Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Sądu Najwyższego z tym jogurtem

Ryszard Warta
Czy sędziowie Sądu Najwyższego, w pełnym majestacie polskiego prawa, z orłem na piersiach i z gustownymi fioletowo-czarnymi biretami, zajmą się cenami jogurtów, herbatek i innych produktów, dostępnych w sklepach Tesco i Lidl?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Czy sędziowie Sądu Najwyższego, w pełnym majestacie polskiego prawa, z orłem na piersiach i z gustownymi fioletowo-czarnymi biretami, zajmą się cenami jogurtów, herbatek i innych produktów, dostępnych w sklepach Tesco i Lidl?

Nie chodzi o remanent, a o istotny dla nas - zwykłych konsumentów - spór prawny, jaki toczy się od trzech lat między tymi sieciami handlowymi. W ostatniej jego odsłonie krakowski Sąd  Apelacyjny uznał, że Tesco działa zgodnie z prawem, zamieszczając przy cenach swych towarów informacje o tym, ile ten sam artykuł kosztuje w Biedronce i Lidlu. Tesco chce przekonać w ten sposób, że dyskonty wcale nie muszą być tańsze od klasycznych hipermarketów.

<!** reklama>Lidl zareagował złożeniem pozwu i przegrał. Przynajmniej na razie, bo kto wie, czy nie będzie wystąpienia o kasację do Sądu Najwyższego. Rzecz, oczywiście, nie w jogurtach, tylko w tym, co wolno w reklamie i, szerzej, o prawo do informacji. Według krakowskiego orzeczenia, informowanie o cenach w innych sklepach jest zgodne z prawem, a zakazanie takiej praktyki oznacza zakaz stosowania reklamy porównawczej. Bez względu na to, jak ostatecznie zakończy się ten spór, marketingowo źle na tym wychodzi Lidl, bo próbując zablokować możliwość porównywania swych cen daje sygnał, że to porównanie może wypaść dla tej sieci niekorzystnie.

Reklama porównawcza to w świecie reklamowych stworów wciąż gatunek rzadki. A to producent soku uprzejmie informuje, że jego sok „bez cukru” rzeczywiście jest bez cukru za to sok „bez cukru” od konkurencji cukru nie zawiera, ale zawiera za to sztuczne słodziki. Po reklamę porównawczą sięgają czasami telefonie komórkowe i supermarkety z elektroniką, ale generalnie to forma mało popularna. A szkoda, bo - jak tu już kiedyś pisałem - to odmiana reklamy najuczciwsza i dla konsumentów najkorzystniejsza.

Dlaczego więc sięga się po nią tak rzadko? Po części dlatego, że z reguły reklama porównawcza to wypowiedzenie wojny konkurencji. Trup na niej nie pada, ale prawnicy mają zazwyczaj sporo zajęcia, a procesy kosztują. Częściowo dlatego, że reklamowane w ten sposób produkty czy usługi naprawdę, bez typowego dla reklamy bajerowania i czarowania, muszą być w czymś obiektywnie lepsze od konkurencji. Być może także z powodu pokutującego do dziś przekonania, że to niedozwolony rodzaj reklamy.

Owszem, jak najbardziej dozwolony, aczkolwiek polskie prawo jest w tym zakresie tak sformułowane, że można mieć co do tego wątpliwości. Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji mówi, że reklama porównawcza „stanowi czyn nieuczciwej konkurencji, jeżeli jest sprzeczna z dobrymi obyczajami”, z góry jakby zakładając, że ta sprzeczność jest dla niej w jakiś sposób typowa. Nie jest zaś sprzeczna - według ustawy - jeśli spełnia kilka warunków: m.in. nie wprowadza w błąd i „w sposób rzetelny, dający się zweryfikować na podstawie obiektywnych kryteriów porównuje towary lub usługi, zaspokajające te same potrzeby lub przeznaczone do tego samego celu”. Rzetelność w reklamie? A dlaczego nie?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska