pomorze” miały jak najdłużej utrzymywać rozdział sił niemieckich w razie ich ataku z terytorium Rzeszy i Prus Wschodnich. Jednocześnie wydzielony z Armii „Pomorze” – Korpus Interwencyjny gen. Stanisława Skwarczyńskiego, miał nie dopuścić do aneksji Wolnego Miasta Gdańska przez Niemców, jeśli ci wywołaliby w Gdańsku pucz.<!** reklama>

Geneza i skład Armii „Pomorze”

Decyzję o utworzeniu Armii „Pomorze” podjęto wiosną 1939 r. W związku z tym marszałek Śmigły-Rydz 3 marca 1939 r. awansował gen. bryg. Władysława Bortnowskiego na stopień gen. dywizji, po czym jeszcze w tym samym miesiącu powołał go na dowódcę Armii „Pomorze” (dotychczas był Inspektorem Armii nr III w Toruniu). W skład armii weszły następujące jednostki:

- 4 dywizje piechoty (4, 9, 15, 16),

- Pomorska Brygada Kawalerii plus Pomorska i Chełmińska Brygady Obrony Narodowej,

<!** Image 3 align=right alt="Image 178036" sub="Gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki, dowódca Pomorskiej Brygady Kawalerii, zginął 18-19.09.1939 r. / Fot. Archiwum">- lotnictwo armii – dowódca płk pil. Bolesław Stachoń, wcześniej dowodził 4 pułkiem lotniczym w Toruniu,

- Korpus Interwencyjny (13 i 27 dywizja) – dla ewentualnej obrony Gdańska – dowódca gen. Stanisław Skwarczyński,

- Grupa Operacyjna „Czersk” – dowódca gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki,

- Grupa Operacyjna”„Wschód” – dowódca gen. Mikołaj Bołtuć.

Pierwsze walki na Pomorzu

Już w chwili wybuchu wojny 1 września 1939 r. ugrupowanie Armii „Pomorze” przedstawiało się fatalnie, za co pełną odpowiedzialność ponosił sztab Naczelnego Wodza marszałka Śmigłego-Rydza. Wysunięcie daleko na północ w rejon Gdańska Korpusu Interwencyjnego (szczególnie skierowanie 27 dywizji aż pod Starogard Gd.) strategicznie zniekształcało linię pomorskiego frontu i pozbawiało go odwodów. A do tego koncentracja tych sił w wąskim „korytarzu pomorskim” narażała je na odcięcie i zagładę przez Niemców – co zresztą miało nastąpić. Dlatego gen. Bortnowski rozumiejąc to niebezpieczeństwo, nalegał (bezskutecznie!) na marszałka Śmigłego-Rydza, zanim jeszcze wybuchła wojna, ażeby wycofać Korpus Interwencyjny z „korytarza”.

Inwazja niemiecka natychmiast obnażyła niedostatki i słabość polskiej obrony Pomorza. Pod ciosami ofensywy 4 Armii niemieckiej gen. von Kluge front polski się załamał, nie mogło być zresztą inaczej przy miażdżącej przewadze ogniowej i manewrowej Wehrmachtu na lądzie, a w powietrzu Luftwaffe. W najbardziej krytycznym położeniu znalazły się oddziały w „pomorskim korytarzu” z Korpusu Interwencyjnego i wspierającej go Grupy Operacyjnej „Czersk” gen. Grzmota-Skotnickiego – które teraz Śmigły-Rydz rozkazał niezwłocznie wycofać, ale było już za późno. I tak 9 i 27 DP a także Pomorska BK znalazły się w potrzasku, mając odcięty odwrót w wyniku niemieckiego natarcia z zachodu, idącego w poprzek „korytarza”.

Uderzenie niemieckie wyraźnie kierowało się na Grudziądz i Świecie. W czasie walk odwrotowych w Borach Tucholskich i tzw. kotle świeckim formacje polskie zostały rozbite i poniosły ogromne straty. Na tym tle dowódca Armii „Pomorze” gen. Bortnowski przeżył szok nerwowy i popadł w stan depresji – zrozpaczony chciał się nawet zrzec dowództwa. Ostatecznie oddał się do dyspozycji Naczelnego Wodza, jednakże ten go nie odwołał.

Z tej fazy walk na uwagę zasługuje głośny epizod z bitwy pod Krojantami niedaleko Chojnic w dniu 1 września. Doszło tam do legendarnej już szarży ułanów z 18 pułku (z Pomorskiej BK) na pozycje niemieckie, wszak na pozycje niemieckiej piechoty a nie na czołgi, jak roztrąbiła to później propaganda niemiecka. A oto co pisze na ten temat Apoloniusz Zawilski w pracy „Bitwy polskiego Września”:

„Ława jeźdźców cwałem wychodzi na otwarte pole, błyska biała broń szabel, przed którą na próżno zasłaniają się uciekający w popłochu piechurzy niemieccy. Nagle na szosie z Chojnic ukazuje się długa kolumna broni pancernej i zmotoryzowanej. Szarżę polskiej kawalerii wita lawina ognia maszynowego z samochodów i otwartych wieżyczek. Pada wraz z koniem rtm. Świeściak, który otworzył szarżę, a za nim wielu ułanów. Okrwawione konie galopują bez jeźdźców. Ginie również płk Kazimierz Mastalerz.”

Widać wyraźnie z tego opisu, że nie była to szalona szarża ułanów na czołgi, jak głosił niemiecki mit.

Jeśli idzie o działania na innych odcinkach obrony Pomorza w pierwszych dniach Września, to koniecznie należy wymienić działania bojowe gen. Mikołaja Bołtucia z Grupą Operacyjną „Wschód”. Grupa ta działała wzdłuż rzeczki Osy aż do Wisły pod Grudziądzem. Rejonu Grudziądza broniła 16 Grudziądzka DP płk dyp. Zygmunta Szyszki-Bohusza, a ponadto wycofała się tu z 3 na 4 września część oddziałów ocalałych z pogromu w Borach Tucholskich. Gen. Bołtuć, choć bił się dzielnie, po czterodniowych walkach obronnych (1-4 września) nad Osą i okolicach Mełna, zmuszony był się wycofać w kierunku Wąbrzeźna, a dalej na Włocławek i Kutno. I to był kolejny akt dramatu Armii „Pomorze”.

Ostateczna klęska i odwrót

Po tragedii Armii „Pomorze” w „korytarzu pomorskim”, pobite jednostki tej armii przebijały się spod Świecia na tzw. „przedmoście bydgoskie”, obsadzone przez żołnierzy z 15 Bydgoskiej DP gen. Zdzisława Przyjałkowskiego. Wtedy na tyłach wojsk polskich pojawiła się dywersja. Byli to dywersanci niemieccy wysłani z III Rzeszy, lub pochodzący z miejscowej mniejszości niemieckiej, wyekwipowani w hasła i znaki rozpoznawcze a nawet sprzęt radiowy. Swoim działaniem ta V kolumna wywołała panikę wśród Polaków, ba nawet odważyła się atakować wojsko z bronią w ręku.

Apogeum krwawych wydarzeń nastąpiło w Bydgoszczy 3 września w niedzielę – stąd nazwa „krwawa niedziela”. Wówczas dywersanci ukryci na dachach, wieżach kościołów ewangelickich, piwnicach itp. ostrzelali wycofujące się ulicami miasta tabory polskich wojsk. Wywiązała się wielogodzinna walka, byli zabici i ranni. Dobrze, że w tym zamieszaniu, komendant miasta, mjr rez. Wojciech Albrycht nie stracił głowy, i osobiście w ogniu walki przybył do kwatery dowódcy 15 dywizji, gen. Przyjałkowskiego z prośbą o pomoc. Dzięki temu dywersja została zdławiona w centrum miasta (rozstrzelano wówczas 300 dywersantów), ale bynajmniej nie rozbita do końca i przeniosła się na przedmieścia i obrzeża Bydgoszczy. Podobno nawet sam dowódca Armii „Pomorze”, gen. Bortnowski musiał z karabinem w ręku torować sobie drogę wśród dywersantów w Łęgnowie pod Bydgoszczą.

Niestety, Bydgoszcz podobnie jak Toruń pozostały jeszcze tylko 3 dni – do 6 września w rękach polskich, po czym przyszedł rozkaz Naczelnego Wodza nakazujący Armii „Pomorze” odwrót na Warszawę. Na dobrą sprawę – opuszczenie Pomorza przez wojsko polskie było zwykłą formalnością, jeśli nie pozostało już żadnych realnych szans na obronę pomorskiej ziemi.

A propos rozprawy z dywersją niemiecką w Bydgoszczy, to władze niemieckie w odwecie, zemściły się w wyjątkowo okrutny sposób. Po zajęciu miasta, Niemcy przystąpili do represji i zaczęły się masowe aresztowania i egzekucje Polaków, w których – jak podaje prof. Marian Marek Drozdowski w monografii „Władysław Raczkiewicz” – zamordowano 1500 osób.

Natomiast armia gen. W. Bortnowskiego po ewakuacji z Pomorza, aczkolwiek mocno osłabiona, nie złożyła broni. Toczyła dalsze boje na śmierć i życie w bitwie nad Bzurą (9-18 września), a na koniec polskiego Września w obronie Modlina i Warszawy. Ofiary poniesione przez Armię „Pomorze” w kampanii wrześniowej, to nie tylko prości żołnierze, czy oficerowie, lecz i najwyższe szarże – dwaj generałowie: gen. Grzmot-Skotnicki poległ w bitwie nad Bzurą 18 września i gen. Bołtuć zginął w Łomiankach pod Warszawą 22 września. Zaiste, chlubna to i zarazem tragiczna karta wojenna polskiego oręża w 1939 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska