Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eugeniusz Kijewski sam nie zawinił

PB, KG
Rozmowa z PIOTREM BARAŃSKIM, prezesem koszykarzy pierwszoligowego Polskiego Cukru SIDEn-u Toruń o kulisach zwolnienia ze stanowiska pierwszego trenera Eugeniusza Kijewskiego i planach na przyszłość.

Rozmowa z PIOTREM BARAŃSKIM, prezesem koszykarzy pierwszoligowego Polskiego Cukru SIDEn-u Toruń o kulisach zwolnienia ze stanowiska pierwszego trenera Eugeniusza Kijewskiego i planach na przyszłość.

<!** reklama>

- Wygląda na to, że cierpliwość Pana i zarządu klubu wreszcie się skończyła. Jak doszło do rozwiązania kontraktu z dotychczasowym pierwszym trenerem Eugeniuszem Kijewskim?

- Podczas poniedziałkowego spotkania zarządu klubu postanowiliśmy zaproponować trenerowi zakończenie współpracy. Dzień później nastąpiło rozwiązanie umowy. Chciałbym jednak zaznaczyć, że nastąpiło to za porozumieniem stron. Jest to moim zdaniem dość istotna uwaga. Różnie można o tym mówić, ale doszliśmy do porozumienia takiego, że kończymy współpracę i dziękujemy mu za pracę wykonaną u nas. Chciałbym, abyśmy wszyscy traktowali to jako etap naszego życia. Oceniać go można różnie, z różnych perspektyw. My uważamy, że trener Kijewski włożył wkład pracy w to, abyśmy coś osiągnęli. Przyszedł jednak moment, że być może nasze oczekiwania były dużo wyższe. Spójrzmy też jednak na to, jak wygląda liga. Każdy z każdym może wygrać. Dziękuję trenerowi Kijewskiemu za pracę, jaką włożył, żebyśmy mogli mieć koszykówkę męską w Toruniu.

- Po zwolnieniu Eugeniusza Kijewskiego wszystkie jego obowiązki przejmie dotychczasowy asystent?
- Tak, decyzją zarządu klubu Grzegorz Sowiński obejmuje prowadzenie zespołu.

- Czy będzie miał kogo do pomocy przy zajęciach?
- Rozmawialiśmy z nim na ten temat. Sytuacja jest wyjątkowa. Jeśli on czy my znajdziemy jakieś nazwiska, które pomogłyby mu nawet w najprostszych sprawach, to bezwzględnie otrzyma od nas taką pomoc.

- Celem postawionym przed sezonem był awans do fazy play off. Czy przy obecnej sytuacji w tabeli na sześć kolejek przed końcem rundy zasadniczej wierzy Pan w realizację tego założenia?
- Oczywiście. Gdybyśmy nie wierzyli, to po pierwsze nie miałoby sensu wykonywanie żadnych ruchów, czy w ogóle bawienie się w koszykówkę. Pamiętajmy, że to jest w tej chwili już zawodowy sport. Są to pieniądze do wydawania, ktoś z tego żyje. My z kolei staramy się wywiązywać ze swoich obowiązków tak, jak potrafimy najlepiej. Cel jest niezmienny. Chcemy zagrać w fazie play off. Co przyniosą nam najbliższe mecze, zobaczymy. Jestem przekonany, że najbliższe spotkanie z Krosnem pokaże inną drużynę.

- Słabe wyniki zespołu, to tylko i wyłącznie wina trenera?

- Jeśli mówimy o sporcie zespołowym, a takim jest gra w koszykówkę, to bardzo rzadko bywa, że jest to wina jednego człowieka, czy jednego czynnika. Na pewno jest tak, że po części jest to moja porażka. Zatrudniając trenera, czy zawodnika nie zakładam, że będę się z nim rozstawał. Porażką całego zarządu jest też to, że oczekiwaliśmy czegoś więcej, a mamy to, co jest. Jest to przykre zdarzenie, ale w dwuletniej zawodowej koszykówce, bo tyle profesjonalnie działamy, jest to też nasza nauka. Jakaś część leży też po stronie zawodników, bo widząc coś mogli chodzić do trenera, to oni mogli coś zainicjować, to oni mogli więcej serca włożyć.

- Dlaczego dopiero teraz zdecydowaliście się na zmianę na stanowisku pierwszego trenera zespołu?
- Dlatego, że tak naprawdę brakowało nam chyba, a dziś mogę powiedzieć, że na pewno nie było tej znaczącej kropli, która by to przelała. Już parę razy zaczęliśmy się zastanawiać, ale wówczas zespół odniósł dwa-trzy zwycięstwa. Trudno było wówczas mówić o temacie zmiany trenera. Tak naprawdę nie było wyraźnego impulsu ze strony wyników, zawodników, działaczy czy sponsorów. Jest to dla nas też doświadczeniem, że jeżeli już podejmować takie decyzje, to w połowie sezonu, bo później okazuje się, że żaden zewnętrzny trener nie będzie się już bawił w strażaka. Każdy boi się o swoją własną reputację.

- Trzeba zatem pochwalić Grzegorza Sowińskiego, że podjął się prowadzenia zespołu w tym trudnym momencie?
- Na pewno trzeba mu podziękować za to, że się zgodził. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Troszkę inna jest też rola drugiego trenera, który zna zespół, wie co może, widzi to. Łatwiej jest podjąć decyzję. Z pewnością fakt, że ma mniejszą swobodę niż osoba tworząca zespół od samego początku stwarza pewien dyskomfort. Wiem jednak dobrze i Grzegorz również, że ten zespół był wspólnie kompletowany. Oczywiście pod dyktando trenera Kijewskiego, ale gdzieś element Grzegorza występował.

- Eugeniusz Kijewski przyznawał, że tworzy zespół na lata, z perspektywą awansu do ekstraklasy. Nadal jest chęć walki o grę w Tauron Basket Lidze w najbliższych latach?
- Tak.

- Czy to oznacza, że po tym sezonie będzie Pan szukał nowego szkoleniowca, który miałby zrealizować ten cel?

- Sukcesy albo porażki odpowiadają na takie pytania. To bardzo trudne pytanie, na które chyba nawet nie chciałbym odpowiadać. Powtórzę jednak jeszcze raz. Kto odsuwa zwycięzców? Nikt. Trudne zadanie stoi przed klubem, zarządem, zawodnikami i trenerami, żeby powrócić z pewnej nie do końca akceptowalnej decyzji, aby hala była pełna. Chciałbym prosić, abyśmy wspólnie spróbowali zbudować koszykówkę, a nie ją burzyć. Ostatni mecz pokazał, że kibice w końcówce dużo dali naszym zawodnikom. Wprawdzie przegraliśmy go, ale doping pomógł odrobić straty. Zawodnicy na pewno czekają na taki doping. Nie bez znaczenia jest dla nich, czy kibic ogląda, czy wspomaga ich grę. To jest dla nich ogromna wartość. To, co cenią najbardziej, to dla kogo grają. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska