Budżet w szklance

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Czy szklanka, wypełniona do połowy wodą, jest w połowie pełna - jak chcą optymiści, czy raczej w połowie pusta - jak skłoni są przekonywać pesymiści? Dylemat szklanki odnieść można do budżetów polskich miast, z budżetem Torunia na czele. Jak się ma stan toruńskiej kasy? Także odpowiedź na to pytanie w dużym stopniu zależy od nastroju i charakterologicznych cech odpowiadającego.

Otóż w najróżniejszych rankingach najmocniej inwestujących polskich miast znajdujemy się zazwyczaj w czołówce, pod względem wydatków widzą w nas prymusa. Pod koniec zeszłego roku dziennikarze ekonomiczni tygodnika „Puls Biznesu” wyliczyli nawet, że w roku 2011 Toruń właśnie będzie ogólnopolskim liderem, wyprzedzając - w liczbie inwestowanych złotówek na głowę mieszkańca - Gdańsk, Białystok, Warszawę, Kraków i kilka innych jeszcze miast prowadzących od lat bardzo ofensywną politykę inwestycyjną.

<!** reklama>I świetnie. Mniej świetnie robi się, gdy spojrzeć na równie często prezentowane ostatnio zestawienia miast najbardziej zadłużonych i tych, które borykają się z największym deficytem. Tu, niestety, Toruń też zazwyczaj plasuje się w czołówce. Zatem cieszyć się czy płakać?

Najlepiej chłodno kalkulować. Inwestycje i dług to system naczyń połączonych. Żeby inwestować, trzeba się zapożyczać, bo nie tylko w Polsce, ale i na świecie ze świecą szukać gmin, w których starcza na wszystko. Czy nam się to podobna, czy nie, wysokość zadłużenia zależy od tempa, w jakim polskie miasta modernizują się i nadrabiają dziesiątki lat cywilizacyjnych zapóźnień. I chyba wszystkim zależy, żeby to tempo było wysokie. Nawet pesymistom.