Powrót toruńskiej drużyny do Polskiej Hokej Ligi, po niespełna trzech latach, okazał się trudny. W pierwszym starciu sezonu 2015/2016 Nesta Mires zmierzyła się z wicemistrzem Polski - JKH GKS-em Jastrzębie - i miała problemy, głównie z wyprowadzeniem krążka z własnej tercji, a także z oddawaniem strzałów.
- Wraz z trenerem Olegiem Małaszkiewiczem, zwracaliśmy uwagę naszym zawodnikom, żeby traktowali sytuacje, które sobie wypracują, jako ostatnie w życiu. Niestety, nie udało się ich wykorzystać - powiedział Marek Górecki, drugi szkoleniowiec beniaminka.
Pracy było dużo
W Jastrzębiu Zdroju, przez sześćdziesiąt minut, torunianie oddali zaledwie 11 celnych strzałów na bramkę gospodarzy. Dawida Zabolotnego, golkipera JKH GKS-u, nie pokonali ani razu. O wygranej mogli więc zapomnieć, tym bardziej, iż stojący na drugiej połowie lodowiska Michał Plaskiewicz, miał pełne ręce roboty.
- Mecz był trudny, ale tego się spodziewaliśmy - stwierdził toruński golkiper. - Pracy miałem dużo, ale nie było źle.
O postawę bramkarzy Nesty Mires, po dwóch sezonach spędzonych w półamatorskiej pierwszej lidze, w klubie nieco się obawiano. W inauguracji ekstraligowego sezonu „Plaster” okazał się jednak najsilniejszym punktem ekipy beniaminka. Z 45 celnych strzałów jastrzębian, obronił 41 i to dzięki jego postawie torunianie długo nie tracili dystansu do wicemistrzów Polski.
Bez trzech napastników
W piątek beniaminek będzie mieć okazję do poprawki. Na Tor-Torze, w pierwszym w tym sezonie meczu domowym, zmierzy się z brązowym medalistą poprzednich rozgrywek - Podhalem Nowy Targ.
Do starcia z Szarotkami torunianie przystąpią osłabieni. Ze składu, na dwa tygodnie, wypadł bowiem Łukasz Chrzanowski, który w Jastrzębiu Zdroju nabawił się urazu barku.
Wszystko wskazuje na to, że szybko nie wróci także Łukasz Zachariasz, który podczas przedsezonowych sparingów na Białorusi został trafiony krążkiem w twarz. Złamana kość policzkowa nie zrasta się tak szybko, jak się tego spodziewano.
Nadal nie ma również zgody na to, aby w barwach Nesty Mires wystąpił Bartosz Fraszko, który cały czas trenuje z toruńską drużyną. Działacze Cracovii, jego poprzedniego klubu, przekazali informację, iż nie wydadzą utalentowanemu młodzieżowcowi listu czystości. Jedyną możliwością pozyskania wychowanka Sokołów pozostaje więc transfer definitywny.
- Dlatego szukamy pieniędzy, aby wykupić Bartka - powiedział Bogdan Rozwadowski, prezes toruńskiego klubu. - W te poszukiwania aktywnie włączył się też, Adam Fraszko, ojciec Bartka. Liczymy, że uda nam się zebrać odpowiednią kwotę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?