Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy sąsiad staje się wilkiem...

Tekst: Grażyna Ostropolska, rys. Łukasz Ciaciuch
... trzeba się bać. Sąsiedzkie waśnie rujnują ludziom zdrowie, a ich życie zamieniają w piekło. Przypłacają to nerwicą lub zawałem serca. Trwonią czas i majątek na ciągnące się latami procesy.

... trzeba się bać. Sąsiedzkie waśnie rujnują ludziom zdrowie, a ich życie zamieniają w piekło. Przypłacają to nerwicą lub zawałem serca. Trwonią czas i majątek na ciągnące się latami procesy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 187498" >Tu nie ma przegranych i wygranych, a sądowy wyrok niewiele zmienia. Doświadczyli tego bohaterowie naszej publikacji, których sąsiedzkie perypetie ujawniamy ku przestrodze.

- Pies jest ważniejszy i ma większe prawa niż ja! - bulwersuje się pani Maria, emerytowana komornik sądowa. Jeszcze niedawno to ona egzekwowała prawo, dziś sama oczekuje pomocy w dochodzeniu swoich praw. Z zawodowego życia wyłączył ją

bandycki napad.

Przestępca zaatakował panią Marię na klatce schodowej. Przewrócił, ciągnął za rękę z piętra na parter. - Krzyczałam: „Złodziej!”, atakowałam go parasolem. To uratowało mi życie, ale nie ocaliło ręki - wspomina. Przeszła kilkanaście operacji, ale rękę ma nadal niesprawną. Napastnik niczego jej nie ukradł. - Uciekł, a policja i prokuratura nie zrobiły nic, żeby go schwytać - dodaje.

Po wyjściu ze szpitala pani Maria z własnej inicjatywy poszła do komisariatu i rozpoznała twarz napastnika na zdjęciu w policyjnym albumie. - Coś dziwnego musiało się zdarzyć, bo tuż po moim wskazaniu 38-letni Mariusz R. wymeldował się nagle z mieszkania i zniknął - zauważa. Po trzech latach od napadu za podejrzanym rozesłano list gończy, a po 6 latach prokuratura zawiesiła śledztwo. Pani Marii trudno się z tym pogodzić.

<!** reklama>Brak pieniędzy na leczenie oraz złe wspomnienia sprawiły, że kobieta sprzedała mieszkanie i kupiła mniejsze w innej dzielnicy. - Przez dwa lata było mi tam dobrze, ale później zaczął się horror. Sąsiadka z góry kupiła dużego psa i zaczęła jego tresurę nad moją głową. Było rzucanie zabawkami, hasanie po parkiecie, skoki. Wieczorem nie mogłam zasnąć, o świcie pies stawiał mnie na nogi głośnym

„łubu-du”.

Spytałam sąsiadkę, co się u niej dzieje, a ta potraktowała mnie jak nienormalną, odpowiadając: „To chyba duchy” - wspomina pani Maria. Przyznaje, że mocno to nią wstrząsnęło, bo sąsiadka jest poważaną logopedą. - Pracuje z chorymi dziećmi i wykorzystuje tego psa do terapii, co nie znaczy, że może mnie, osobie starszej i niepełnosprawnej odbierać prawo do spokoju i normalnego życia.

- Bardzo tej pani współczuję, ale to moje mieszkanie i mam prawo trzymać w nim psa - zauważa sąsiadka. Zdjęcie jej labradora jest powieszone w poradni, w której prowadzi terapię. - To spokojny pies i nikomu z sąsiadów, z wyjątkiem pani Marii, nie przeszkadza - twierdzi logopeda.

Od trzech lat kobiety toczą sądowy spór. Była komornik oskarżyła logopedę o zakłócenie jej ciszy i spokoju przez dopuszczanie do głośnego zachowania psa. Wystąpiła w sądzie karnym jako oskarżyciel posiłkowy.

- Nie miałam wyjścia, bo moje prośby oraz interwencje w administracji, straży miejskiej i policji na nic się zdały - tłumaczy pani Maria. Zszokował ją wyrok sądu, uniewinniający sąsiadkę. „Zdaniem sądu, obwinionej w żadnej mierze nie można przypisać umyślnego działania, polegającego np. na prowokowaniu psa do robienia hałasu” - uznał sędzia i zauważył, że pokrzywdzona odbierała odgłosy z piętra „w sposób nader emocjonalny i subiektywny” i nie bez wpływu na to była akustyka jej mieszkania. W styczniu sąd okręgowy ten wyrok podtrzymał, ale to nie koniec procesowego serialu. W toku jest sprawa z powództwa pani logopedy, która obwinia panią Marię o uszkodzenie drzwi, a

dowodem jest tłuczek.

Emerytka miała walić drewnianym tłuczkiem kuchennym w drzwi mieszkania sąsiadki i spowodować ich uszkodzenie. Sąd powołał biegłego, który porównywał „odlewy śladów na drzwiach” z „charakterystycznym układem słoi na tłuczku” i wycenił szkodę na 300 zł, z czym pani Maria się nie zgadza.

Dlaczego zaatakowała drzwi sąsiadki tłuczkiem? - Nie wytrzymałam! - przyznaje emerytowana komornik. - Sąsiadka od dawna nie reagowała na moje uwagi, wyłączyła dzwonek u drzwi, a gdy pukałam, to udawała, że nie ma jej w domu. Tak było i tym razem. Byłam po badaniach onkologicznych, podejrzewano u mnie białaczkę, źle się czułam, a pies sąsiadki hulał mi nad głową do północy. Poszłam na górę, zapukałam, ale nie było reakcji. Zadzwoniłam pod numer jej telefonu komórkowego - nie odebrała.

Nie spała całą noc, oczy zmrużyła dopiero nad ranem, ale znowu usłyszała głośne „łubu-du” i pies ją wybudził. - Ponownie poszłam do pani logopedy, pukałam do drzwi, ale nie otwierała, więc puściły mi nerwy. Wróciłam do mieszkania, wzięłam tłuczek, przyłożyłam nim dwa lub trzy razy w drzwi sąsiadki, a ta wyskoczyła z komórką, zrobiła mi zdjęcia, wyrwała tłuczek, oskarżyła o napad i uszkodzenie mienia - relacjonuje pani Maria. Jest oburzona, że sędzia zawnioskował o biegłego w sprawie uszkodzonych drzwi, natomiast jej nadszarpnięte (zachowaniem sąsiadki i psa) zdrowie było mu obojętne.

- Nie może być tak, żeby pies miał większe prawa niż stary, schorowany człowiek - twierdzi i nadal szuka sprawiedliwości.

Panu Grzegorzowi i jego synowi wojna z sąsiadami, których pies pogryzł jego psa lub - jak owi sąsiedzi twierdzą - odwrotnie, zajęła kilka lat, co przełożyło się na

kilkadziesiąt tomów sądowych akt.

Obie strony powoływały dziesiątki świadków, a gdy ci nie spełniali ich oczekiwań, oskarżały ich o fałszywe zeznania. Pan Grzegorz i jego syn zyskali w sądzie miano największych pieniaczy, choć nikt nie mógł tego głośno powiedzieć.

- Każdy ma prawo do rozpatrzenia jego sprawy - tłumaczyli oficjalnie sędziowie, których błahe sprawy odciągały od poważnych procesów. Dla jednego z panów, walczących o ustalenie, kto kogo pogryzł i kopnął, udowodnienie swoich racji stało się prawdziwą obsesją. Pisał setki pism, skarg i odwołań, biegał od sądów do redakcji, aż wyhamował go... udar mózgu. Jego obsesję przejął syn, pedagog z zawodu. Tak go ten spór z sąsiadami zaabsorbował, że stracił dom, żonę i pracę, ale... nie popuścił.

- Takie zacietrzewienie prowadzi do autodestrukcji, więc warto czasem odpuścić - ostrzegają psycholodzy.

W sąsiedzkie piekło wpadł też profesor H. Zmianę miejskiego lokum na domek w wiejskim zaciszu przypłacił zawałem serca. Szukał ciszy, spokoju, kontaktu z przyrodą. Nie przewidział, że jego sąsiedzi będą preferować głośną muzykę disco polo i imprezy w ogrodzie.

- Zaczęło się od zwrócenia im uwagi, a gdy ta nie poskutkowała, wezwaliśmy policję i sąsiadka dostała mandat za zakłócanie ciszy nocnej - tak państwo H. widzą genezę konfliktu, który ciągnie się od pięciu lat.

Potem było coraz gorzej. Sąsiedzi sprzymierzyli się i dali H. wycisk. Zdarzało się, że celowo zostawiali grające radio na pustym tarasie, ale wyłączali je przed wizytą policji. Eskalacja złośliwych zachowań spowodowała, że profesor H. zaczął ich nagrywać i filmować, a wtedy sąsiedzi postawili na granicy jego działki

paskudny betonowy mur

- Otoczyliśmy ich murem, by ukrócić podglądanie i filmowanie - wyjaśniła nam jedna z sąsiadek. - Mamy prawo słuchać muzyki w swoim domu i ogrodzie. Innym sąsiadom to nie przeszkadza, tylko H. biega z kamerą, filmuje nas, nasze dzieci i wnuki.

Zaczęło się wzajemne oskarżanie o nękanie, znieważanie, naruszanie nietykalności cielesnej. Próbowano zszargać opinię w pracy córce profesora, a z niego zrobić pedofila, bo przecież... filmuje dzieci.

Ciągnące się miesiącami sprawy i brak zrozumienia u sędziego spowodowały, że profesor miał zawał serca. Sprawę o „zakłócanie” państwo H. wygrali, ale ich spokój nadal jest wątpliwy.. - Zaczęła się wiosna i znów mamy disco polo u bogatego sąsiada, który za nic ma prawo - słyszymy. Profesor założył też w swoim domu monitoring.

- Nagrania z kamer to dowody, którym sąd musi uwierzyć - twierdzi. Państwo H. chcieli sprzedać dom, przenieść się w inne miejsce, ale się z tego pomysłu wycofali. - A jaką mamy gwarancję, że nie spotkamy jeszcze gorszych sąsiadów? - pytają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska