Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horoskopów nie czyta

Małgorzata Chojnicka
Spotkanie z widzami
Spotkanie z widzami Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z reżyserem Grzegorzem Jaroszukiem, który wziął udział w spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Filmowego „SE(A)NS”.

W jaki sposób patrzy Pan na otaczający świat?
Rzeczywistość, którą widzimy, dzieli od absurdu bardzo mała odległość. Odnoszę wrażenie, że wystarczy przesunąć daną sytuację dosłownie o milimetry, by zaczęło się z nią dziać coś dziwnego. Wchodzimy wówczas w taki moment, że rzeczywistość staje się wyjątkowo absurdalna i zupełnie bez sensu, a normalną od tej dziwnej dzieli cienka granica. To jest dla mnie najważniejszy element postrzegania rzeczywistości.
Lubi Pan balansować na tej cienkiej granicy…
To nawet nie jest kwestia jakichś decyzji, że chciałbym zrobić film w określonym gatunku. Dla mnie jest to naturalne, że w taki sposób opowiadam pewne historie.
Jak w Pana przypadku rodzi się pomysł na film? Impuls, a może długie przemyślenia?
Jeśli chodzi o film „Kebab i Horoskop”, był taki jeden moment. Ktoś mi opowiedział, że jego znajomi dorabiali sobie pisaniem horoskopów. Wyobraziłem sobie sytuację, że ktoś wymyśla je dla żartu, a inny czyta na serio i jeszcze na nich opiera ważne życiowe decyzje. A przecież nie są opracowywane przez profesjonalistę. Od tego właśnie zaczyna się film. Człowiek, który oparł na horoskopach całe swoje życie, w dodatku czytanych w gazecie przyrodniczej, poznaje ich autora. On z kolei przypuszczał, że nikt ich nie czyta, a jego praca jest zupełnie bez sensu. Nagle spotyka kogoś, dla kogo stanowiły drogowskaz. Rodzi się dziwna sytuacja i to jest punkt wyjścia mojego filmu.
Czyta Pan horoskopy?
Nie, nie wierzę w takie rzeczy. Miałem po prostu jedną sytuację, która zaowocowała scenariuszem filmowym. Jestem za to przesądny, nie lubię czarnych kotów i piątków trzynastego. Lubię te przesądy, ale też nie mają na mnie większego wpływu.
Ma Pan opinię młodego, zdolnego reżysera. Jak się Pan z tym czuje?
Cały czas jesteśmy oceniani, ale trzeba zachować równowagę między gustami publiczności, opiniami krytyków, a własnymi poszukiwaniami. Dystans bardzo się przydaje. Robienie filmów jest trudnym zawodem, ale bardzo to lubię. Jestem ciekaw tego, co przyniesie przyszłość - czy zrobię kolejny film i o czym on będzie. Człowiek zawsze się zastanawia, jak jego film zostanie przyjęty, ale póki co staram się robić swoje.
„Opowieści z chłodni” zostały nagrodzone na festiwalach w Locarno i Los Angeles. Jakie to uczucie, kiedy nagle zostaje się twórcą dostrzeżonym i docenionym?
To było zupełne zaskoczenie, ale bardzo miłe.
Jest Pan człowiekiem wytrwałym, którego niepowodzenia nie zniechęcają. Do „filmówki” dostał się Pan za trzecim razem…
Gdy ubiegałem się o przyjęcie do szkoły, pierwszy etap rekrutacji polegał na przygotowaniu „teczki”, czyli jakiegoś krótkiego filmu, opisu fabuły, dokumentu i fotografii. Oceniała je komisja, której się nie znało. Otrzymywało się decyzję o zakwalifikowaniu bądź też nie do drugiego etapu. Dwa razy mi się nie udało, ale kiedy przeszedłem pierwszy etap, to już się dostałem. Teraz jest inaczej, bo najpierw jest rozmowa z kandydatem, a dopiero później oceniane są jego prace. Po tych niepowodzeniach przez tydzień, może dwa byłem smutny, ale potem zaczynałem myśleć, że jednak spróbuję za rok i muszę dobrze wykorzystać czas na przygotowania. Myślę, że ta praca nad sobą była mi bardzo potrzebna.

Grzegorz Jaroszuk
Grzegorz Jaroszuk
Małgorzata Chojnicka

Mam Pan ulubionego reżysera?
Mam kilku. Jednym z nich jest Roy Andersson ze Szwecji. On zrobił bardzo mało filmów, ale „Do ciebie, człowieku” jest po prostu genialny. Podziwiam Romana Polańskiego. To wielki mistrz, który przez cały czas utrzymuje wysoki poziom. Imponuje mi, że przez tyle lat robi świetne filmy. Jeszcze kilku by się znalazło, ale tych cenię najbardziej.
Ulubiony film z dzieciństwa?
Nie mam ulubionego tytułu, ale wspomnienie związane z filmem „Przyjaciel wesołego diabła”. Pamiętam, że byłem z mamą i moją starszą siostrą w kinie „Luna” w Warszawie. W pamięć zapadło mi to, że moja mama bała się bardziej niż ja. Tę atmosferę grozy czuję do dziś. Mam wspomnienia związane z mocą kina i jego magią.
Kiedy zamarzył Pan o pracy w branży filmowej?
Był taki czas, kiedy bardzo często chodziłem do kina. W kinie „Iluzjon” w Warszawie można było kupić karnet na pół roku. Bardzo się to opłacało, bo przy regularnym oglądaniu filmów przez miesiąc, przez pozostałe chodziło się praktycznie za darmo. Trwało to przez całe liceum. Tam czułem się najlepiej i po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że chciałbym robić filmy. Do tej decyzji dojrzewałem dość długo, ale nigdy nie myślałem o innym zawodzie.
Co ma Pan w planach?
Skończyłem pisać pierwszą wersję scenariusza. Będzie to film, który dzieje się w przyszłości, ale nie aż takiej dalekiej. W zamyśle jest to absurdalna opowieść o czasach, kiedy w społeczeństwie jest bardzo dużo starych ludzi, załamuje się cały system gospodarczy i dystrybucji dóbr. Grozi to Polsce za 30, 40 lat.
Co Pana denerwuje w życiu?
Czasami nic, a innym razem bardzo wiele. Nie lubię robienia rzeczy bezsensownych, kiedy nie do końca rozumiem, czemu one służą.
Co Pan sądzi o serialach?
Seriali nie oglądam, ale rozumiem, że można się od nich uzależnić. Dla mnie nie są interesujące pod żadnym względem. Na pewno wiele osób nimi żyje i nie może się od nich oderwać. Mogą być też ucieczką od swoich problemów i chyba na tym polega ich rola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska