Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Dziś 37. rocznica tragedii

Szymon Spandowski
Akcja ratunkowa po katastrofie
Akcja ratunkowa po katastrofie Zbigniew Juchniewicz
Dziś mija 37 lat od największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. O godzinie 12 w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Otłoczynie zostanie odprawiona msza w intencji 67 ofiar.

19 sierpnia 1980 roku o godzinie 3.55 na toruński Dworzec Główny przyjechał pociąg relacji Kołobrzeg - Warszawa. Tu odczepiono od niego dwa wagony i podłączono do składu nr 51130 relacji Toruń - Łódź Kaliska. Skład ten wyruszył w podróż do Łodzi o godzinie 4.18. Opóźniony, ponieważ musiał poczekać na pociąg kołobrzeski. Dwie minuty później z bocznicy w Otłoczynie, ignorując znak „Stop”, wytoczył się pociąg towarowy nr 11599. Zniszczył blokadę zwrotnicy i po niewłaściwym torze ruszył w stronę Torunia. Około godziny 4.30 oba pociągi zderzyły się. Osobowy jechał wtedy z prędkością ponad 80 kilometrów na godzinę, towarowy miał na liczniku ok. 33 km/h. W wyniku zderzenia pierwszy wagon składu osobowego został całkowicie zmiażdżony. Na miejscu zginęło 65 osób, dwie następne zmarły z powodu odniesionych ran.

Akcja ratunkowa była bardzo trudna. Pociągi zderzyły się w wąwozie, z lokomotyw wyciekły tony paliwa, przez co strażacy musieli wydobywać uwięzione w wagonach ofiary praktycznie bez użycia sprzętu. W ten sposób o godz. 8.45 wydobyli z wraku lokomotywy ciężko rannego maszynistę pociągu pasażerskiego Gerarda Przyjemskiego. W tym czasie na miejscu tragedii pojawił się Edward Gierek. Pierwszy sekretarz, razem ze świtą, przyleciał śmigłowcem.

Nie wiesz, jak skorzystać z PLUSA? Kliknij TUTAJ, a dowiesz się więcej!

- W momencie kiedy Gierek stał na skarpie i słuchał sprawozdania, na dole cały czas pracowali ratownicy - wspominał swego czasu Zbigniew Juchniewicz, który rano znalazł się na miejscu tragedii i to co zobaczył opisał w „Nowościach”. - Praktycznie na oczach Gierka wyciągnęli zwłoki dziewczynki. Makabryczny widok, zamiast nóg były praktycznie same kości. Dygnitarze od razu się odwrócili, nie chcieli na to patrzeć.

A powinni. Choćby po to, żeby zobaczyć, z jak wielkim poświęceniem pracują ratownicy, których nikt do tego typu akcji nie przygotował.

- Moi podwładni gołymi rękoma wyciągali ludzkie wnętrzności, ponieważ brakowało nawet rękawiczek - wspominał dwa lata temu na łamach „Nowości” Karol Krajnik, który 37 lat temu, jako komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej kierował akcją ratunkową. - Zwłoki były składane na górce, dopiero po jakimś czasie, chyba któryś z milicjantów zarządził, aby przywieziono takie duże czarne worki. W tych workach były składane ludzkie szczątki. Pamiętam, że z szefem wydziału kryminalnego komendy miejskiej milicji naliczyliśmy ich 72. Zwłoki były tam wkładane także w kawałkach...

Dziś o godz. 12 w kościele w Otłoczynie zostanie odprawiona msza w intencji ofiar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska