Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o "žPięknej Helenie"

Tekst: Grażyna Ostropolska, zdjęcia: Dariusz Bloch
Smyk, beskid, syrena sport, fiat jamnik, meduza... Z rąk 70-letniego modelarza wychodzą wierne miniatury zapomnianych aut polskiej konstrukcji, a jego wiedza wzbogaca i odkłamuje historię peerelowskiej motoryzacji.

Smyk, beskid, syrena sport, fiat jamnik, meduza... Z rąk 70-letniego modelarza wychodzą wierne miniatury zapomnianych aut polskiej konstrukcji, a jego wiedza wzbogaca i odkłamuje historię peerelowskiej motoryzacji.

<!** Image 2 align=none alt="Image 191481" sub="Zbudowanie wiernego modelu warszawy zabrało Rajmundowi Wróblewskiemu wiele miesięcy. Prawdziwy modelarz nie idzie na łatwiznę, więc nawet kółka tej taksówki pan Rajmund wykonał własnoręcznie. Wszystkie jego modele mają napęd i można nimi sterować">Polskie samochody to jego pasja. Rajmund Wróblewski wie o nich wszystko. Najpierw naprawiał auta w rodzinnym warsztacie, potem przywracał świetność zabytkowym wrakom, a na emeryturze zajął się modelarstwem. Tworzy mikromuzeum polskiej motoryzacji.

- Mam wątpliwą przyjemność być ostatnim Mohikaninem klasycznego modelarstwa - mówi o sobie. Potrafi stworzyć coś z niczego, używa tylko ręcznych narzędzi i wiertarki. - Idę na złomowisko, znajduję kawałek blachy, pręcik lub rurkę i wyobraźnia mi podpowiada, do czego to zastosować - zdradza patent na...<!** reklama>

tanie budowanie

Niewielka kawalerka w wieżowcu to jego dom i warsztat. Modele stoją wszędzie. Te skończone - w pudełkach, zaczęte - tam, gdzie jest wolny kąt. Centralne miejsce zajmuje komputer, bo pan Rajmund nie wyobraża sobie życia bez Internetu. Zamieszcza krótkie filmiki na YouTube i prowadzi blog. Wystawia też swoje modele na Allegro, ale z tak zaporową ceną, by nikt ich nie kupił.

<!** Image 3 align=none alt="Image 191481" sub="Do smyka wchodziło się w specyficzny sposób">- Zależy mi na tym, żeby ktoś je obejrzał i zainteresował się historią polskiej motoryzacji - tłumaczy. Jego 33 filmy można znaleźć na kanale „umiarify”. - Pokazuję, jak zrobić ciekawy model, którego nie da się kupić w sklepie z sieczką i zachęcam młodzież do modelarstwa klasycznego.

Rajmunda Wróblewskiego boli to, że polski rynek zalewają wyroby tandeciarskich firm, a czasopisma modelarskie stały się ich tubą reklamową. Z sentymentem wspomina telewizyjne programy „Zrób to sam” Adama Słodowego, który przez ćwierć wieku uczył Polaków majsterkowania.

<!** Image 4 align=none alt="Image 191481" sub="Tak wyglądała prawdziwa „Piękna Helena”">Modelarska pasja Wróblewskiego łączy się z odkrywaniem historii polskich aut oraz jej odkłamywaniem. Naraził się internautom, gdy ogłosił, że syrena sport, okrzyknięta cudem polskiej motoryzacji, unicestwionym przez Sowietów, była niewiele wartym bublem.

- Stałem się obiektem frontalnego ataku, bo uznano, że...

podniosłem rękę na relikwię

- wspomina napastliwe komentarze. Uważa, że lata 1957-59 (za wczesnego Gomułki) były świetnym okresem dla polskich konstruktorów. Powstało wtedy kilka prototypów aut, mniej lub bardziej udanych. - Zbudowano też wtedy czerwony kabriolet „Syrena Sport”, który - choć wyglądał pięknie - do jazdy się nie nadawał, więc by się nie skompromitować za granicą, zniszczono prototyp - taką tezę stawia pan Rajmund.<!** Image 5 align=none alt="Image 191481" sub="Licencję na polski skuter „Osa” kupiły Indie">

