Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokąd zmierza polski żużel?

Piotr Bednarczyk
Artur Mroczka (na prowadzeniu) nie czekał na rozwój wypadków w Gdańsku, tylko przeniósł się do Tarnowa. Wygląda na to, że dobrze zrobił...
Artur Mroczka (na prowadzeniu) nie czekał na rozwój wypadków w Gdańsku, tylko przeniósł się do Tarnowa. Wygląda na to, że dobrze zrobił... Łukasz Trzeszczkowski
Dość długo trwało kompletowanie składu drużyn PGE Ekstraligi. W pierwszej lidze pojedzie siedem zespołów, w drugiej może... cztery. Dokąd zmierza polski żużel?

Przypomnijmy - najpierw okazało się, że w najwyższej klasie rozgrywkowej nie wystartuje Włókniarz Częstochowa, który razem ze zdegradowanym Wybrzeżem Gdańsk nie otrzymał licencji, bo nie wypełnił warunków tzw. „licencji nadzorowanej”, przyznanej rok wcześniej. Jednocześnie długo rozstrzygało się to, czy zespół z Rzeszowa, który wywalczył awans, przystąpi do rozgrywek, bo zdegustowana tym, co się dzieje w polskim żużlu właścicielka klubu Marta Półtorak zapowiedziała wycofanie się ze sponsorowania speedwaya. O dużych kłopotach finansowych zaczęto też mówić w Tarnowie.
[break]

Ugaszony pożar

Ostatecznie pożar ugaszono w ten sposób, że zarówno w Tarnowie, jak i Rzeszowie skompletowano oszczędnościowe składy, zaś w miejsce Włókniarza „zaproszono” GKM Grudziądz.
Ten ostatni również „dream teamu” nie był w stanie zebrać, choć „zaszalał” kontraktem z Tomaszem Gollobem. Zaryzykował sporo, bo dyspozycja najlepszego w historii polskiego żużlowca jest jednym wielkim znakiem zapytania. Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że może to być strzał w dziesiątkę, bo bydgoszczanin w dobrej formie może nie tylko być liderem, ale też i magnesem dla kibiców, którzy podratują budżet wykupując bilety.
PGE Ekstraliga (w środę poinformowano, że od tego roku przez trzy lata właśnie taka nazwa będzie obowiązywała) wystartuje więc w komplecie ośmiu drużyn, choć różnica w poziomach prezentowanych przez poszczególne zespoły będzie jednak dość spora (co zresztą nie jest nowością). Stal Gorzów, Unia Leszno, Falubaz Zielona Góra i KS Toruń zdecydowanie bowiem górują nad pozostałą czwórką, czyli ekipami z Tarnowa, Rzeszowa, Grudziądza i Wrocławia.
Dużo gorzej jest w niższych ligach. W Nice Polskiej Lidze Żużlowej, czyli zapleczu ekstraklasy, wystartuje siedem, a nie osiem zespołów, z: Gniezna, Bydgoszczy, Łodzi, Krakowa, Ostrowa, Rybnika i łotewskiego Daugavpils.

Kłopoty sąsiadów

Start Gniezno walczy z zadłużeniami, jakie narobił sobie w trakcie rocznego pobytu w ekstralidze w 2013 roku. W przeciwieństwie jednak do ekip z Gdańska i Częstochowy spłata długów idzie mu nieźle i klub wychodzi na prostą.
Zupełnym przeciwieństwem jest Polonia Bydgoszcz, której działacze walczą z długami powstałymi w poprzednich latach. Najbliższe dni mogą się okazać decydujące dla dalszych losów klubu. Działacze zwrócili się z dramatycznym apelem do radnych miejskich o dodatkową dotację 1,5 miliona złotych, bo tyle potrzebują do końca lutego na spłacenie części długów wobec zawodników, Anglików z BSI (za organizację Drużynowego Pucharu Świata) oraz różnych instytucji i firm (np. ochroniarskiej). Radni patrzą jednak na ten pomysł niechętnie.
- Od 2009 roku Polonia przychodzi z prośbą o zasypanie dziury w budżecie. Kolejni działacze obiecują, że to już ostatni raz. Potem okazuje się, że coś się „nie spięło”. I sytuacja powtarza się co roku. Jaką mamy gwarancję, że teraz nie będzie podobnie? Co mamy powiedzieć innym klubom? Komu zabrać, aby dać Polonii? - mówi wyraźnie wzburzony Maciej Zegarski, przewodniczący bydgoskiej Komisji Sportu.
Dodajmy, że nad naszymi sąsiadami „wisi” jeszcze kredyt w wysokości 2,4 miliona złotych. Pierwsza rata, 400 tys. zł, ma być spłacona do końca tego roku.
Istnieje nawet zagrożenie, że Polonia wycofa się z rozgrywek i wystartuje od najniższej klasy rozgrywkowej.
Na szczęście pozostałe pierwszoligowe ekipy powinny jakoś przetrwać ten rok. Choć „różowo” i u nich nie jest. W najlepszej sytuacji wydają się być Dreier Ostrovia oraz Orzeł Łódź.

Najgorzej w II lidze

Problemy Ekstraligi i jej zaplecza to jednak nic w porównaniu z tym, co się dzieje w II lidze.
Do połowy lutego Włókniarz i Wybrzeże miały czas na zawarcie porozumienia z zawodnikami, którym spółki zalegały pieniądze i Polskim Związkiem Motorowym. Wcześniej, w grudniu, otrzymały licencje warunkowe. Gdy jednak w połowie obecnego miesiąca okazało się, że oba kluby nie zawarły wspomnianych porozumień, Prezydium Zarządu Głównego PZM podjęło decyzję, że nie przyzna stowarzyszeniom z obu miast (które chciały zastąpić spółki władające klubami) licencji na starty w II lidze w tym sezonie. Podobno łączne długi obu ekip wobec zawodników wynosiły siedem milionów złotych. Kluby zaproponowały żużlowcom ugody - Gdańsk chciał spłacić 40 procent zaległości (przez trzy lata), Częstochowa - 70. Na to zawodnicy się nie zgodzili.

Cień szansy

- Istnieje jeszcze cień szansy, że oba kluby wystartują w lidze - mówi nasz informator. - Gdyby udało im się szybko zawrzeć porozumienie, proces licencyjny mógłby być wznowiony. Do niektórych byłych zawodników z Gdańska dotarło to, że mogą nie odzyskać już niczego z zaległości, a - podobno - klub zwiększył do 50 procent ofertę spłaty zadłużenia. Gorzej wygląda to w Częstochowie. Tam radni zmniejszyli dofinansowanie z zaplanowanych 400 do 200 tysięcy złotych. Działacze rozkładają ręce i być może w ogóle przestaną się bawić w żużel, nie będą wystawiali nawet zawodników do zawodów młodzieżowych.
Decyzja Prezydium ZG PZM rodzi też wiele innych problemów. Ponieważ prawdopodobnie nie wystartuje w rozgrywkach drużyna Kolejarza Opole, w lidze pozostałyby... cztery drużyny! Działacze z Krosna, Lublina, Piły i Rawicza już narzekają, że przez to rozgrywki staną się nieatrakcyjne dla kibiców. Pozostaje problem z ich systemem. Najbardziej logiczna wydaje się „podwójna” runda zasadnicza (czyli po dwa razy każdy z każdym mecz i rewanż) bez fazy play off. Gdyby bowiem obowiązywał play off, w fazie zasadniczej mecze nie miałyby praktycznie żadnej stawki.
Inny problem mają sami zawodnicy. Tak ci, którzy wcześniej jeździli w Wybrzeżu i Włókniarzu jak i ci, którzy zdążyli podpisać z nimi kontrakty na zbliżający się sezon. Ci pierwsi mogą wcale nie dostać już swoich zaległych pieniędzy. Niektórzy z nich (np. Rosjanie Emil Sajfutdinow i Grigorij Łaguta) zastanawiają się nawet nad pozwaniem do sądu władz polskiego żużla, bo ich zdaniem to one, przyznając licencję nadzorowaną Włókniarzowi, doprowadziły do pogorszenia ich sytuacji.
Sytuacja drugich (a jest ich dokładnie 27) jest o tyle niekomfortowa, że wprawdzie dostali wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, ale reszta klubów ma już praktycznie skompletowane składy (okres transferowy skończył się bowiem 31 stycznia) i nie poszukuje raczej kolejnych zawodników. Ci, którzy związali się z ekipami z Gdańska i Częstochowy, zostali więc na lodzie.

Nie za późno?

Decyzję Prezydium ZG PZM jedni chwalą inni ganią. Zwolennicy zwracają uwagę na fakt, że kiedyś trzeba było zrobić odważny krok, by działacze, którzy nie wywiązują się z zobowiązań, nie czuli się bezkarni. Przeciwnicy zwracają uwagę na to, że trzeba było takie decyzje podejmować wcześniej, a nie w momencie, gdy do rozpoczęcia rozgrywek pozostaje niewiele ponad miesiąc. I że biją one nie tylko w niesolidnych działaczy, ale też i zawodników.
- Gdyby w poprzednich latach procesy licencyjne były procesami licencyjnymi z prawdziwego zdarzenia, do obecnej sytuacji mogłoby nie dojść - twierdzi menedżer KS Toruń Jacek Gajewski. - Przypadki Gdańska i Częstochowy są nieco inne. W tym pierwszym stowarzyszenie było głównym udziałowcem spółki i w dużym stopniu odpowiedzialność powinna spaść na nie. W Częstochowie nie było powiązane ze spółką. Aczkolwiek ja też słyszałem o tym, że w Gdańsku może sprawa zostanie wyprostowana.

Wina leży pośrodku

- To zło nie stało się w ostatnich miesiącach, ale kumulowało się w ostatnich latach - dodaje Gajewski. - Wprowadzono licencję nadzorowaną, co jako tako zafunkcjonowało w Gnieźnie, ale w Częstochowie i Gdańsku już nie. Spory wpływ na obecną sytuację miała też reorganizacja rozgrywek ekstraligi i zmniejszenie drużyn z 10 do ośmiu. Od razu mówiłem, że te trzy drużyny, które spadną w jednym sezonie, będą miały dramatyczną sytuację i to się potwierdziło, najbardziej w Bydgoszczy i Gnieźnie. Nie zrzucałbym więc całej winy na działaczy klubowych, których nieraz ponosiła fantazja i nie dopasowywali oczekiwań do możliwości. Błędy popełniły też żużlowe władze, które powinny kreować rozwój dyscypliny. Nie jest za ciekawie dla żużla, skoro ubywa ośrodków. Zamiast się rozwijać, mamy regres.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska