Giertych górą

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Tym razem górą był Giertych. I nie chodzi o przewagę kilkudziesięciu centymetrów, z powodu których - jak wyjaśnił premier Kaczyński - obaj panowie nie mogli spotkać się na jednej konferencji prasowej. Dymisji nie było, koalicja trwa. Nic się nie stało? Otóż stało się. Wyraźnie dziś widać, jak Kaczyński traci władzę nad swymi brykającymi koalicjantami. I dlatego dochodzi do tak groteskowych sytuacji jak przedwczoraj, gdy premier zapowiadał dziennikarzom, jak to będzie dawał Giertychowi reprymendę, a on sam, również przed dziennikarzami, retorycznie pytał, za które to opinie będzie karcony i patetycznie opowiadał, że zawsze będzie bronił swych przekonań. Przy okazji szef MEN sprytnie odwrócił kota ogonem, bo rozprawiając o przekonaniach, całkowicie „zagadał” sprawę swego kłamstewka o tym, że w Heildelbergu wypowiadał się w imieniu rządu. Wczoraj panowie spotkali się, odtrąbiono zgodę, a potem wicepremier jeszcze raz podkreślał, że nikt nie zabierze mu prawa do przekonań.

<!** reklama right>Giertych rozpaczliwe walczy o utrzymanie LPR na powierzchni. Chciał się zaprezentować jako prawdziwy obrońca ultrakonserwatywnych wartości i to mu się udało. Ale udało mu się coś więcej - budując swój wizerunek prawdziwego bojownika z siłami zła, mało tego, robiąc z siebie męczennika, który obrywa od premiera za odwagę mówienia prawdy - daje do zrozumienia, że jest od Kaczyńskiego twardszy, bardziej ideowy i że nie boi się politycznej poprawności. Czas pokaże, czy ta strategia powiedzie się i LPR odbije od sondażowego dna. Już teraz za to można się spodziewać kolejnych spięć, szumnie zapowiadanych reprymend i finałów, które niczego nie zmienią, bo najwyraźniej straszak przyśpieszonych wyborów na nikogo już nie działa.