Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubileusz 90. urodzin pana Feliksa Zagrabskiego

Roman Such
Z brytyjskiego odznaczenia „The War Medal 1939-1945”, przyznanego w 2013 roku, Feliks Zagrabski jest bardzo dumny
Z brytyjskiego odznaczenia „The War Medal 1939-1945”, przyznanego w 2013 roku, Feliks Zagrabski jest bardzo dumny nadesłane
12 grudnia, piękny jubileusz, 90. urodzin obchodzi pan Feliks Zagrabski, przez całe zawodowe życie rzeźnik.

Podczas wojny służył w polskim wojsku w Szkocji. Od 63 lat szczęśliwy małżonek. Przyłączamy się do życzeń składanych przez najbliższych: zdrowia, wszelkiej pomyślności, takiej, jak do tej pory, pogody ducha.

Poza pięknym wiekiem, długoletnim szczęśliwym małżeństwem, Szanowny Jubilat ma jeszcze jeden rekord na swoim koncie. Pewnie jako jeden z ostatnich wojennych weteranów, w 2013 roku, otrzymał brytyjskie wojenne odznaczenie „The War Medal 1939-1945”. Na rewersie jest lew stojący na ciele dwugłowego smoka. Na awersie znajduje się lewy profil króla Jerzego VI.

W 2001 roku - jak opowiada Wiesław Makowski - wujek otrzymał patent Weterana Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny. Jeszcze do niedawna uczestniczył w poczcie sztandarowym Stowarzyszenia Kombatantów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, oddział Toruń. Przez jakiś czas miał ten sztandar pod opieką. W 2011 roku sztandar ten został przekazany do Muzeum Historyczno-Wojskowego w Toruniu.

Z okazji jubileuszu sięgamy do albumowych wspomnień dzisiejszego Jubilata.

- Ojciec Leonard przed wojną przy ul. Mickiewicza 91 prowadził sklep rzeźnicki - przed trzema laty opowiadał nam Feliks Zagrabski. - Powodziło nam się dobrze, ale okupacja wszystko zmieniła. Niemcy zabrali sklep, a nas przenieśli do małego mieszkanka: dwa ciasne pokoje bez kuchni. Ojciec, który walczył w pierwszej wojnie pod Verdun, podpisał trzecią grupę „do odwołania”.

Mnie w 1944 roku wcielono do niemieckiej armii. Siedemnaste urodziny obchodziłem w grudniu 1943 roku, a już w styczniu 1944 potraktowali mnie jako 18-latka i wzięli na front.

Polecamy:

Fragment Torunia. Panorama Starego Miasta z lotu ptaka. Na pierwszym planie Plac Teatralny i ulica Chełmińska. W głębi (na wprost) widoczny kościół św. Jana.Data wydarzenia: 1920 - 1939

Toruń w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Zobacz! [ar...

Pamiętam takiego niemieckiego feldmarszałka, który w okopach przychodził do każdego żołnierza i pytał, dlaczego jesteśmy tacy smutni, a większość żołnierzy to byli tacy jak ja, wcieleni z Pomorza, Kaszub lub ze Śląska. Powiedziałem mu, że Niemcy wszystko nam zabrali, ale on na to, że po wojnie wszystko zostanie nam zwrócone, pieniądze wypłacone, tylko mamy dzielnie walczyć, na co nikt z naszych nie miał ochoty.

Kiedy tylko nadarzyła się odpowiednia okazja, a naprzeciwko nas były wojska angielskie, uciekłem na drugą stronę. Potem się dowiedziałem już od Anglików, że dwa kilometry od nas szło wojsko polskie generała Maczka.

Mnie początkowo, na krótko, przeniesiono w okolice Londynu, a potem do Szkocji. Byłem w wojskach łączności. Okazało się, że żołnierzy starszych wiekiem, uciekinierów z niemieckiej armii, na ogół kierowano na front, a takich młodych, jak ja, na dłuższe przeszkolenie.

Poza Kaszubami, Ślązakami, takimi jak ja z Pomorza, było wśród nas wielu synów polskich górników, którzy za chlebem przed wojną wyemigrowali do Francji.

W marcu 1946 roku wróciłem do Polski. Anglicy ofiarowali władzom w Warszawie trzy ciężarówki depeszówek, takich radiostacji do łączności międzynarodowej. I my mieliśmy je konwojować. Tworzyliśmy cały pluton, ponad 30 ludzi i mieliśmy pilnować, aby tych radiostacji nikt nie ukradł. Do Gdyni przypłynęliśmy statkiem. Chcieli nas zakwaterować na Oksywiu w poniemieckich barakach pełnych pluskiew i innego robactwa, ale mi się udało przenocować w straży granicznej.

Zobacz także: Telewizyjna gala z udziałem Stinga [RELACJA]

Szczęśliwie dojechaliśmy do Warszawy i tam nas rozwiązano. Separowano nas jednak od innych żołnierzy, żebyśmy za dużo nie opowiadali, jak to jest na Zachodzie.

Ojciec po wojnie próbował wrócić do rzeźnictwa, ale nowe władze zabroniły skupować żywiec na własną rękę. Musieliśmy się zaopatrywać w miejskiej rzeźni.

Początkowo nie było to takie złe, potem jednak przydziały mięsa obcinano, zmniejszano je z każdym miesiącem: jeden świniak, jedno cielę i trochę podrobów. Zwiększano za to podatki, co powodowało, że rzeźnicy, podobnie jak i piekarze, bankrutowali na potęgę.

Ja musiałem się zatrudnić na państwowym, w zakładach mięsnych przy ulicy Targowej. Przepracowałem w nich całe 35 lat do emerytury.

Żonę Genię poznałem na jednej z potańcówcek w restauracji na Barbarce. Niespecjalnie długo chodziliśmy ze sobą. Pobraliśmy się w 1953 roku.

Razem, dzięki Bogu w zdrowiu i zgodzie, jesteśmy 63 lata. A kiedy mieliśmy złote gody, cała nasza rodzina sfotografowała się z prezydentem Torunia Michałem Zaleskim. Wtedy też otrzymaliśmy medal „Za długoletnie pożycie małżeńskie” i służący nam do dzisiaj ścienny barometr od pana prezydenta.

Wychowaliśmy dwie córki oraz syna, doczekaliśmy się sześcioro wnucząt i prawnuka. W 2000 roku awansowałem na stopień podporucznika Wojska Polskiego.

Jako mały chłopak, uczyłem się w „czwórce” przy ulicy Sienkiewicza. Pan dyrektor Szymankiewicz prowadził szkolny chór i z tym chórem na żywo śpiewaliśmy piosenki kaszubskie przed mikrofonami radiostacji na Podgórzu.

- Zawieziono nas do radia autobusem, a piosenki kaszubskie śpiewaliśmy dlatego, że wtedy propagowano mocno regionalną kulturę. Piękne to były czasy - wspomina Feliks Zagrabski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska