Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biskup Wiesław Śmigiel: "Bardzo szybko musiałem przyzwyczaić się do myśli, że świat jest pluralistyczny"

Adam Willma
Adam Willma
- Wychowałem się w małej wsi, gdzie przywiązanie do tradycji religijnych było bardzo silne. Ale później poszedłem do liceum w Bydgoszczy i bardzo szybko musiałem przyzwyczaić się do myśli, że świat jest pluralistyczny.
- Wychowałem się w małej wsi, gdzie przywiązanie do tradycji religijnych było bardzo silne. Ale później poszedłem do liceum w Bydgoszczy i bardzo szybko musiałem przyzwyczaić się do myśli, że świat jest pluralistyczny. Grzegorz Olkowski
"W Kościele jest tyle wolności, ile można wziąć za tę wolność odpowiedzialności" mówi ks. bp. Wiesław Śmigiel, z którym rozmawiamy z okazji 30-lecia Diecezji Toruńskiej

Gdzie jest księdza rower?
W garażu. Mam zamiar niedługo przygotować go na nowy sezon.

Szosowy?
Uniwersalny. Dość przeciętny, ale na moje potrzeby całkowicie wystarcza. Często może nie jeżdżę, bo nie mam na to czasu, ale zwłaszcza w sezonie letnim wypuszczam się nad Wisłę albo jadę w kierunku Przysieka. Czasem szukam nowych tras rowerowych. Traktuję to nie tylko jako sport, ale i rodzaj oczyszczenia, bo takie wyprawy rowerowe pozwalają odpocząć i zmieniają myślenie.

Sutanna nie wplątuje się w szprychy?
To ojciec Mateusz jeździ w sutannie [śmiech], dla mnie byłoby to kłopotliwe. Ubieram się na sportowo, bo w piusce i z insygniami raczej trudno jeździć na rowerze.

Ludzie księdza rozpoznają?
Niekiedy rozpoznają, uśmiechają się i pozdrawiają. Częściej się przyglądają, nie przychodzi im do głowy, że biskup też może mieć trochę czasu wolnego i korzysta wówczas z takich samych rozrywek jak wszyscy. Bo rzeczywiście na co dzień żyję według gęsto zapełnionego kalendarza. Ale są takie dni, które poświęcam na przykład na wyjazdy do mamy albo sprawy prywatne, albo po prostu chcę w spokoju coś napisać. Niestety często bywa tak, że te wole dni wypadają, bo pojawiają się sprawy, których nie da się odłożyć.

Jak wygląda harmonogram dnia hierarchy?
Wstaję między 6.00 a 7.00. Każdy dzień wygląda nieco inaczej. Jeśli jestem w domu biskupim, to toaleta, modlitwa, potem sprawuję mszę świętą i z kaplicy idę na śniadanie, które jemy wspólnie z siostrami zakonnymi i księdzem kapelanem. Następnie zaczynają się spotkania – na miejscu, albo te wyjazdowe. Obowiązkiem biskupa są na przykład wizytacje kanoniczne. W tej chwili prowadzę wizytację z dekanacie kurzętnickim i po kolei odwiedzam wszystkie parafie. To są całodniowe odwiedziny.

Przed którymi proboszczowie malują trawę na zielono.
Dziś już na pewno nie [śmiech]. Oczywiście msza święta ma charakter uroczysty, ale przy okazji tych spotkań dzielą się radościami, sukcesami oraz problemami, a jest tych problemów sporo.

400 księży, 196 parafii, przeszło pół miliona wiernych. To są rozmiary korporacji.
Uciekam przed tego typu myśleniem. Bo gdyby zredukować diecezję do firmy, byłaby to porażka. Staram się budować wspólnotę, podobnie, jak mam nadzieję wszyscy diecezjanie. Owszem, Kościół katolicki ma strukturę hierarchiczną, ale tego rodzaju struktura gwarantuje pewną jedność i jednolitość działania. Ale oprócz tego ma też strukturę wspólnotową i tę równowagę trzeba zachowywać. Wychodzę z założenia, że w Kościele jest tyle wolności, ile można wziąć za tę wolność odpowiedzialności.

Oprócz roweru wypoczywa ksiądz podobno głównie na filmach i w teatrze. Wybiera ksiądz raczej starszy repertuar? Bo te muzy dziś tradycyjnym wartościom raczej nie hołdują.
Widziałem ostatnio plakat toruńskiego teatru. Zainteresowała mnie sztuka na motywach Barei, ale nie miałem jeszcze okazji jej zobaczyć, choć z przyjemnością bym to zrobił. Rzeczywiście, lubię stare filmy np. Barei. Choć wiem, że to kino już z innego świata, to jednak nadal mnie bawi. Współczesne komedie też niekiedy oglądam. Owszem, są na ogół płytkie, ale jeśli są mnie w stanie doprowadzić do śmiechu, to jednak warto. Lubię też kino prowokujące, ale nie myślę o płytkich prowokacjach, ale o takich, które zmuszają do refleksji i pozostawiających wewnętrzny ślad.

Powróćmy na chwilę do czasów, w których się te barejowskie historie działy. To były dekady setek tysięcy wiernych na spotkaniach z Janem Pawłem II, fotografii papieża w każdym domu, maryjnego obrazu wędrującego od mieszkania do mieszkania. Na pechowe czasy przypadły święcenia księdza biskupa – czasy największej laicyzacji w historii. Nie ma ksiądz biskup wrażenia, jakby ziemia usuwała się spod nóg?
Bynajmniej. Oczywiście, doświadczaliśmy wcześniej laicyzacji pełzającej, a w tej chwili doświadczamy galopującej. Warto jednak spojrzeć z szerszej perspektywy – w jakiej sytuacji był polski Kościół po wojnie? Tragicznej! Kościoły były zamykane, a niekiedy burzone. Kiedy biskupi podpisali orędzie „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie” pod siedzibą arcybiskupa Kominka pojawiły się demonstracje, bo wielu uznało go za zdrajcę. Historia nigdy nie jest łatwa, a każdy czas ma swoje wyzwania. Wychowałem się w małej wsi, gdzie przywiązanie do tradycji religijnych było bardzo silne. Ale później poszedłem do liceum w Bydgoszczy i bardzo szybko musiałem przyzwyczaić się do myśli, że świat jest pluralistyczny.

20 czerwca 1993...
Co się wówczas zdarzyło?

Wiesław Śmigiel przyjął święcenia diakonatu.
Ah, rzeczywiście! Muszę przyznać, że nie przywiązuję zbyt dużej wagi do dat. Nie pamiętałem może dlatego, że ważniejszym wydarzeniem jest dla nas prezbiterat, czyli święcenia kapłańskie.

Ilu kolegów z pelplińskiego seminarium przyjęło wówczas świecenia?
Na pewno ponad 30, ale przez większość czasu razem byliśmy w WSD w Pelplinie, choć święcenia przyjmowaliśmy już w trzech diecezjach, w Toruniu, Pelplinie i Gdańsku. W 1992 nastąpiła reorganizacja struktur kościelnych w Polsce.

Garstce dzisiejszych seminarzystów pewnie trudno w to uwierzyć?
Oczywiście, jest duży spadek. Ale za to dziś jestem przekonany, że nikt nie przychodzi do seminarium kierując się motywacjami pozakościelnymi. To nie jest dziś żadna droga awansu społecznego czy kariery. To trudny szlak – chrześcijańskiego świadectwa, pomagania bez podziękowań, bycia blisko problemów ludzi i ciągłego wystawienia się na krytykę. Mówienie prawdy też nie jest proste w dzisiejszym świecie, a szczególnie prawdy, która ma swoje umocowanie w objawieniu. Myślę więc, że ci młodzi (i starsi!), którzy wybrali się w dzisiejszych czasach do seminarium, są dobrymi kandydatami, ponieważ chcą służyć Bogu i ludziom. W ciągu 30 lat istnienia diecezji toruńskiej, ukończyło seminarium zapewne kilkuset kleryków i zostali księżmi, ale aż 200 wstąpiło do naszego seminarium, a później zrezygnowało z niego. Wyobraża pan sobie? 200 osób zmieniło zdanie, rozeznali, że to nie ich droga, to bardzo wielu. Dziś w naszym seminarium mieszka również około 40 uchodźców, głównie kobiety z dziećmi. I na tych alumnów, oprócz studiów, spadła troska o uchodźców, łącznie z pomocą w przygotowaniach posiłków. Myślę, że to najlepsza szkoła życia. To jest też ogromna zmiana, bo przecież kiedyś trudno było sobie wyobrazić kobiety mieszkające w seminarium. Ale czas wojny ma swoje prawa i realizacja przykazania miłości Boga i bliźniego jest najważniejsza.

29 lipca, miesiąc po księdza święceniach, parafowany został w Polsce konkordat.
Prawdę powiedziawszy nie zwracałem wówczas na to większej uwagi. Wydawało mi się to naturalnym zjawiskiem, że po przemianach państwo polskie usiłuje uporządkować te relacje. Nie widziałem w tym niczego nadzwyczajnego, nie kojarzyło mi się to również z jakąś wielką szansą lub przywilejami.

Dziś, z perspektywy trzech dekad, nie miałby ksiądz ochoty nanieść poprawek na tym dokumencie?
To jest ogólna umowa wzorowana przecież na innych tego typu dokumentach na świecie. Ten dokument zapewnia autonomię Kościołowi, ale też podkreśla autonomię państwa i znajduje płaszczyzny współpracy. Nie widzę w tym nic złego. Wszystko inne jest kwestią interpretacji. Jestem przekonany, że gdyby nie było konkordatu, byłoby więcej napięć i więcej awantur.

A propos awantur – biskup z Torunia to również „biskup od Radia Maryja”. Uciążliwy obowiązek?
Nie odczuwam tego jako obciążenie, a w niektórych duszpasterskich aspektach radio jest mi pomocą. Radio Maryja ma swoją autonomię, bo należy do Zgromadzenia Redemptorystów. Owszem, jestem na czele zespołu duszpasterskiej troski o Radio Maryja, ale radio ma również swoją radę programową. Utrzymuję stały kontakt z ojcem dyrektorem i ważniejsze uroczystości zewnętrzne uzgadniamy. To radio istnieje przeszło 30 lat i w tym czasie przechodziło różne etapy. Myślę, że w dzisiejszym pluralistycznym świecie pełni ważną rolę, prezentując poglądy pewnego nurtu i ze zdziwieniem stwierdzam, że najostrzej krytykują je ci którzy walczą o wolność i pluralizm. Głos katolicki, również ten radykalny, ma prawo zabrzmieć, a każdy z nas ma prawo zmienić stację, albo wyłączyć odbiornik. Czy to nie jest przywilej wolności i demokracji?

Luszkówko, z którego ksiądz biskup pochodzi, ma mroczną wojenną kartę, było miejscem uwięzienia i straceń. Ta historia powraca na naszych oczach.
Dlatego mój komunikat do księży i wiernych był jasny: to jest czas modlitwy o pokój, solidarności z siostrami i braćmi z Ukrainy oraz pomocy. Potrzebne jest dziś świadectwo miłości, ale i rozwagi. Bo nie przyjmujemy uchodźców ma kilka tygodni, ale zapewne na kilka miesięcy, a może lat. Jeśli wojna się zakończy, to przecież wielu ludzi nie ma już swoich domów i będą potrzebowali czasu, aby wrócić, a część możliwe, że już nie wróci do swojej ojczyzny. Cieszę się, że zarówno Caritas, jak i parafie stanęli na wysokości zadania.

Gabinet biskupa zawsze był miejscem, do którego lubili pielgrzymować politycy…
Te czasy już się trochę zmieniły [śmiech]. Ja oczywiście spotykam się z politykami, ale – proszę mi wierzyć – staram się nie myśleć o ich przynależności politycznej, bo to bardzo utrudnia relacje. W naszej diecezji mam bardzo dobre stosunki z władzami samorządowymi i rządowymi też, jednak staram się nie wchodzić wprost w świat polityki. Owszem, mamy prawo bronić rodziny, życia, mamy prawo stawiać swoje kryteria i tyle.

„Lizusostwo jest bardzo cenione w systemach totalitarnych. Przecież lizus to przeważnie pożyteczny idiota, idealny kandydat na konfidenta lub usłużnego urzędnika, który wykona każde zadanie, nawet najbardziej absurdalne lub niegodziwe. Natomiast tam, gdzie panuje wolność i demokracja, znacznie bardziej ceniona jest lojalność”.
To mój tekst? W każdym razie mogę się pod tym podpisać.

Owszem, to fragment księdza felietonu. Zadedykował go ksiądz politykom?
Kiedy piszę jakiś tekst, kieruję go również dla siebie, traktuję go jako rodzaj rachunku sumienia. Staram się nie wchodzić w konwencję złośliwości i antypatii wobec innych, bo to zwyczajnie nie pomaga w kontaktach. A lizusostwa rzeczywiście nie lubię, ale bardzo cenię lojalność.

Kiedy ksiądz napisał ostatni wiersz?
Od kilku lat już nic nie napisałem.

Dlaczego?
Trudne pytanie. Sam się kiedyś nad tym zastanawiałem. Wydaje mi się, że dlatego, że poezja jest bardzo zazdrosna. Zabiera człowiekowi umysł i serce. A ja mam dziś umysł i serce w zupełnie w innym miejscu. Myśli i energię kieruję głównie w stronę Kościoła. Nie uważam się za wybitnego poetę, jestem amatorem, który poezję traktuje jako coś w rodzaju terapii. Ponieważ te wiersze wyszły drukiem, zaczęły za mną podążać. Przypominano mi je podczas różnych okoliczności, choć o niektórych wolałbym już nie pamiętać i schować je do szuflady [śmiech]. To jest właśnie zazdrość poezji. Dziś jednak trudno byłoby mi wrócić do pisania wierszy. Realizuje się gdzie indziej.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Biskup Wiesław Śmigiel: "Bardzo szybko musiałem przyzwyczaić się do myśli, że świat jest pluralistyczny" - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska