Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarna śmierć, ospa i inne cholery, czyli o zarazach, jakie przed wiekami nawiedzały Toruń [Retro]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Chrystus na tle mroków Szeolu, malowidło z kościoła świętych Janów w Toruniu. Jest dość niezwykłe, więc obrosło legendami. Jedna z nich mówi, że jest pamiątką po epidemii dżumy, a jeśli spojrzy się na nie pod odpowiednim kątem, widać ludzką czaszkę. Zwolenników ma również teoria przeciwna, według której malunek jest dziełem jakiegoś średniowiecznego pacykarza, który nie poradził sobie z postacią Chrystusa. Dlaczego jednak człowiek pozbawiony talentu miałby mazać po ścianach głównej świątyni Starego Miasta?Czarno-białe malowidło w pełnym barw kościele, na pewno działa na wyobraźnię. No i jeszcze te znaki u góry... Co oznaczają? To data. 1 czyli tysiąc, połowa ósemki, zatem czterysta, dalej połowa X - rzymskiej 10. Skoro połowa, to znaczy pięć. No i na koniec 8. Zwykłe osiem, bez żadnego szyfru. Razem daje to 1458.
Chrystus na tle mroków Szeolu, malowidło z kościoła świętych Janów w Toruniu. Jest dość niezwykłe, więc obrosło legendami. Jedna z nich mówi, że jest pamiątką po epidemii dżumy, a jeśli spojrzy się na nie pod odpowiednim kątem, widać ludzką czaszkę. Zwolenników ma również teoria przeciwna, według której malunek jest dziełem jakiegoś średniowiecznego pacykarza, który nie poradził sobie z postacią Chrystusa. Dlaczego jednak człowiek pozbawiony talentu miałby mazać po ścianach głównej świątyni Starego Miasta?Czarno-białe malowidło w pełnym barw kościele, na pewno działa na wyobraźnię. No i jeszcze te znaki u góry... Co oznaczają? To data. 1 czyli tysiąc, połowa ósemki, zatem czterysta, dalej połowa X - rzymskiej 10. Skoro połowa, to znaczy pięć. No i na koniec 8. Zwykłe osiem, bez żadnego szyfru. Razem daje to 1458. Szymon Spandowski
Z dr Katarzyną Pękacką-Falkowską z Katedry i Zakładu Historii i Filozofii Nauk Medycznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu rozmawiamy o zarazach, które kiedyś nękały Toruń, oraz o sposobach walki z nimi.

Zarazy przed wiekami nie spadały na nas niespodziewanie?

Absolutnie nie, na ogół wszyscy byli przygotowani na to, co się stanie. Tylko w sytuacjach, gdy zaraza przychodziła po raz pierwszy, to był apokaliptyczny dopust boży. Coś w stylu Disease X, o której w swoim raporcie informowała dwa lata temu Światowa Organizacja Zdrowia. Co to jest? To choroba całkowicie nowa, której nie znamy, nie rozumiemy, z czym się nigdy wcześniej nie zetknęliśmy, a z czym trzeba walczyć posiadając wiedzę, jaką mamy na temat wszystkiego, co się do tej pory zdarzyło. Taką chorobą była średniowieczna Czarna Śmierć. Po tzw. dżumie Justyniana i kolejnych kilku epidemiach, pustoszących ziemie basenu Morza Śródziemnego do mniej więcej szóstego wieku naszej ery, zaraza zniknęła i ponownie uderzyła w Europę dopiero w roku 1348. O pladze ze starożytności ludzie wtedy już nie pamiętali i ta nowa była dla nich właśnie „Disease X”; nie wiedzieli, co to jest.
Inną taką chorobą w Europie był syfilis. Oczywiście, gdy pojawił się po raz pierwszy, bo później nauczono się z nim żyć. W Ameryce Środkowej i Północnej czymś takim była natomiast czarna ospa. Ta choroba Starego Świata była dla Indian zupełnie nowa. Europejczycy, podobnie jak Chińczycy, doskonale jednak wiedzieli, jak sobie z nią radzić, aby ochronić przynajmniej część populacji.

Polecamy

Jak na przykład?

Obok izolacji stosowali wariolizację. Albo wprowadzali pod skórę materię ropną z krwią, albo sproszkowane świeże strupy drogą wziewną przez nos. Chodziło o to, aby pacjent przeszedł tę chorobę w sposób w miarę kontrolowany i dzięki temu zabezpieczył się prze nią. W Toruniu coś takiego w drugiej połowie XVII wieku praktykował lekarz miejski Simon Schultz. Przeprowadzał pierwsze wariolizacje na dzieciach mieszczan toruńskich.

Z jakim skutkiem?!

To się absolutnie nie przyjęło. Wychodziło poza wszystkie akceptowalne schematy działania, myślenia itd.

Nie dziwię się.

W Gdańsku jednak, w latach 20. XVIII wieku, lekarz Johann Philipp Breyne przeprowadził taką procedurę na własnych dzieciach. Metoda ta zyskiwała coraz więcej zwolenników, zresztą Johanna Schopenhauer, matka Artura Schopenhauera, w swoich wspomnieniach gdańskich szczegółowo opisuje, jak pod koniec XVIII wieku została w ten sposób zabezpieczona przed ospą prawdziwą.
Później Edward Jenner wymyślił szczepionki ochronne i one w XIX wieku zaczęły się upowszechniać, oczywiście od razu spotykając się z oporem. Ruch antyszczepionkowy pojawił się więc razem ze szczepionkami.

Wracając do toruńskich eksperymentów Schulza, co jeszcze o nich wiadomo?

Schulz został lekarzem miejskim w 1651 roku. Badania prowadził w roku 1652, 1656 albo w 1664. W trakcie którejś z tych zaraz, niestety jednak nie napisał, której. Zarażał dziecko od dziecka i wspominał, że być może by się to udało, jednak dzieci czuły zbyt dużo strachu. Co ważne, w tamtych czasach ludzie uważali, że strach jest realnym akceleratorem powstawania i utrzymywania się chorób. Jeżeli ktoś się boi, zmienia się jego konstytucja cielesna i tym samym staje się on podatniejszy na zachorowanie. Stąd wzięły się pomysły, aby ten, który zaczyna chorować, wypił np. szklanicę dobrego reńskiego wina itp.

Dziś lekarze znów zastanawiają się nad rolą stresu… A kiedy w Toruniu pojawiła się pierwsza epidemia?

Już w 1352 roku. Wiemy o niej jednak tylko tyle, że do Torunia przyszła śmierć. Możemy zakładać, że dżuma przybyła wówczas na wozach kupieckich z Gdańska, albo w ten sam sposób z Westfalii bądź Frankonii. Zarazy na ogół docierały do miast z kupcami, z ludźmi uciekającymi z miejsc, gdzie panowała epidemia, albo z wojskiem.

Czyli razem z dużymi grupami ludzi.

Niekoniecznie dużymi. Uciekinierzy przemieszczali się też w małych grupach. Wystarczało, aby w uciekającej rodzinie była jedna zarażona osoba…

Polecamy

Mówiła Pani, że o epidemii z 1352 roku w zasadzie nic nie wiemy. W takim razie, która zaraza jest dobrze opisana?

W 1703 roku, podczas bombardowania szwedzkiego, spłonęło toruńskie archiwum miejskie. W związku z tym nie mamy szerokiego materiału na temat wcześniejszych zaraz. Wiemy, że były one kataklizmami, że w Toruniu oprócz dżumy szalała m.in. ospa, czerwonka, dur, choroba węgierska, jednak dobrze udokumentowana jest dopiero epidemia dżumy w latach 1708–1711.

Przepraszam, a co to jest choroba węgierska?

To jest coś, czego dziś już nie mamy. Choroba występowała w XVII wieku, możemy zgadywać, że był to albo dur, albo czerwonka. Cztery wieki temu ludzie uważali, że pojawiała się ona razem z teatrem wojennym i brała się ze strachu. Gdy człowiek się boi, imaginuje sobie różne rzeczy, i z tego wielkiego strachu, sprowadza na siebie chorobę.

O zarazie 1708 roku mamy mnóstwo informacji. Torunianie, o tym, że się ona zbliża, wiedzieli z dużym wyprzedzeniem?

O tym, że zaraza jest na ziemiach Rzeczypospolitej torunianie wiedzieli już od 1704 roku. Wtedy dżuma zaczęła pustoszyć Małopolskę. Z każdym rokiem było coraz więcej informacji na temat pochodu zarazy. Prawdziwe zainteresowanie tym, co się dzieje, w Toruniu zaczęło się wraz z 1708 rokiem. Informacje na ten temat docierały do miasta pocztą, czy poprzez posłańców. Władze Torunia wysyłały własnych gońców do różnych okolicznych miejscowości, aby na własne oczy przekonali się, jaka tam jest sytuacja. Dlaczego? Ponieważ, gdy na przykład zaraza wybuchła w Inowrocławiu, to inowrocławianie pisali do Torunia listy, że u nich nic się nie dzieje.

O! Taki nieuzasadniony optymizm w obliczu poważnego zagrożenia, wygląda znajomo.

Miasta nie chciały tracić swojej pozycji gospodarczej, w związku z tym nieco naginano rzeczywistość. Aby dowiedzieć się, jak jest naprawdę, inne miasta wysyłały zatem swoich ludzi. Były to osoby opłacane ze środków miejskich, które jechały incognito, a później wracały i opowiadały rajcom, co się dzieje. Na tej podstawie można było przedsiębrać pewne środki ochronne. Wbrew temu, co możemy sobie dziś myśleć, obieg informacji był wtedy bardzo intensywny. Kiedy np. w czerwcu 1708 roku, czyli na ponad dwa miesiące przed zarazą, w Toruniu pojawiły się pogłoski, że Krotoszynie i w Kole panuje morowe powietrze, torunianie wysłali tam posłańca, który to sprawdził. Co poza tym? Miasta wymieniały informacje między sobą, chodziło o to, aby ograniczyć przepływ ludności i towarów. Na tej podstawie wystawiano tak zwane listy i paszporty zdrowia. Były w nich opisy, jak ktoś wygląda i co wiezie. Te dokumenty były drukowane lub pisane odręcznie, dla Torunia mamy XVIII-wieczne formularze miejskich paszportów dżumowych drukowane w drukarni Gimnazjum Akademickiego. Tam była informacja o tym, że ktoś przybywa ze zdrowego powietrza. Przyjeżdżając do kolejnego miasta, posiadacz tego dokumentu był zobowiązany go podbić. Jeżeli ktoś takiego dokumentu nie miał, był kierowany za miasto na kwarantannę, w Toruniu była ona np. na Smólniku.

Jak to wyglądało?

W dokumentach jest tylko mowa o budach w polu. Wiadomo, że przy ich budowie było zatrudnionych kilka osób, ale jak te konstrukcje wyglądały, tego nie wiemy. W odróżnieniu od lazaretu, bo o nim wiemy całkiem sporo. Co ciekawe, gdy już zaraza wybuchała, takie budy w polu były również wznoszone dla mieszkańców miasta, którzy nie chcieli być izolowani w lazarecie. Bo w tamtych czasach ludzie mogli być izolowani w różnych miejscach: najbiedniejsi trafiali do lazaretu, bogaci natomiast przechodzili kwarantannę we własnych domach. Na parterze, drzwi i okna takich kamienic zabijano od zewnątrz deskami, malowano na nich również specjalne znaki. Na ogół były to białe albo czerwone krzyże, coś takiego widać w filmie „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga. Czasami właściciele takich kamienic musieli również wywiesić na dachu snopek siana. Osoby, które nie chciały zostać w takim domu, bo bały się chorych i były zdrowe, mogły opuścić miasto, ale musiały przez nie przejść w specjalnym konwoju i były objęte kwarantanną w tych budach w polu. Gdyby wróciły do miasta, zostałyby skazane na śmierć.
*****************************************
Dlaczego? O tym, a także o próbach walki z dżumą, o zbrodni w toruńskim lazarecie i o tym, gdzie chowane były toruńskie ofiary dżumy, nasza rozmówczyni opowie niebawem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska