Gadżetowa rewolucja w małżeńskim łożu

Czy wizyta w sex shopie może mieć walor terapeutyczny? Na ten temat z dr. Janem Koziełem, psychiatrą-seksuologiem, rozmawia Adam Luks.

<!** Image 2 align=right alt="Image 30710" sub="Pokazy bielizny erotycznej cieszą się sporym powodzeniem">Właściciele sex-shopów twierdzą, że sporo klientów trafia do nich z polecenia lekarzy-seksuologów. Czy Pan również zaleca swoim pacjentom wizyty w takich sklepach?

To się zdarza, ale raczej sporadycznie. Nie ukrywam jednak, że pewne akcesoria sprzedawane w sex shopach mogą wspomagać leczenie niektórych schorzeń. W przypadku zaburzeń wzwodu skuteczna bywa tzw. pompka próżniowa. Oficjalną drogą ten sprzęt jest praktycznie nie do zdobycia, a jeśli nawet, koszty są zwykle bardzo wysokie. Tymczasem większość sex shopów ma takie pompki w stałej ofercie. Można je tam zakupić bez problemu i po przystępnej cenie.

W sex shopach można nabyć również rozmaite specyfiki farmakologiczne...

I to jest właśnie problem. „Cudowne” specyfiki o egzotycznych nazwach, sprzedawane w sex shopach, bardzo często nie spełniają określonych wymogów bezpieczeństwa. Są produkowane w podejrzanych, nieznanych na rynku wytwórniach i przechowywane w nieodpowiedni sposób. Właśnie dlatego produkty farmakologiczne należy kupować wyłącznie w aptekach, nawet jeżeli w sex shopie są znacznie tańsze.

<!** reklama left>A te wymyślne gadżety? Są osoby, które twierdzą, że takie akcesoria zrobiły rewolucję w ich pożyciu małżeńskim i pozwoliły podźwignąć związek z kryzysu. Uważa Pan, że to możliwe?

Jak najbardziej. Szwankujące pożycie seksualne jest często ważną przyczyną rozpadu małżeństwa. Nie chodzi tu o kwestie typowo medyczne, a raczej o znudzenie powtarzalnością pewnych schematów. Jeżeli zakup takich akcesoriów miałby nastąpić za obopólną zgodą małżonków, a używanie ich sprawić obojgu przyjemność i ożywić łóżkową monotonię, to ja jestem jak najbardziej za.