Zamiast czekać w pogotowiu na zgłoszenie o prawdziwym zagrożeniu, strażacy muszą jeździć do fałszywych alarmów. Częściej niż ludzie, wywołują je elektroniczne urządzenia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 117881" sub="Stanowisko dowodzenia Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej we Włocławku / Fot. Jarosław Czerwiński">W ubiegłym roku w całym powiecie włocławskim strażacy interweniowali 2.134 razy. W samym tylko Włocławku odnotowano 1.213 interwencji. Ponad połowa z nich to pożary. Strażacy nie tylko wyjeżdżają do gaszenia ognia, ratowania ofiar wypadków czy usuwania szkód na przykład po wichurze. Kilka razy w miesiącu wzywani są do pożaru, którego nie było.
- Taki wyjazd, czasami kilku wozów, pociąga za sobą koszty, m.in. paliwa - wyjaśnia Grzegorz Świątkowski, Komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej we Włocławku - Angażowane są siły i środki, które w tym czasie mogłyby być wykorzystane w zupełnie innym miejscu.
W 2008 roku włocławscy strażacy wyjeżdżali do 35 fałszywych alarmów, tylko w grudniu aż 10 razy. Straty z tego powodu można liczyć w tysiącach złotych. Były to najczęściej wyjazdy do obiektów wyposażonych w systemy alarmowe.
<!** reklama>- Czasem czujki z powodu usterki lub na przykład dymu z papierosa, automatycznie sygnalizują pożar - mówi Krzysztof Świątkowski. - Sygnał wysyłany jest do monitoringu z centrum w jednostce ratowniczo-gaśniczej przy ulicy Płockiej. Od razu wysyłamy wozy.
Na miejscu może okazać się, że pożaru nie ma.
- Nie karzemy jednak w takim przypadku i nie obciążamy kosztami - zapewnia Dariusz Politowski, rzecznik prasowy włocławskiej straży. - Wzywamy jedynie do sprawdzenia sprawności systemu.
Wypadki, gdy czujka wzywała strażaków, przytrafiły się m.in. w kinie, hotelach i bankach, kilka razy w Teatrze Impresaryjnym. - To sporadyczne przypadki - mówi dyrektor TI, Jan Polak. - Wynika to ze specyfiki pomieszczeń lub czasami wysokiej temperatury wewnątrz.
Czujki, choć stają się przyczyną nieporozumień, w wielu przypadkach mogą uratować mienie lub życie ludzkie. Nie wszyscy traktują to poważnie. - W jednej z włocławskich instytucji ujawniliśmy gumową rękawiczkę, naciągniętą na czujkę - opowiada Dariusz Politowski. - Pracownicy chcieli pod czujką palić papierosy.
Strażacy często jadą także do sądu lub szkoły. Powodem wezwania są alarmy o rzekomym podłożeniu bomby. Na kilka godzin angażowane są zastępy strażackie. Ostatecznie okazuje się, że zgłoszenia były fałszywe.
O ile strażakom więcej problemu sprawiają elektroniczne urządzenia przeciwpożarowe, to znacznie rzadziej do pożaru wzywani są po telefonach od żartownisiów.
- Dyżurni przyjmujący zgłoszenia mają doświadczenie w rozpoznawaniu fałszywych zgłoszeń - twierdzi komendant Świątkowski. - Doskonale potrafią odróżnić dowcip od prawdziwego wezwania o pomoc. Nasze stanowiska wyposażone są w urządzenia identyfikujące numer telefonu zgłaszającego. W przypadku wątpliwości, można dokonać weryfikacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?