MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czarne chmury nad Get Wellem. Będzie walka o utrzymanie? [ZDJĘCIA]

Piotr Bednarczyk
Menedżer Jacek Frątczak (w środku) na razie może być średnio zadowolony z Rune Holty  (z prawej) i wcale z Nielsa Kristiana Iversena
Menedżer Jacek Frątczak (w środku) na razie może być średnio zadowolony z Rune Holty (z prawej) i wcale z Nielsa Kristiana Iversena Sławomir Kowalski
Po porażce w Zielonej Górze Get Well może praktycznie zapomnieć o awansie do play off. Zanosi się za to na ciężką walkę o utrzymanie. Kibice mają już tego powoli dość. W Zielonej Górze po porażce 40:50 dali temu wyraz, skandując „Co to jest?” lub „Gdzie jest Frątczak” oraz nazwisko Michaela Jepsena Jensena, zawodnika, dla którego zabrakło miejsca w toruńskim zespole, a w niedzielnym meczu zdobył więcej punktów niż jakakolwiek z „gwiazd” jeżdżących w Get Wellu.

Rozgoryczenie kibiców jest zrozumiałe. To kolejny sezon, w którym toruński zespół prezentuje pokaz niemocy przy dużych nakładach. Feralnego dream teamu z sezonu 2003 nie ma już co przypominać, bo w najnowszej historii klubu z Torunia przykładów mamy aż nadto. Poza „wybrykiem” ekipy Jacka Gajewskiego w sezonie 2016 (srebrny medal) Anioły wystawiają swoich fanów na dużą próbę cierpliwości. W sezonach 2015, 17 i obecnym nasi zawodnicy przynoszą więcej powodów do wstydu niż dumy. Już w zeszłym roku powinni spaść do pierwszej ligi, ale uratowała ich dopingowa wpadka Grigorija Łaguty.

Można zadać pytania - dlaczego po przyjściu do klubu z Torunia niemal wszyscy zawodnicy notują słaby sezon? Dlaczego po odejściu z Torunia niemal wszyscy zawodnicy przypominają sobie, jak się jeździ? Dlaczego kontraktowano kiedyś młodych-gniewnych Maksa Frickego i Bradyego Kurtza, a teraz zdobywają oni punkty dla innych klubów? No i - w końcu - dlaczego tak fatalnie wypada praca z młodzieżą? Trenerów było kilku (Jan Ząbik, Mirosław Kowalik, Jacek Krzyżaniak, Robert Kościecha, teraz Karol Ząbik), a efekty tego - bardzo mizerne. Poza Pawłem Przedpełskim, który był „samorodkiem”, od czasów Adriana Miedzińskiego i Karola Ząbika nie wychowano żadnego wartościowego juniora. Igor Kopeć-Sobczyński jeździł lepiej dwa lata temu niż teraz. Kiedyś błyszczał w miniżużlu razem m. in. z Michałem Gruchalskim. Dziś ten drugi wygrywa w Lesznie z Dominikiem Kuberą i Bartoszem Smektałą. A Igor...

ZOBACZ TAKŻE

Teraz przed torunianami cztery arcytrudne mecze (po dwa z Fogo Unią Leszno i Włókniarzem Częstochowa). Komplet porażek przy obecnej dyspozycji jest bardzo realny. Jeśli doszłoby do niego, kolejne spotkanie - z Falubazem Zielona Góra u siebie - byłoby z gatunku „być, albo nie być” - w ekstralidze. Jakiś słabszy dzień mógłby dla Torunia skończyć się katastrofą. Realnie bowiem do końca sezonu pozostałyby im do zdobycia punkty w meczach u siebie z Unią Tarnów i ew. Stalą Gorzów plus ew. jakiś jeden-dwa bonusy. A to do utrzymania może okazać się za mało. Chyba że nagle „strzelby” Frątczaka odpalą, choć na awans do play off chyba to już nie wystarczy.

We wtorek na Motoarenie odbyła się konferencja prasowa zwołana przez Jacka Frątczaka. Dziennikarze czekali na nią z zainteresowaniem, przebijając się prognozami, co zostanie zakomunikowane. Oto, co usłyszeliśmy z ust menedżera:

- Liczyłem na to, że z wyjazdów przywieziemy jakieś punkty, ale - niestety, ciągnie się za nami to, że brakuje nam pięciu - sześciu punktów, żeby wyniki przechylać na swoją korzyść. Walczymy do 12. - 13. biegu i na samym końcu założenie wynikające z naszego składu „szwankuje”. Celowo nie będę mówił o nazwiskach, wręcz przeciwnie, będę bronił swoich zawodników. Wszyscy pracujemy bardzo ciężko. Czasami między nami się „gotuje”, ale to dobrze, lepsze to, niż gdyby chłopcy stali w kącie z chusteczkami. Staramy się w klubie robić wszystko co możemy. To nie jest tak, że sobie czekamy, aż przyjdzie przełamanie. Prawda jest jednak taka, że czasami dopada nas pech. Wydaje nam się, że już jesteśmy w ogródku, już witamy się z gąską, a tu na przykład dochodzi do takiej sytuacji, że po zawodach Polska - Australia w Pile motocykl Jasona Doylea wygląda na znakomity, a już w pierwszym biegu w Zielonej Górze traci silnik. Brakuje nam niewiele, ze dwóch zwycięstw indywidualnych w meczach wyjazdowych. Myślę, że to nie jest aż tak dużo przy tak klasowych zawodnikach, jakich mamy i jakie inwestycje robimy w klubie. Mam apel do całego środowiska żużlowego w Toruniu, by myślało pozytywnie. Cały czas tak myślę i będę ostatnim, który zgasi tutaj światło. Choćbym miał wygryźć dziurę w płocie, żeby wygrać, to to zrobię. Wracając do Zielonej Góry - nie narzekam na stan tamtego toru, to były plotki. Żałuję tylko, że trafiamy na tory, na których trudno się ścigać, bo na razie mamy problemy ze startami. Cieszę się, że właśnie ruszają liga szwedzka i cykl Grand Prix, bo potrzebny nam jest moment przełamania. Skoro mamy w składzie mistrzów świata, to jakiś potencjał w nich musi być. Teraz czeka nas mecz z Unią Leszno (w piątek, 18 maja - przyp. red.). Liczę na kibiców toruńskich, że wspomogą mentalnie moich chłopaków. Zdaję sobie sprawę, że oczekiwania były inne, ale obiecuję, że ciężką pracą odwdzięczymy się fanom za wsparcie. Mecz z Unią jest do wygrania. Będziemy trenowali, a w czwartek za tydzień zaplanowaliśmy kolejny trening punktowany. Tor przygotowujemy praktycznie na okrągło.

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Nie wiesz, jak skorzystać z PLUSA? Kliknij TUTAJ, a dowiesz się więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska