Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idę do powstania, wrócę za trzy dni

Lucyna Budniewska
Lucyna Budniewska
Szli w ciemności, tylko pierwsi w szeregu widzieli maleńkie światło latarki w ręku łączniczki. Szli w ciszy. Nad głowami Niemcy. Mogli zabić ich wodą, gazem, granatami. Trzymali się jeden drugiego, żeby nie zgubić drogi. Wody stopniowo przybywało. 19-letnia sanitariuszka Joanna Pyziakówna prowadziła rannego.

Szli w ciemności, tylko pierwsi w szeregu widzieli maleńkie światło latarki w ręku łączniczki. Szli w ciszy. Nad głowami Niemcy. Mogli zabić ich wodą, gazem, granatami. Trzymali się jeden drugiego, żeby nie zgubić drogi. Wody stopniowo przybywało. 19-letnia sanitariuszka Joanna Pyziakówna prowadziła rannego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 128146" sub="- Godzina „W”, rozlegają się głosy syren i pojedyncze strzały. Przebiegamy do szpitalika na Miodową 24,
w piwnicy. Pierwszy opatrunek zakładam na nos. Jest trudno - Joanna Chyła wspomina Powstanie Warszawskie / Fot. Grzegorz Olkowski">Weszli do kanału na Starym Mieście 1 września 1944 r. o północy. Ostatni obraz to łuna płonących domów. Później mrok, przez cztery godziny. Wyszli o czwartej nad ranem 2 września w Śródmieściu, na rogu Wareckiej i Nowego Światu.

Jej ojciec miał restaurację „Ul” przy Szerokiej 25 w Toruniu. Nie musieli gotować w domu obiadów.

14-letnia Joanna

w 1939 r. uczy się w gimnazjum Królowej Jadwigi, ma o dwa lata młodszego brata, Jurka, jest harcerką. Rok wcześniej była na obozie w Karwieńskich Błotach. Tym razem też miała wyjechać, ale rodzice nie puszczają. Wojna wisi w powietrzu.

<!** reklama>- 6 listopada, poniedziałek, 8 rano. Ktoś puka, a tu nawet łóżka jeszcze nie posłane. W drzwiach stoi dwóch Niemców, jeden w czarnym, drugi w zielonym mundurze. Dają ojcu pismo, biegniemy do sąsiadów przetłumaczyć. Mamy 2 godziny na opuszczenie mieszkania, możemy wziąć po 10 kilogramów bagażu na osobę, od 12. w południe nie mamy prawa pobytu w mieście - tak kończy się toruńskie dzieciństwo.

Po wygnaniu osiedlili się

w Warszawie na Wolskiej.

Ojciec, inwalida z czasów pierwszej wojny, prowadzi kiosk z papierosami, mama perfumerię. Joanna zajmuje się domem, od sąsiadki uczy się gotować zupę. Brat idzie do szkoły powszechnej, ona do gimnazjum, znowu Królowej Jadwigi. Poprzez koleżankę z klasy, Bożenę Janczakównę, „Pyzia” trafia do Szarych Szeregów. Przechodzi szkolenie sanitarne. W maju 1944 roku zdaje konspiracyjną maturę.

- „Idę do powstania, za trzy dni wracam”- tak

1 sierpnia 1944 r.

pożegnałam rodziców - wspomina Joanna Pyziakówna. - Myśleliśmy, że to będzie naprawdę parę dni, że Rosjanie się ruszą. Za Wisłą słychać było, jak biją armaty. Wtedy, 1 sierpnia przed południem, po raz ostatni widziałam brata, Jerzego. Szedł do powstania na Mokotów. Zginął jako 17-latek. Wzięłam granatowy letni płaszcz, torbę sanitarną z podstawowymi lekami i opatrunkami, półbuty i pobiegłam na Stare Miasto. Punkt zbiórki wyznaczony był na Miodowej 23, w mieszkaniu doktora „Poboga”. Zebrało się tam nas 20 harcerek. Godzina „W” - rozlegają się głosy syren i pojedyncze strzały. Przebiegamy naprzeciw do szpitalika na Miodową 24, w piwnicy. Pierwszy opatrunek zakładam na nos - jest trudno. 2 sierpnia do naszego szpitala wpada łączniczka i pyta o dwie ochotniczki, żeby pójść na Próżną po chłopaków, którzy mieli dołączyć do oddziału. Około 9 ruszamy w kierunku Żelaznej Bramy, cały czas pod ostrzałem, bez żadnej osłony. Na placu Grzybowskim mija nas trzech młodych mężczyzn. Nagle słyszę: „Pani jest z Torunia, pani chodziła z moją siostrą Henią Wierzbianką do jednej klasy !” Tak życie splata

rzeczy wielkie i małe.

Docieramy na Próżną 8, niestety, chłopców nie ma. Wstąpili prawdopodobnie do miejscowego oddziału. Wracamy. Przynoszono rannych z barykad. Ludzi, którzy uciekli spod walących się budynków, od stóp do głów obsypanych pyłem. Leżał u nas nawet jeden ranny Niemiec. Wykonywałam proste zabiegi medyczne, zakładałam opatrunki. Spałyśmy na pociętych kartonach. 8 sierpnia usłyszałam, że rodzice zginęli na Woli, rozstrzelani. Na szczęście to się nie potwierdziło, uratowali się. Doktor „Pobóg”, komendant szpitala, ginie w połowie sierpnia pod zawalonym pod ostrzałem budynkiem. Dołącza do nas grupa Żydów, którzy ukrywali się przed gettem. Wśród nich doktor Ludwik, jeden z najpiękniejszych ludzi, których w życiu spotkałam. Nazywałyśmy go „Rakieta”, bo jeśli gdziekolwiek w okolicy potrzebny był laryngolog, zrywał się i błyskawicznie biegł na pomoc.

Chleb był tylko przez pierwsze 2-3 dni powstania. - Przez następne dwa miesiące jedliśmy raz dziennie kaszę gotowaną w kotle, bez tłuszczu, bez warzyw, posypaną tylko cukrem - mówi sanitariuszka „Pyzia”. Czasami powstańcy dostarczali jakieś suche ciastka, herbatniki. Coraz gorzej było z wodą. Pętla wokół Starego Miasta zacieśniała się. Podczas nalotów stawałyśmy pod ścianami, otwierałyśmy usta, żeby nie popękały bębenki w uszach. Z 1 na 2 września przychodzi rozkaz ewakuowania Starówki. Do kanałów ustawiają się kolejki. Po wyjściu dostajemy zastrzyki przeciwtężcowe. Buty do wyrzucenia. Skierowano nas do szpitala przy Mokotowskiej 55. Większego niż na Miodowej, pod trzema budynkami.

Pod koniec września mówi się o kapitulacji powstania.

- Nasza grupa z Mokotowskiej 55 wyszła dopiero

11 października,

pod kierunkiem doktor Inki, późniejszej doktor Świdowskiej. Pieszo przez Grójecką do Ożarowa, do stacji kolejki EKD. Wieczorem wylądowaliśmy w Milanówku. W Żyrardowie odnalazłam rodziców. Na Wielkanoc 1945 roku wróciliśmy do Torunia. Mieszkanie było kompletnie opustoszałe. Chciałam studiować. Mimo zamiłowania do przedmiotów humanistycznych, wojna, tułaczka, utrata dobytku, nauczyły mnie, że trzeba wybrać praktyczny zawód - wspomina pani Joanna.

Akademię Handlową w Poznaniu skończyła w 1949 roku. Wyszła za mąż. Joanna Pyziakówna stała się panią Joanną Chyłą. Od stycznia 1950 roku aż do emerytury pracowała jako nauczycielka przedmiotów zawodowych. Mieszka w Toruniu. Ma dzieci i wnuki.

Koleżanki z harcerstwa los rzucił w różne strony,

jak kuleczki rtęci

z jej wiersza. Wiesia, z którą szła na Próżną, jest w Szwecji. Kazia niedawno dzwoniła.

Joanna Pyziakówna nuci powstańczą piosenkę. Ale czas cofnął się tylko na moment. Od okna wieje chłodem. Joanna Chyła otula się swetrem. - My się wykruszamy. Cieszę się, że mogłam opowiedzieć o powstaniu.

Kalendarium

63 dni Powstania Warszawskiego

Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17. Decyzję podjęło dowództwo AK w obliczu ofensywy zbliżającej się do Warszawy armii radzieckiej. Dowódcą został pułkownik Antoni Chruściel, „Monter”

Do 3 sierpnia w rękach polskich znalazła się większa część Śródmieścia z Powiślem, Stare Miasto, Żoliborz, Mokotów i enklawy na Ochocie. Już 2 sierpnia załamało się powstanie na Pradze. 5 sierpnia Niemcy uderzyli na Wolę i Ochotę. 12 sierpnia Niemcy rozpoczęli natarcie na Stare Miasto bronione przez 9 tys. żołnierzy. 2 września ostatnie oddziały powstańcze opuściły kanałami Starówkę. 6 września padło Powiśle. Rosjanie zatrzymali się za Wisłą, odmówili zgody na lądowanie samolotów alianckich z zaopatrzeniem dla powstańców. 23 września skapitulował Czerniaków, 26 - Mokotów, 30 - Żoliborz. 2 października podpisano akt kapitulacji.

Straty powstańcze to, według różnych źródeł, 18 tys. zabitych i zaginionych oraz nawet 200 tys. ludności cywilnej. (onet.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska