Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat pod ścisłym nadzorem

Małgorzata Oberlan, fot. Sławomir Kowalski
Gdy czteroletnia Amelka wypadała z okna bloku przy ul. Pogodnej we Włocławku, jej matka miała 3 promile alkoholu we krwi, a konkubent 1,8. Rodzina była pod nadzorem pracownika socjalnego, kuratora sądowego i na oku policjantów. I nic to nie dało.

Gdy czteroletnia Amelka wypadała z okna bloku przy ul. Pogodnej we Włocławku, jej matka miała 3 promile alkoholu we krwi, a konkubent 1,8. Rodzina była pod nadzorem pracownika socjalnego, kuratora sądowego i na oku policjantów. I nic to nie dało.

<!** Image 2 align=none alt="Image 196957" sub="Edyta Wiśniewska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie we Włocławku, i Kinga Maślanka, rzeczniczka ośrodka, nad dokumentacją „przypadku z Pogodnej”. Na zdjęciu obok blok, w którym doszło do tragedii.">

To było popołudnie 18 września. Fakt, że był to wtorek, nie ma żadnego znaczenia, bo dla 33-letniej Beaty wtorek od piątku czy soboty raczej się nie różnił.

Przed trzema laty sąd ograniczył jej prawa rodzicielskie wobec obu córek: 13-letniej dziś Ewy i młodszej Amelki. Powód? Problem alkoholowy i niedopełnianie obowiązków rodzicielskich. Starsza dziewczynka trafiła do dziadków, których ustanowiono rodziną zastępczą. Malutka do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Po pół roku, decyzją sądu, wróciła do Beaty.

Ale kobieta pić nie przestała.

On wyszedł po wódkę

18 września Beata piła w mieszkaniu konkubenta Janusza przy ul. Pogodnej 1. U tego narzeczonego mieszkała z Amelką od maja zeszłego roku. Z ojcem dziewczynki rozstała się dawno. Założył drugą rodzinę. Ostatni adres, znany pracownikom socjalnym, zaczyna się od słów „Zakład karny”.

- Około godz. 18 ktoś anonimowo zaalarmował policję, że przy Pogodnej dziecko wypadło z okna na drugim piętrze. Jak się okazało, matka miała we krwi 3 promile alkoholu, a jej konkubent 1,8. Gdy dziewczynka wypadła, akurat nie było go w mieszkaniu. Wyszedł po kolejną wódkę - relacjonuje Krzysztof Kwiatkowski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku.

Amelka w ciężkim stanie, z uszkodzeniami narządów wewnętrznych, trafiła do szpitala na Bielanach w Toruniu. Przeszła dwie operacje. Żyje, ale jasności co do stanu jej zdrowia w przyszłości nie ma. Beata i Janusz, w sztok pijani, wylądowali w areszcie.

Chlanie przy trzepaku

- Było do przewidzenia, że prędzej czy później dojdzie do jakiejś tragedii - twierdzi pan Edward, który mieszka przy ul. Pogodnej. - Kiedy Beata była trzeźwa, to ładnie zajmowała się małą. Najczęściej siedziała z nią w piaskownicy. Ale gdy się zebrali towarzystwem na ławce przy trzepaku, to już było inaczej. Chlali co było: wódę, piwo, wino. Wciągali kreski. Nie trzeba było specjalnie podglądać, bo się nie krępowali. A mała? Szwendała się wtedy samopas po osiedlu.

Starsza sąsiadka z tego samego bloku mówi, że odgłosy awantur z mieszkania Janusza dobiegały nieraz. Młodsza, że nawet w środku nocy Amelka szukała ratunku u sąsiadów.

Pracownicy socjalni pytają, dlaczego sąsiedzi nie wykręcali numeru „112” i dlaczego języki niektórym rozwiązały się dopiero po tragedii. Im, gdy przychodzili na wywiad środowiskowy, nikt z sąsiadów niczego podobnego nie sygnalizował.

Socjalni: symptomów nie było

Kinga Maślanka, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie we Włocławku podkreśla, że z takimi podopiecznymi jak Beata nie pracuje się łatwo. Dlaczego? Bo kobieta „skakała po rejonach”, czyli często zmieniała adres. A co za tym idzie - zmieniali się opiekujący się nią pracownicy.

Przez krótki czas Beatą MOPR nie interesował się wcale. To było kilka miesięcy w 2009 roku, kiedy kobieta poszła do pracy, by odzyskać Amelkę. Decyzją sądu mała wróciła do niej w lipcu. W październiku Beata już zgłosiła się do ośrodka po zasiłek.

- Od tego czasu pracownicy socjalni odwiedzali kobietę regularnie - raz w miesiącu. Nigdy nie spotkali jej nietrzeźwej - podkreśla Edyta Wiśniewska, dyrektorka MOPR-u. - Ostatni raz nasz pracownik był w mieszkaniu przy ul. Pogodnej tydzień przed wypadkiem, ale podopiecznej nie zastał. Żadnych symptomów mogącej się wydarzyć tragedii nie odkrył. Zawsze wcześniej kobieta była trzeźwa, a dziecko zadbane. Nasz pracownik wiedział, że dla tej rodziny sąd ustanowił kuratora. Podopieczna ukryła przed nim jednak to, że młodsze dziecko w 2009 roku przebywało w placówce opiekuńczo-wychowawczej.

Interwencje małego kalibru

Jak podkreśla dyrektor Wiśniewska, kurator sądowy również regularnie odwiedzający Beatę, nie odkrył niczego niepokojącego. W jego dokumentacji od 2010 roku brak jakichkolwiek sygnałów o nadużywaniu alkoholu.

Informacje o tym, że w mieszkaniu przy ul. Pogodnej coś jest nie tak i że ma to związek z używkami, miała za to policja. Tylko w tym roku interweniowała u Beaty i Janusza trzykrotnie. Pierwszy raz po wezwaniu któregoś z sąsiadów, bo „znajomy się dobija”. Drugi raz, gdy doszło do awantury między partnerami. Wówczas pijanego Janusza zabrano na policyjny dołek.

- Było to około godz. 23. Dziecko spało i zdaniem funkcjonariuszy, nic mu nie zagrażało - mówi nadkomisarz Małgorzata Marczak, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji we Włocławku.

Po raz trzeci mundurowi przyjechali na wezwanie Beaty, która nie radziła sobie z awanturującym się konkubentem. Z interwencji nic jednak nie wyszło, bo awanturnika na miejscu już nie zastano.

O działaniach policji MOPR nic nie wiedział. Dlaczego? Bo, kolokwialnie mówiąc, były zbyt małego kalibru.

- Tu nie było oznak przemocy w rodzinie. Gdy takie odkrywamy, naszym obowiązkiem jest powiadomienie MOPR-u i sądu. I tak postępujemy. W tym przypadku podstaw do alarmowania pracowników socjalnych po prostu nie było - uważa nadkomisarz Marczak.

Dokąd trafi Amelka?

20 września, po dwóch dobach trzeźwienia, Janusz i Beata zostali doprowadzeni do prokuratury. Obojgu przedstawiono zarzuty narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 par. 2 Kodeksu karnego). Grozi im do pięciu lat więzienia. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zamknął „opiekunów” na dwa miesiące w areszcie.

- Od razu też skierowaliśmy wniosek do sądu o pozbawienie matki władzy rodzicielskiej - zaznacza prokurator Krzysztof Kwiatkowski. - Tak zdecydowane działanie podyktowane jest faktem, że kobieta miała już ograniczone prawa rodzicielskie.

Co się stanie z Amelką? Czy czterolatka znajdzie bezpieczny dom u dziadków, gdzie przebywa jej starsza siostra Ewa? Zdaniem dyrektorki MOPR-u, to raczej niemożliwie. Dziadkowie mają tak małe lokum, że nie są w stanie przyjąć kolejnego dziecka. Najprawdopodobniej sąd znów zdecyduje o umieszczeniu dziewczynki w jakiejś placówce opiekuńczo-wychowawczej.

Tragiczny brak komunikacji

Dyrektor Edyta Wiśniewska: - W tym przypadku odpowiedzialnych jest kilka instytucji. Zrobimy wszystko, by uszczelnić system i poprawić komunikację między ośrodkiem, kuratorem sądowym i policją. Tak, by zapobiegać podobnym dramatom w przyszłości.

Nadkomisarz Małgorzata Marczuk: - Mechanizm przepływu informacji powinien działać sprawnie w obie strony: od policji do MOPR-u i odwrotnie.

Prokurator Krzysztof Kwiatkowski: - W tym przypadku najwyraźniej zawiodła komunikacja między instytucjami.

PS Imiona matki, konkubenta i dzieci zostały zmienione.


__

Fakty

Można zdążyć na czas

  • 11 września tego roku pracownik socjalny we Włocławku poinformował policję o tym, że na osiedlu Zazamcze (gdzie znajduje się też ul.Pogodna) ośmiomiesięcznym dzieckiem „opiekuje się” trójka pijanych: ojciec miał 2,7 promila, a 19-letnia matka niewiele mniej - 2 promile. Babci alkomatem nie badano, ale była pijana.
  • Dziecko trafiło do placówki opiekuńczej. A KMP we Włocławku skierowała wniosek do sądu wobec bezmyślnych dorosłych.

__

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska