Cztery renty na mecenasa

- Gdy walczyłem o życie, adwokat zainkasował 3 tys. zł i na rozprawę przeciwko NFZ wysłał aplikanta, który sprawę przegrał. Zostałem oszukany - twierdzi torunianin. Skargą zajmuje się Naczelna Rada Adwokacka.

<!** Image 2 align=none alt="Image 205648" sub="- Tak samo jak walczyłem o przeszczep, teraz będę walczył o sprawiedliwość - zapowiada Waldemar Wojdan. Uważa, że adwokat go zlekceważył w krytycznym momencie. [ Fot. Jacek Smarz]">Połowa roku 2009 dla Waldemara Wojdana była czasem krytycznym. Mijał drugi rok, odkąd stanął w kolejce do przeszczepu prawego płuca. Życie mężczyzny, cierpiącego od ponad trzydziestu lat na idiopatyczne zwłóknienie płuc, wisiało na włosku.

Do Warszawy nie pojechał

- W Polsce nie mogłem doczekać się dawcy, a NFZ odmawiał mi sfinansowania operacji w Hanowerze, twierdząc, na podstawie notatki z telefonicznej rozmowy, że Niemcy wcale nie są nią zainteresowani. Oni tymczasem czekali na dokumenty z NFZ - relacjonuje Waldemar Wojdan. - W tej sytuacji jedyną szansą było pozwać fundusz.

Chory spotkał się z toruńskim adwokatem Bogdanem Rudym. Przekazał mu projekt pozwu, przygotowany przez prawnika z Urzędu Marszałkowskiego i usłyszał, że „sprawa jest do wygrania”. Termin rozprawy w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie wyznaczono na 14 grudnia 2009 roku.

- Mecenasowi zapłaciłem dokładnie 3050 zł, a rachunek wystawił mi na 2440 zł. Zapewniał, że sprawą zajmie się osobiście, ale do Warszawy wysłał aplikanta. Ten sprawę przegrał - ciągnie pan Waldemar.

Choremu, całkiem bezinteresownie, pomogła wtedy radczyni prawna Danuta Rusińska. W lutym 2010 roku skierowała do Naczelnego Sądu Administracyjnego skargę kasacyjną. W maju NSA przyznał rację torunianinowi. Uchylił zaskarżony wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, uzasadniając, że notatka służbowa (z telefonicznej rozmowy NFZ z Hanowerem) nie może być potraktowana jako dokument służbowy.

<!** reklama>

Jedno zdanie odpowiedzi

Waldemarowi Wojdanowi przeszczepiono jednak płuco w Polsce, w Zabrzu. W lipcu 2010 roku znalazł się dawca.

Kiedy po ciężkiej operacji i rekonwalescencji doszedł do siebie, postanowił rozliczyć się z adwokatem. Uważa bowiem, że należy mu się przynajmniej częściowy zwrot honorarium (stanowi czterokrotność jego renty, której dostaje 700 zł z haczykiem). Twarzą w twarz adwokat potraktował go jednak obcesowo i odprawił z kwitkiem. W połowie ubiegłego roku rencista napisał więc skargę na prawnika do Okręgowej Rady Adwokackiej w Toruniu, której Bogdan Rudy jest członkiem. „Przeprowadzone czynności wyjaśniające nie doprowadziły do stwierdzenia nieprawidłowości w wykonywaniu obowiązków pełnomocnika” - odpowiedziała mu jednym zda- niem rada.

Wojdan poskarżył się zatem do Naczelnej Rady Adwokackiej. Ta 31 stycznia 2012 r. zwróciła akta do Torunia, polecając okręgowej radzie wyjaśnić rozbieżności w skardze i wyjaśnieniach adwokata.

Adwokat: pamięć po 3 latach?

- Wysłanie aplikanta na rozprawę to normalna praktyka - komentuje sprawę Jacek Krężelewski, rzecznik dyscyplinarny ORA. - Zwrot honorarium? To niezwykle rzadkie przypadki. Nawet rezygnując przed rozprawą z reprezentowania klienta, pobieram honorarium.

Bogdana Rudego odwiedziliśmy wczoraj w jego kancelarii. Na nazwisko „Wojdan” zareagował nerwowo. - Ten pan wyprowadził mnie z równowagi. Po 3 latach coś sobie przypomniał! Odmawiam rozmowy na ten temat - usłyszeliśmy.