Autostrada dla tych, którzy się nudzą

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Bywalcy autostradowych szlaków zwykli narzekać na monotonię autostradowego pejzażu, że jedzie się dziesiątkami czy setkami kilometrów i wszędzie tak samo.

Użytkownikom naszej A1 taka sytuacja na szczęście nie grozi, bo panujący od lat bałagan w zakresie „budownictwa” autostradowego sprawił, że ktoś, kto zechciałby przejechać całą długość tej trasy, na nudę nie będzie narzekał. <!** reklama>

Od północnego jej końca licząc, najpierw mamy 150 kilometrów całkiem porządnej autostrady do Torunia, po czym wjazd w Czerniewicach na starą „jedynkę” z widokiem na budowę kolejnego odcinka A1. Po dotarciu do Łodzi i przebiciu się przez to miasto, co samo w sobie potrafi być niezapomnianym doświadczeniem, w Tuszynie znów wjeżdżamy na autostradę, ale zanim się dobrze rozpędzimy, na węźle Bełchatów przyjemna jazda się kończy i następuje powrót na starą „gierkówkę”.

Po grubo ponad stu kilometrach trudu jazdy w korkach i przez niekończące się skrzyżowania zostajemy nagrodzeni w Pyrzowicach, gdzie znów wjeżdżamy na autostradę, dzięki czemu możemy szybko przebić się przez praktycznie całą aglomerację śląską, dojeżdżając po ponad 70 kilometrach do węzła Świerklany. I tu przygoda z autostradą się kończy, bo ostatni polski odcinek A1, czyli te marne 18 kilometrów od Świerklan do granicy w Gorzyczkach, wciąż czeka na otwarcie. Ale przynajmniej jest w budowie, podobnie jak rozgrzebane odcinki między Czerniewicami a Strykowem, czyli węzłem Łódź-Północ.

Niestety, tego nie da się powiedzieć o długim, prawie 140-kilometrowym odcinku od węzła Bełchatów do Pyrzowic, gdzie nie dzieje się nic. I zdaje się, że ta potężna dziura w A1 straszyć będzie jeszcze przez całe lata.