Obala mit

jakoby ten genialny projekt pogrzebano na rozkaz I sekretarza KC PZPR i Sowietów. - Nie znano wtedy metody przyklejania plastikowych elementów do metalowego szkieletu, więc syrena kabriolet ze zdejmowanym sztywnym dachem na pierwszej lepszej polskiej drodze by się rozleciała - wywodzi Wróblewski. Na podstawie zdjęć z archiwalnego numeru czasopisma „Motor” pan Rajmund zrobił model eksperymentalnej syreny sport, sfilmował go i wraz z analizą wad zamieścił w Internecie. Fani polskiej sportówki mocno się tym obruszyli i nie dali za wygraną. W Lublinie powstaje rekonstrukcja syreny sport, która ma być sprawdzianem.

<!** Image 6 align=none alt="Image 191481" sub="To model owianej legendą syreny sport">Pan Rajmund nie zraża się atakami, bo nade wszystko ceni prawdę. Godzi teraz w kolejną motoryzacyjną świętość, bo obala mit o „Pięknej Helenie”. Sugeruje, że zawieszając polsko- i anglojęzyczne napisy „Piękna Helena” na zabytkowym parowozie z Wolsztyna, odwiedzającym polskie dworce, popełniono świętokradztwo.

- Ten potwór nie jest „Piękną Heleną”, bo ta prawdziwa wyglądała tak - pokazuje model polskiego parowozu pośpiesznego Pm 36-1, który w 1937 roku na Wystawie Techniki i Sztuki w Paryżu otrzymał złoty medal za wygląd. - Niestety, ten parowóz w czasie wojny zaginął i nie znamy jego losu - wyjaśnia Wróblewski.

Przeniesienie nazwy „Piękna Helena” na parowóz, który wprawdzie powstał w tym samym czasie, ale odbiega od nagrodzonego klasą i urodą, uważa za nieuprawnione. - To zakłamuje historię - twierdzi. Swój model prawdziwej „Pięknej Heleny” zbudował na podstawie biało-czarnych obrazków i nie jest pewien, czy nadał mu oryginalne kolory. Wiedzę czerpie z archiwalnych czasopism motoryzacyjnych, wyłuskiwanych z bibliotek, targowisk i Allegro.

Dzięki fragmentom Polskiej Kroniki Filmowej z lat 50., zamieszczonych na YouTube, udało się mu się wykonać...

wierny model Smyka

- Wchodziło się do niego przez drzwi, umieszczone w przedniej ścianie nadwozia, która uchylała się ku dołowi - pan Rajmund demonstruje te czynności na swoim modelu. - Na tylne siedzenie trzeba się przesmyknąć między przednimi siedziskami i pewnie stąd wzięła się nazwa tego autka z końca lat 50., polskiego odpowiednika niemieckiej BMW izetta - przybliża historię smyka. Takich aut wyprodukowano zaledwie kilka.

Rajmund Wróblewski uważa, że najlepszym polskim autem mógł być FSM beskid. Jego prototyp wykonano w 1983 roku. - Projekt wybiegał daleko w przyszłość. Rewelacją było nadwozie beskida: przód z krótkim pyszczkiem, ścięta szyba i ogromne wnętrze. Wyprodukowano tylko sześć egzemplarzy, bo już prowadzono rozmowy z Włochami w sprawie cinquecento. Ocalały tylko dwa beskidy. Odkrył je w FSM student, odbywający tam praktykę i kupił za cenę... dwóch kół do „malucha”. Trzeci, zminiaturyzowany beskid stoi w mikromuzeum pana Rajmunda.

Wkrótce dołączy do niego meduza, rówieśnica polskiego mikrusa. Jedyny prototyp meduzy stoi w warszawskim Muzeum Techniki - Nie pasuje mi tam kolor i lampy. Poszukuję czasopisma „Młody Technik” z 1957 roku, w którym opisano to auto i jak je znajdę, dokończę swój model meduzy - zapowiada.

Był też pan Rajmund jedynym posiadaczem polskiego fiata long, tzw. jamnika. - To były dwa rozcięte duże fiaty połączone w jedno auto, które mierzyło pięć metrów i miało 6 drzwi. Chciałem go przekazać do muzeum, ale nie było zainteresowania, więc jamnik trafił do kolekcjonera z Poznania - wspomina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska