Pan dyrektor lekko nie ma. Wczoraj znów musiał świecić oczyma; tym razem w związku z pijaną położną, która przyszła „opiekować się” ciężarnymi w sobotę. Nie dość, że raz za razem stawać musi w błysku fleszy i tłumaczyć się z kolejnych skandali, to jeszcze na co dzień zmaga się, jak mówi, z oporem ludzkiej materii.
Wystarczy przejść się po szpitalu i porozmawiać niezobowiązująco z personelem, by dowiedzieć się, że „nasłanego z Bydgoszczy dyrektora” niezbyt się tu lubi. Po pierwsze, jest przysłany z zewnątrz („Z nikim tu nie piję, zakupów nie robię. Myślę, że marszałek województwa celowo kogoś spoza tego układu ustanowił dyrektorem” - mówi sam Malatyński).
Po drugie, podjął się restrukturyzacji, która wiąże się też ze zwolnieniami, weryfikacją wynagrodzeń i wymaganiami związanymi z podnoszeniem kwalifikacji. A to w lecznicy, która nie posiada do dziś żadnego certyfikatu zarządzania jakością, jest po prostu bolesne. Jaki sprzeciw budzi ta restrukturyzacja, świadczyć mają chociażby cztery przebite opony w samochodzie dyrektora pogotowia ratunkowego, które wchodzi w skład szpitala.
Co będzie dalej? Dyrektor twierdzi, że włocławski szpital da się naprawić, ale potrzebuje 2-3 lat. Ostatnie doświadczenia pokazują, że przez taki czas we Włocławku zdarzyć może się wszystko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?