Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciach-ciach po reklamach

Redakcja
red
30 tysięcy euro - w sumie niewiele jak za coś, co może do góry nogami wywrócić sporą część polskiego rynku medialnego.

ryszard warta
Nie więcej niż 30 tysięcy euro kosztować ma pomysł na to, jak ograniczyć reklamy w mediach publicznych. Zapłaci Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która poprzez zapytanie ofertowe szuka właśnie autora takiej kompleksowej analizy. 30 tysięcy euro
- w sumie niewiele jak za coś, co może do góry nogami wywrócić sporą część polskiego rynku medialnego. O ile, oczywiście, pomysł zostałby wprowadzony w życie, a nie trafił do szuflady, gdzie pełno już najróżniejszych recept na uzdrowienie polskich mediów publicznych. Skąd taki pomysł? Po pierwsze, choć od trzech lat przychody z abonamentu RTV rosną - w zeszłym roku było tego 750 mln zł zamiast prognozowanych 650 mln
- to i tak pokrywają one tylko część wydatków na programy misyjne. Po drugie, wiadomo od lat, że system poboru abonamentu to kpina - na ponad 13 mln gospodarstw domowych zarejestrowane odbiorniki ma jedynie 6,7 mln, a płaci jeszcze mniej. Po trzecie, wciąż wisi pytanie o konstytucyjność tej daniny. Wątpliwości co do tego ma np. rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz, która w swym niedawnym liście do minister kultury i sztuki wyraża nadzieję, że „zostaną podjęte pilne prace nad dostosowaniem poboru abonamentu radiowo-telewizyjnego do standardów konstytucyjnych”. Słodko to brzmi, prawda? Po czwarte zaś i najważniejsze, kalkulacja KRRiT jest, jak rozumiem, taka: za czas jakiś - o czym zresztą słyszymy już od lat - abonament RTV zastąpiony zostanie opłatą audiowizualną w wysokości, powiedzmy, 10 zł miesięcznie, ale pobieraną skutecznie, np. razem z rachunkiem za prąd. A większa skuteczność oznacza, że do mediów publicznych wpłynie więcej środków publicznych. A jeśli tak, to można ograniczyć reklamy.
W eleganckim świecie też podobnie kombinują. Od stycznia 2009 roku w kanałach francuskiej telewizji publicznej nie ma reklam między godz. 20 a 6. Pierwotnie reforma szła zresztą jeszcze dalej - docelowo w roku 2015 reklamy miały zniknąć zupełnie, ale chyba nie znikną, bo nad Sekwaną już się zastanawiają, czy nie przesunąć tego zakazu reklamowego na godz. 20.35.
Wracając na nasze podwórko, w wersji optymistycznej efekt tego cięcia reklam będzie taki: wpływy reklamowe mediów publicznych spadną, ale środki z opłaty audiowizualnej zapewnią im finansową stabilność, natomiast czystym zyskiem będzie wzrost jakości oferty, bo gdzie mniej komercji, tam więcej rzeczy wartościowych. Jest też i mniej optymistyczny scenariusz: znaczna część wpływów reklamowych przepłynie po prostu do komercyjnej konkurencji, a jest się o co bić, bo w takiej TVP wpływy reklamowe spadają, ale to wciąż są bardzo duże pieniądze - ponad 900 mln w zeszłym roku (dane Starlink). Efekt będzie jednak odwrotny od pożądanego, bo nadawcy publiczni jeszcze bardziej będą się komercjalizować, by zachować przynajmniej minimum kurczących się udziałów w rynku reklamowym. Pozostanie tylko w ogóle zrezygnować z telewizji. Choćby po to, żeby zaoszczędzić na prądzie.cp

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska