Dzieciaki na haju. Rodzice bywają bezradni

W marcu ub.r. Monika paliła z kolegą marihuanę w szkole. Zostali przyłapani. Od tej pory było już tylko gorzej. W historii zaledwie 15-letniego życia dziewczyny wydarzyło się już wiele złego: dopalacze, amfetamina, ucieczki z domu (m.in. do poznanego przez internet mężczyzny w Słubicach), wynoszenie rzeczy z mieszkania. - 9 grudnia weszłam do łazienki, a pokaleczona Monika siedziała w wannie w wodzie różowej od krwi. Na dnie znalazłam żyletkę. Nazajutrz wezwałam karetkę pogotowia, która zawiozła nas do szpitala psychiatrycznego. Po dwutygodniowej hospitalizacji córka wyszła, ale nadal nie chce się leczyć. Dlatego 14 stycznia złożyłam wniosek do sądu, by ją umieścił w placówce leczącej uzależnionych - relacjonuje pani Maria.

Maciej Gajewski, dyrektor Zespołu Szkół nr 9 przy ul. Rzepakowej, nie wie, czy to dobre rozwiązanie. - Podpowiadaliśmy rodzicom, w jakich placówkach ta uczennica mogłaby przejść terapię. Ale dotąd nie byli w stanie jej doprowadzić. Zamykanie jej na siłę może się źle skończyć - mówi. - Ucznia, który narkotyzował się w szkole z Moniką, udało się skłonić do terapii. Jego matka z nami współpracowała.
Również kurator sądowy nie popiera zamykania dziewczyny. - Z doświadczenia wiem, że w zamkniętej placówce proces demoralizacji takiego dziecka może się pogłębić. Ale zobaczymy, co postanowi sąd. Wypowiedzą się biegli - psycholog i psychiatra.

Monika nie jest odosobnionym przypadkiem w Toruniu. - Niestety, dzieci w tym wieku, uzależnionych od narkotyków, mamy pod opieką więcej - dodaje kurator.
Z plagi zdają sobie sprawę toruńskie szkoły. W Straży Miejskiej wczoraj urywał się telefon od dyrektorów i pedagogów, którzy zgłaszali się do udziału w specjalnym seminarium, poświęconym narkotykom w szkole. Tematu, jak jeszcze kilka lat temu, nie zamiatają pod dywan. Nie da się, skoro uczniowie ćpają nawet w szkole...
PS Imię dziewczyny zostało zmienione.