Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas abonamentu mija

Przemysław Łuczak
Rozmowa z IWONĄ ŚLEDZIŃSKĄ-KATARASIŃSKĄ, przewodniczącą Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

Rozmowa z IWONĄ ŚLEDZIŃSKĄ-KATARASIŃSKĄ, przewodniczącą Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.

Co Pani pomyślała, kiedy grecki rząd w ramach walki z kryzysem zamknął media publiczne?

Myślę, że grecki rząd zamknął media publiczne nie w ramach walki z kryzysem, lecz wykorzystał trudną sytuację gospodarczą do swoich celów. Być może nie do końca był zadowolony z pracy tych mediów, zwłaszcza ze sposobu, w jaki relacjonowały one politykę władz wobec ogromnych protestów społecznych w tym kraju. I stąd taka decyzja.

Greckie media publiczne znowu zaczęły działać, ale pewnie czekają je głębokie zmiany. Może Pani wyobrazić sobie podobną sytuację u nas?

Nie, ponieważ w Polsce nikt nie ma zamiaru zamykać mediów publicznych. Mają one bowiem swoje zadania, których nie wypełnią media komercyjne. I na nich przede wszystkim powinny się one koncentrować, co nie zawsze im się udaje robić dobrze. Aczkolwiek warto też pamiętać, że w ciągu ponad 20 lat pracowicie dążyliśmy do stworzenia w Polsce rynku medialnego.

I to, co działo się na nim, uwalnianie kolejnych częstotliwości i wprowadzanie nowych nadawców telewizyjnych i radiowych, przysłużyło się nie tylko gospodarce, ale przede wszystkim lepszemu obiegowi informacji oraz sprawiło, że cały świat i wszystkie formy rozrywki mamy w zasięgu ręki.

Mediom publicznym zarzuca się upolitycznienie. Zgadza się Pani z tym?

Od lat powtarzam, trochę żartem, że, niestety, nie mamy w Polsce królowej. A to oznacza, że nie mamy osoby ani instytucji z takim autorytetem, jak angielska królowa, której nikt nie ośmiela się krytykować, kiedy wpływa na obsadę stanowisk w mediach publicznych. Myślę, że tego rodzaju zarzuty są mniej lub bardziej uzasadnione, ale po nowelizacji ustawy medialnej w 2010 roku, kiedy to wyższym uczelniom oddaliśmy obowiązek typowania kandydatów do rad nadzorczych mediów publicznych, sytuacja w dość istotny sposób poprawiła się. <!** reklama>

Poprawiła się także jakość - zarówno rad nadzorczych jak i zarządów. No, ale każdy zawsze będzie widział, że nie ma tam jego ludzi i wtedy będzie narzekał. Prawdziwe upolitycznienie było wtedy, kiedy na czele mediów publicznych stawali politycy bez odpowiednich kompetencji, bądź o tak wyraźnie zdeklarowanych poglądach, że od razu było wiadomo, że traktują te media jako narzędzie do propagowania własnych idei. Po programie i doborze tematów można oceniać, czy media są upartyjnione, bo co do tego, że media są z natury polityczne, nie ma wątpliwości.

Może telewizja publiczna, narzekająca na kłopoty finansowe, powinna przestać konkurować z prywatnymi stacjami i zamiast zatrudniać drogie osobowości telewizyjne, walczyć o reklamy i wydawać ogromne pieniądze na seriale, zająć się misją publiczną?

Media publiczne mają formułę bardzo specyficznej spółki prawa handlowego. Specyficznej, bo wiele artykułów Kodeksu handlowego w ich funkcjonowaniu jest wyłączonych, na przykład czasem opinia publiczna jest w tej sprawie wprowadzana w błąd, ale one nie muszą wypracowywać zysku. Problem oczywiście powstaje, kiedy mają stratę. Niemniej wszystko to, co wypracowują, mogą przeznaczyć na rozwój techniczny czy na wzbogacanie oferty programowej. Ale jeśli chce się na tym rynku jakoś funkcjonować, trzeba ogromnych nakładów finansowych. Gdybyśmy chcieli bez reklam utrzymać telewizję publiczną, zwłaszcza po rewolucji technologicznej, jaka obecnie dzieje się na rynku medialnym, potrzeba by było kilku miliardów złotych rocznie, mniej więcej tyle samo, ile ma do dyspozycji minister kultury. Uważam, że media publiczne mają prawo ścigać się z mediami komercyjnymi, a wygrywać z nimi powinny jakością i rzetelnością przekazu.

Ale są takie obszary, które wymagają pieniędzy publicznych. Nie wyobrażam sobie, żeby nie były finansowane w ten sposób TVP Kultura, TVP Historia czy programy regionalne. Żadna stacja komercyjna, która bardzo liczy zyski, nie stworzy telewizji regionalnych, bo to są drogie przedsięwzięcia. Rzecz w tym, że wciąż nie ma zgody co do tego, skąd te pieniądze dla mediów publicznych powinny pochodzić. W ogóle jednak strategia telewizji czy radia publicznego powinna uwzględniać realia finansowe.

Czy uprawnione jest twierdzenie, że telewizja i radio publiczne żyją ponad stan, licząc, że budżet państwa i tak je w razie kłopotów poratuje?

To nie jest tak, że budżet państwa pokrywa ewentualne straty mediów publicznych, choć pewne środki, powiedziałabym, że trochę obok ustawy, Ministerstwa Edukacji, Kultury czy Spraw Zagranicznych przekazują na różne programy. W istocie media publiczne nie podlegają żadnemu ministrowi, co zresztą rodzi w efekcie więcej komplikacji i problemów niż przynosi zysków, bo jak przychodzi co do czego, to każdy pyta, gdzie jest minister.

A minister mówi, że media nie są jego instytucjami i bezpośrednio ich nie finansuje. Mieliśmy system abonamentowy, który w momencie, gdy okazało się, że tylko jedna trzecia gospodarstw domowych korzysta z naziemnych nadajników, a reszta z sieci kablowych albo platform cyfrowych, musiał się skończyć. Nie udało się jednak uzyskać także porozumienia w sprawie systemu, który zastąpiłby abonament jakimś innym źródłem finansowania.

Czy nie najlepsza sytuacja finansowa mediów publicznych jest wynikiem jedynie braku wpływów z abonamentu?

Przez całe lata w telewizji i radiu publicznym wydawano gigantyczne pieniądze, bo abonament był pewny. I wtedy mieliśmy jakieś tańce na lodzie, na wodzie czy Bóg wie co jeszcze. I to wszystko było traktowane jako misja, nikt dokładnie w te rachunki nie zaglądał. Oczywiście, długo panowało w mediach publicznych przeświadczenie, że w razie czego, jest jeszcze abonament. Przeciwko temu z kolei protestowały media prywatne, które dysponowały tylko środkami z reklam, słusznie skarżąc się na nierówną konkurencję. Dopiero przy okazji nowelizacji z 2010 roku wprowadzono m.in. zasadę, że o pieniądze z abonamentu aplikują nadawcy publiczni, którzy obok planu finansowania, muszą również uzasadnić, dlaczego dany program spełnia wymogi misji publicznej.

Nawiasem mówiąc, media publiczne od zawsze mają takie przekonanie, niezależnie z jakiej strony sceny politycznej byłby zarząd, że już samo ich istnienie jest misją. Tymczasem misją jest to, czy w telewizji lub radiu publicznym jest porządna debata, edukacja obywatelska, kultura, historia i programy lokalne. Misją mediów publicznych jest wszystko to, czego nie znajdziemy w komercyjnych stacjach.

Czy opłata audiowizualna*, która ma zastąpić abonament, będzie skutecznym lekarstwem na finansowe kłopoty mediów publicznych?

Na razie wiemy bardzo mało na temat opłaty audiowizualnej. Liczę, że minister kultury Bogdan Zdrojewski niedługo przedstawi szczegóły tego rozwiązania. Jeżeli miałaby to być opłata ściągana obowiązkowo na zasadzie parapodatku, to nie wiem, czy obywatelom to się spodoba. Wydaje się jednak, że powinien powstać fundusz mediów publicznych, zorganizowany podobnie jak Polski Instytut Sztuki Filmowej. Otrzymywałby on pieniądze, które zgodnie z dyspozycją ustawową dzieliłby na programy, gatunki, kanały czy pasma, które wymagałyby pieniędzy publicznych. Być może, gdyby to wszystko było bardziej przejrzyste, chęć wnoszenia opłaty przez ludzi byłaby większa. Bo wtedy byłoby wiadomo, że jeżeli chcemy, żeby był Teatr Telewizji, programy regionalne albo dobre reportaże czy dokumenty historyczne, to muszą być na to pieniądze.

Gdyby weszła w życie opłata audiowizualna, nie byłoby już żadnego powodu, żeby do mediów publicznych miał jeszcze dokładać budżet państwa. Deficyt, jaki obecnie ma telewizja publiczna, jest efektem fatalnych umów związanych z Euro 2012, które były podpisane już dawno. Radio natomiast jest w zupełnie dobrej sytuacji. Media publiczne narzekają na swoją trudną sytuację finansową, ale tak naprawdę nie ma zagrożenia dla ich dalszego istnienia.

Kiedy opłata audiowizualna może wejść w życie?

Sądzę, że czeka nas jeszcze gorąca dyskusja na temat wprowadzenia opłaty audiowizualnej, a gdyby nowe przepisy zostały już uchwalone, to będą one musiały jeszcze zostać zaakceptowane przez Komisję Europejską. Przypuszczam więc, zważywszy, że nie mamy jeszcze projektu ustawy, opłata może wejść w życie najwcześniej w 2015 roku.

---------**

* Ministerstwo Kultury chce wprowadzić opłatą audiowizualną, która ma zastapić w przyszlości abonament radiowo-telewizyjny. Jej wysokość ma wynieść nie więcej niż 11 zł. Nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób będzie egzekwowana. Przewiduje się także odejście od obowiązku rejestracji odbiornika telewizyjnego i radiowego.(red)


Teczka osobowa

Polityka, dziennikarstwo i język polski

Iwona Śledzińska-Katarasinska jest przewodniczącą Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Posłanką jest już siódmą kadencję - od 1991, najpierw z ramienia ROAD, potem Unii Demokratycznej i Unii Wolności, a od 2001 r. Platformy Obywatelskiej. Przedtem była dziennikarką łódzkich dzienników. W 1989 r. jako redaktor naczelna współtworzyła łódzki dodatek „Gazety Wyborczej”. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim.

Hobby: lubi czytać książki, choć z powodu polityki ma na to bardzo mało czasu. Ceni piękno polskiego języka. Interesuje się historią.

Lubi podróżować, poznawać nowe światy i nowych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska