Justyna N. twierdzi, że nie słyszała, by dziecko płakało. Ale nie potrafi też odpowiedzieć na pytanie, czy było martwe. Wsadziła je do podróżnej torby...
<!** Image 3 align=none alt="Image 196207" sub="Dom w Nieżywięciu. Tu urodził się i zmarł synek Justyny [Fot.: Grzegorz Olkowski]">Biały domek z zielonym dachem. Przed nim grządki pomidorów i bujne słoneczniki. To dom państwa W., rodziców Justyny, w Nieżywięciu (powiat brodnicki). Wyfrunęła z niego jako młodziutka dziewczyna. Może za szybko?
„Poród to nie msza święta”
Urodziła sześcioletniego dziś syna, wyszła za mąż. Zamieszkali w Lisewie, wsi w gminie Golub-Dobrzyń. Czym się zajmowała? Po okolicy krążą nieprzychylne opinie.<!** reklama>
Dwa lata temu Justyna urodziła martwą dziewczynkę. Do takiego przynajmniej wniosku doszli golubscy prokuratorzy, nie stawiając jej żadnych zarzutów.
W sierpniu tego roku 25-latka pojawiła się w Nieżywięciu. Czy matce i braciom mogło umknąć, że jest w zaawansowanej ciąży? Trudno powiedzieć. Jeszcze trudniej jednak uwierzyć, że nie słyszeli, co działo się z Justyną w nocy z 31 sierpnia na 1 września. - Poród to nie msza święta - komentują miejscowi.
Po urodzeniu dziecka kobieta włożyła je do torby podróżnej i zaciągnęła zamek błyskawiczny. Następnie torbę ukryła na dnie kosza z brudną bielizną i położyła się spać.
Najprawdopodobniej nie urodziła łożyska, bo po jakimś czasie zaczął się krwotok i bóle. Pogotowie ratunkowe zabrało Justynę do szpitala i tu już nie było wątpliwości. Telefonicznie zaalarmowani policjanci udali się do Nieżywięcia i dokonali makabrycznego odkrycia.
Chłopczyk żył godzinę
- Kobieta zeznała, że nie słyszała płaczu dziecka. Nie potrafiła jednak określić, czy dziecko żyło, czy było martwe. Podjęła działanie, któremu sama się dziwiła z perspektywy czasu. Twierdząc, że dziś by tak nie zrobiła. Wstępne ustalenia z sekcji zwłok mówią, że dziecko płci męskiej żyło godzinę po urodzeniu - mówi Alina Szram, szefowa Prokuratury Rejonowej w Brodnicy. - Z ustaleń śledztwa wynika też, że ojcem biologicznym dziecka nie był mąż kobiety.
Czyżby w tej ostatniej okoliczności szukać trzeba przyczyn dramatu? W Lisewie, do którego się udajemy, o Justynie i jej mężu mówią: „trzymający się na uboczu”.
W skromnym domu zastajemy męża Justyny. Codziennie zawozi syna do szkoły; czuwa nad obejściem. - To wszystko to jej decyzja - rzuca krótko postawny brunet w okularach i odmawia dalszej rozmowy. Miejscowy policjant zapewnia, że nigdy nie musieli tu interweniować w sprawie przemocy domowej, awantur czy pijaństwa.
Z wolnej stopy
Sama Justyna obecnie nadal przebywa w Nieżywięciu. Śledczy wstępnie przyjęli, że dopuściła się dzieciobójstwa (art. 149 Kodeksu karnego). Nie - zabójstwa dziecka czy narażenia go na utratę życia, ale czynu ściśle powiązanego z zaburzeniem dochodzącym u niektórych kobiet na skutek porodu. Przestępstwa, za które maksymalny wymiar kary to pięć lat wiezienia. W praktyce jednak rzadko orzekany, szczególnie bez „zawiasów”. Jeśli dojdzie do procesu, Justyna odpowiadać będzie z wolnej stopy.
Artykuł 149 Kodeksu karnego
„Matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
40 dzieciobójstw średnio odkrywano rocznie w Polsce w latach 2002-2011
700 porzuceń noworodków
przez matki zdarza się średnio w ciągu roku
w polskich szpitalach
5 lat więzienia to maksymalna kara za dzieciobójstwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?