Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała nadzieja w Węgrach, czyli cztery poziomy ignorancji w sprawie Kodeksu Korwina. Felieton

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Cały kształtowany od 100 lat system ochrony zabytków w Polsce można wyrzucić do kosza, skoro zawsze można zastosować jakiś wyjątek w celu przejęcia dowolnie wybranego obiektu. Na przykład, żeby dać go w prezencie.

Obejrzyj: Toruń. Most drogowy w nowej odsłonie

od 16 lat

O projekcie ustawy wywłaszczającej toruńskie zbiory z Kodeksu Macieja Korwina pisaliśmy szeroko. Sprawa jest znana, znane są argumenty„za”, jak i „przeciw” temu - moim zdaniem - barbarzyńskiemu pomysłowi.

Sprawa jest arcyciekawa także dlatego, że jak na talerzu pokazuje ignorancję tych, którzy na ten pomysł wpadli, i to ignorancję na czterech różnych, choć ściśle ze sobą powiązanych poziomach.

Po pierwsze, ignorancja wobec wiedzy na temat polskiej historii i dziejów polskiej kultury.

Łatwo zauważyć, że w stanowiskach formułowanych przez środowiska naukowe - nie tylko toruńskich - najwięcej zdumienia budzi fragment uzasadnienia, według którego

„kodeks (...) nie ma ścisłego związku z historią Polski”.

Zdumieniu i irytacji specjalistów trudno się dziwić, bo jest dokładnie odwrotnie. Kodeks trafił do biblioteki Gimnazjum Toruńskiego, na pewno przez rokiem 1594, nie przez przypadek ani jako łup, tylko dlatego, że był to wtedy jeden z najważniejszych w I RP i jeden z ważniejszych w ówczesnej Europie ośrodków myśli humanistycznej. Co więcej, jak w swym krótkim wykładzie zawieszonym na stronie Książnicy podkreśla prof. Bartosz Awianowicz - wejście tego obiektu do europejskiego obiegu kultury też jest zasługą torunian, z rektorem Piotrem Jeanichenem (1679-1738) na czele. O braku związków z Polską może mówić tylko ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o nowożytnych dziejach pierwszej Rzeczpospolitej. To, że Kodeks pierwotnie powstał we Włoszech dla węgierskiego króla, wcale nie oznacza, że nie ma on dla nas znaczenia. Równie dobrze powinno się oddać Włochom „Damę z gronostajem” Leonarda, bo przecież w polskich zbiorach jest dopiero od końca XVIII wieku, 200 lat krócej niż Kodeks Korwina. Jak w swej opinii zauważa prof. Tomasz de Rosset, niemal tak samo brzmiącymi argumentami o „braku związków z historią Polski” posługiwali się sowieci, odmawiając zwrotu po Traktacie Ryskim gabinetu rycin Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ponura to analogia.

A tak na marginesie, dla pełnej świadomości, co możemy stracić, warto rzucić okiem na to jak, dziś prezentują się pozostałości po bibliotece Macieja Korwina. Podając za prof. Awianowiczem: najwięcej tych kodeksów jest we Włoszech oraz w zbiorach watykańskich - łącznie 73, Austria -42, Niemcy - 28, Francja - 11, Wielka Brytania - 6, USA - 5, Czechy - 3, po 2: Szwecja, Turcja, Hiszpania, po 1: Chorwacja i Belgia. Polska ma łącznie 4 kodeksy (Toruń, 2xKraków, Wrocław). Węgry mają 55 tych zabytków.

Prawników irytować może niebezpieczna ignorancja prawna.

Od samego odzyskania niepodległości tworzono w Polsce system ochrony dziedzictwa kulturowego - by ratować to, co zostało po wojnach, zaborach, grabieżach. Jedną z podstawowych zasad, znanych także z prawodawstwa krajów znacznie bogatszych w zabytki niż Polska, jest zakaz pozbywania się cennych zabytków. Takie przepisy obowiązują i to właściwie powinno zakończyć sprawę. Tymczasem autorzy ustawy wprowadzają prosty jak drut wytrych i w art. 6 zapisują, że „do przekazania Kodeksu na rzecz Węgier nie stosuje się przepisów rozdziału 5 ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami” ! To oznacza, że cały kształtowany od 100 lat system ochrony zabytków w Polsce można wyrzucić do kosza, skoro zawsze można zastosować jakiś wyjątek w celu przejęcia dowolnie wybranego obiektu. Na przykład, żeby dać go w prezencie.

Ignorancja polityczna?

Także i nie tylko dlatego, że ustawa to pokaz lekceważenia samorządu i jego praw. Ignorancję widać też w taktyce politycznej. Dam sobie rękę obciąć, że autorzy tego pomysłu nie spodziewali się skali oporu i oburzenia, jakie wywołają. Zabrakło wyobraźni i intuicji, by zrozumieć, że akurat w takim mieście jak Toruń zachowanie historycznej spuścizny zapisane jest w DNA miasta i zgody na taki zabór nie będzie.

Wreszcie ignorancja na poziomie dyplomatycznym.

To absolutna racja, że przekazanie nam decyzją premiera Orbana dziecięcej zbroi Zygmunt Augusta to wspaniały dar i wypada się odpowiednio zrewanżować. To oczywiste. Sprawę powinno się jednak załatwiać tak, żeby rzecz odbyła elegancko, zgodnie z zasadami i bez zgrzytów. Tymczasem załatwia się to z gracją słonia w składzie porcelany. Mam cichą nadzieję, że ze strony węgierskiej - a to przecież nacja ludzi czułych na punkcie honoru - pójdzie sygnał, żeby może odpuścić. W końcu, kto chciałby dostać prezent zabrany wbrew woli prawowitego właściciela? Takich rzeczy nie robi się między przyjaciółmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska