Raport z kontroli w 17 firmach transportowych, handlowych i naprawczych w Kujawsko-Pomorskiem, w których inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy badali czas pracy kierowców, przeraża. Po naszych drogach kursują zombi, niepuszczający kierownicy przez 30 i więcej godzin nieprzerwanie! Tymczasem norma dobowa to 10 godzin jazdy non stop.
I nie pociesza fakt, że szokujące nieprawidłowości odkryto w mniejszości sprawdzonych firm, bo tacy kierowcy i tak są wśród nas.
- Priorytetem w układaniu trasy jest maksymalna liczba przejechanych kilometrów, a nie zorganizowanie trasy z uwzględnieniem bezpiecznego parkingu. Przepisy nadal pozwalają spedytorom planować terminy dostaw, których nie da się dotrzymać, jadąc zgodnie z przepisami - podkreślają inspektorzy.
Właściciele firm kalkulują. Kary za nieterminową dostawę towaru są duże wyższe niż te za złamanie przepisów o czasie pracy kierowcy. Dlatego ryzykują i wolą płacić te drugie. Identycznie rzecz ma się z obsadą.
- Wielu nieprawidłowości można by uniknąć, wysyłając w trasę załogę. Jednak wtedy koszty są dużo większe, a ceny za kilometr uzyskiwane przez firmy nie gwarantują zysku - zauważają autorzy raportu.
Tymczasem żądza zysku kieruje tak pracodawcami, jak i pracownikami. Kierowcy przyznają otwarcie: „więcej wyjeżdżę, więcej zarobię”.
- Mam być gdzieś na określoną godzinę, a w Polsce co chwilę wiochy, tereny zabudowane, ograniczenia prędkości. Tachografy i czasy pracy kierowców to „wynalazki” dla cywilizowanych krajów, gdzie są autostrady i dobra infrastruktura drogowa - uważa pan Piotr, kierowca tira. I, niestety, ten pogląd podziela wielu jego kolegów z branży.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?