Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artystka, która nie boi się krytyki, byle była konstruktywna [WYWIAD]

Paulina Błaszkiewicz
"Wszystkie piękne dziewczyny i wszyscy piękni chłopcy" - to tytuł wystawy Liliany Piskorskiej, w ramach której przeprowadzana będzie depilacja
"Wszystkie piękne dziewczyny i wszyscy piękni chłopcy" - to tytuł wystawy Liliany Piskorskiej, w ramach której przeprowadzana będzie depilacja Materiały prasowe
Rozmowa z LILIANĄ PISKORSKĄ, artystką, performerką, doktorantką na Wydziale Sztuk Pięknych UMK.

Od dwóch tygodni w ramach projektu „Artysta jako antropolog” oferuje Pani zabieg depilacji. Może Pani zdradzić, czy dużo osób już z niego skorzystało?

Do tej pory z zabiegu skorzystało kilkanaście osób. Z wieloma jestem umówiona. Mamy jeszcze trochę czasu do końca projektu. Chciałabym zaznaczyć, że dla mnie ten projekt jest zupełnie nową sytuacją. Zależy mi na tym, by osoba, której proponuję depilację, czuła się dobrze. Nie ukrywajmy - to, co robię, to specyficzny rodzaj wymiany, dostaję coś osobistego.
[break]
Rozumiem, że z tego powodu nie chce też Pani zdradzić, kim są osoby, z którymi się Pani spotkała. Zapytam inaczej: artystce czy osobie ze świata sztuki łatwiej się otworzyć na udział w „kontrowersyjnym projekcie”? Oglądając Pani prace na wystawie „Epidemic” w CSW, chyba można tak powiedzieć?

To zupełnie inna kwestia i inny projekt. To, co chcę pokazać w Wozowni to rzeczy dotyczące naszej codzienności, w tym wypadku cielesności, która wciąż dla wielu osób jest tematem tabu. Z materiałów, które zbiorę, powstaną obiekty malarskie będące portretami osób biorących udział w moim zabiegu. Jeśli chodzi o wystawę „Epidemic”, która w tym tygodniu jest demontowana, to był to projekt o wiele bardziej skomplikowany.... Do udziału w nim zaprosiłam znanych artystów ze świata sztuki, powiedziałabym, że nawet ikony, a moim celem było pokazanie zaniku relacji między tym, kto jest mistrzem, a kto uczniem. Moje zaproszenie przyjęli m.in: profesor Wiesław Smużny, Ela Jabłońska, Józef Robakowski i duet Alicja Żebrowska/Jacek Lichoń. Nawiązałam do prac, które oni już kiedyś stworzyli, z tą różnicą, że zamieniłam role...

Podziwiam za odwagę. Chyba nie każdemu udaje się namówić profesora Smużnego do rozebrania?
No, nie... ale to było uzasadnione. Tak jak powiedziałam, odwróciłam role. Nawiązałam do prac, które wykonał, i czasów, kiedy to ja byłam jego modelką. Profesor malował mnie wałkiem, a później odbijał na papierze. Dla mnie jako ówczesnej studentki drugiego roku edukacji artystycznej na Wydziale Sztuk Pięknych też nie było to łatwe i oczywiste. Bardziej chciałam sprawdzić swoje granice. Podobnie było, kiedy role się odwróciły, kiedy zanikła relacja modelka-mistrz. Inspiracja czyjąś pracą nie jest łatwa. Proszę spojrzeć na rytuał zaślubin w różnych religiach świata z udziałem Alicji Żebrowskiej i Jacka Lichonia. Oni też zgodzili się na sytuację, którą im zaproponowałam.

Czyli na co?
Na zaręczyny we trójkę. Długo to wszystko trwało, kilka miesięcy mailowania, wzajemnego poznawania, a później funkcjonowanie w „stereotypowo-romantycznych sytuacjach” - chodzenie na randki i na spacery za rączkę. Ten performance był dla mnie próbą zmierzenia z ikoną sztuki współczesnej, jaką jest dla mnie Alicja Żebrowska.

Zdaje sobie Pani sprawę z tego, że wiele osób szokuje to, co Pani mówi? Nie boi się Pani krytyki?
Nie, wręcz przeciwnie. Ja lubię krytykę, ale tylko tę konstruktywną, czyli taką, która nie neguje, ale jest próbą do wzięcia udziału w dyskusji. Nie znoszę sztuki, która jest neutralna. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja sztuka może być lubiana albo znienawidzona.

No właśnie. Czy w takim mieście jak Toruń można być artystą? Powiedzmy otwarcie, że jeszcze nie na wszystko jesteśmy gotowi...
Chcę wierzyć w to, że tak nie jest. Sztuka współczesna nie tylko u nas funkcjonuje w bardzo wąskim środowisku. Dziewięćdziesiąt procent artystów mieszka w Warszawie.
Ja nie chciałabym zostać zmuszona do tego, żeby opuścić Toruń, zwłaszcza, że rozpoczęłam tu studia doktoranckie. Wiem, że wiele osób nie rozumie współczesnej sztuki, ale małymi kroczkami trzeba to zmieniać.

W jaki sposób?
Wychodząc z instytucji. Pokazując się w innych miejscach. Takim dobrym przykładem była Galeria nad Wisłą albo obecny Kulturhauz. Można też wyjść na ulicę, co wymaga odwagi.

Akurat tego Pani nie brakuje... Może to trochę tak jak z pokazywaniem rozbieranych scen w kinie, które kiedyś były niedopuszczalne, a dziś są normą?

Być może. Tak jak powiedziałam na początku, jeśli chodzi o projekt w Wozowni - inspiruje mnie codzienność i człowiek jako całość. Pamiętam, jak z moją dziewczyną realizowałyśmy projekt „Podróż” w 8 miastach Polski, m.in. w Toruniu. Zachowywałyśmy się tak, jak zachowują się wszystkie inne, tyle że heteroseksualne pary i reakcje były bardzo różne. Za dwa tygodnie będzie też można zobaczyć zrobiony przez nas 25-minutowy film z naszym udziałem. Jestem ciekawa, jaki będzie odbiór. Na razie zapraszam wszystkich chętnych na dzisiejszy zabieg depilacji w galerii Wozownia. Czekam na Państwa od godziny 14 do 18. Chętnie odpowiem na wszystkie pytania.

„Artysta jako antropolog” w Wozowni

To cykl wydarzeń zaplanowanych na rok 2014 w ramach projektu „Laboratorium Sztuki” zaczerpnięty został z tekstu Josepha Kosutha.
Liliana Piskorska w ramach projektu zmieni salę laboratorium sztuki w miejsce, w którym osobiście wykonywać będzie depilację woskiem wszystkim chętnym.
Akcja potrwa do 28 lutego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska