Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłania się państwu... Franz Kafka!

Grażyna Ostropolska
64-letnia Janina Kowalska nie może wskazać urzędnikom swego „centrum życiowego”, bo go nie ma, więc ci odrzucają jej wniosek o lokal komunalny i skazują na bezdomność do końca życia.

64-letnia Janina Kowalska nie może wskazać urzędnikom swego „centrum życiowego”, bo go nie ma, więc ci odrzucają jej wniosek o lokal komunalny i skazują na bezdomność do końca życia.

<!** Image 2 align=none alt="Image 192796" sub="W matni absurdalnych paragrafów i egzekwujących je bezdusznych urzędników ginie człowiek z jego zawiłą historią i nadzieją na pomoc. Prezydent go nie przyjmie, komisja mieszkaniowa nie wysłucha i jeszcze skarci, że nie ma... „centrum życiowego”, o które się stara. [Fot. Tymon Markowski]">Sytuacja Kowalskiej przypomina tę, w której znalazł się Józef K., bohater „Procesu” Franza Kafki. Kobieta nie czuje się winna temu, że nie ma dachu nad głową, bo... - Tak mi się ułożyło życie, a kto wysłucha mojej historii, na pewno to zrozumie - mówi. Problem w tym, że urzędników koleje jej losu nie interesują. Do osądu petenta wystarczą im dokumenty i paragrafy, co wróży, że...

„Mieć taki proces, znaczy, już go przegrać” (cyt. z „Procesu” F. Kafki)<!** reklama>

Miejska Komisja Mieszkaniowa negatywnie opiniuje wniosek pani Janiny o przydział komunalnego lokalu, bo ta nie podaje miejsca stałego pobytu, tylko „grzecznościowy” adres do korespondencji. „Wskazany adres nie stanowi Pani centrum życiowego” - tak Sławomir Filipiak, koordynator zespołu ds. polityki właścicielskiej i mieszkaniowej w bydgoskim ratuszu, uzasadnia odmowę.

- To absurd! Dostarczyłam komisji mieszkaniowej dokument o braku zameldowania. We wniosku piszę, że jestem osobą bezdomną, ale nie menelką ani alkoholiczką, choć od 20 lat prowadzę tułacze życie. Opiekuję się dziećmi i osobami zniedołężniałymi, w zamian za nocleg i wyżywienie, a o mieszkanie ubiegam się od 30 lat - mówi rozgoryczona kobieta. Nie stać jej na wynajem lokalu, bo ma 758 zł emerytury, z czego na rękę dostaje 491 zł (po potrąceniu komorniczym za niespłacony kredyt). Ma chory kręgosłup i z tego tytułu orzeczenie o niepełnosprawności. - Umiarkowanej, co pozwala mi jeszcze pracować. Jak długo? Mam 64 lata i jestem coraz słabsza. Mam skończyć na ulicy, bo tak zawyrokowali bezduszni urzędnicy? - pyta.

O mały włos nie straciła przez nich pracy. - Uparli się, by zrobić wizję w mieszkaniu, gdzie opiekuję się niedołężną osobą po udarze. Jej dzieci nie życzyły sobie wprowadzania obcych ludzi do mieszkania, a ja złamałam zakaz - wyznaje skruszona. Nie chciała stresować podopiecznej, więc skłamała, mówiąc że odwiedzi ją koleżanka.

„Protokół z wizji przedstawiono Miejskiej Komisji Mieszkaniowej, która ponownie negatywnie zaopiniowała Pani prośbę o przydział mieszkania z miejskich zasobów. Uzasadniła to faktem, że po sprzedaży lokalu własnościowego matki nie zabezpieczyła Pani swoich potrzeb mieszkaniowych” - poinformował panią Janinę Sławomir Filipiak. - Zdębiałam, bo na mocy testamentu z 1977 r. mieszkanie po matce otrzymał po jej śmierci (w 1994 r.) wnuk i on je sprzedał - wyjaśnia pani Janina, pokazując notarialny dokument.

„ Z kłamstwa robi się istotę porządku świata” (cyt. z „Procesu”)

- Pani Kowalska nie spełnia też kryterium dochodowego, aby otrzymać lokal z miejskich zasobów na ogólnych zasadach, bo z danych ADM wynika, że jej emerytura wynosi 863 zł, czyli o 72 zł przekracza dopuszczalny dochód - informuje nas Tadeusz Kondrusiewicz, przewodniczący Miejskiej Komisji Mieszkaniowej.

- To nieprawda! Przecież dołączyłam do wniosku dokument z ZUS, a w nim jasno napisano, że moja emerytura wynosi 758 zł i 68 gr brutto, co oznacza, że kryterium dochodowe też spełniam - pani Janina pokazuje dokument z ZUS.

- Jeśli tak to wygląda, to ADM wprowadziła komisję w błąd i trzeba to będzie wyjaśnić - komentuje Tadeusz Kondrusiewicz.

Życie pani Janiny obfituje w niedomówienia i kłamstwa, co czyni je nieznośnym. Miała 14 lat, gdy zmarł ojciec, a zapracowana matka, prezes spółdzielni, już nie miała dla niej serca i czasu. - Gdy wyjeżdżała w dłuższe delegacje, zostawiała mnie w Pogotowiu Opiekuńczym, a gdy zaczęłam sprawiać kłopoty, oddała na rok do Domu Dziecka w Inowrocławiu - wspomina. Brak matczynej miłości mocno jej doskwierał, ale dopiero po śmierci matki pani Janina zrozumiała tego przyczynę. Dowiedziała się, że była adoptowana. - Urodziłam się w Toruniu, moja rodzona matka pochodziła z Włocławka, za to ojciec, który mnie wychował, okazał się być tym prawdziwym. Był żonaty, gdy „wpadł” z moją matką. Ona dziecka nie chciała, więc ojciec zabrał mnie do siebie. Jego żona zaadoptowała mnie, gdy miałam 3 lata i traktowała jak mężowski wyrzut sumienia - wspomina pani Janina.

Przybrana matka powtórnie wyszła za mąż, a pani Janina poślubiła... syna ojczyma. - Był weterynarzem, więc jeździliśmy po pegeerach i mieszkaliśmy w służbowych lokalach - opowiada. Nie wyszło im małżeństwo, więc po rozwodzie pani Janina wróciła z dzieckiem do Bydgoszczy i zaczęła samodzielne życie. - Pracy się nie bałam, wynajmowałam mieszkania, bo wtedy czynsz nie był wysoki i pisałam wnioski o przydział komunalnego lokum. Pierwszy, poparty referencjami zakładowej „Solidarności”, napisałam w 1982 r. Dostałam decyzję administracyjną na pokój z w.c. w korytarzu, ale okazało się, że kamienica ma innego właściciela. Zaskarżył on decyzję UM i wygrał, a ja znów byłam bez dachu - wspomina.

„Byłaż jeszcze możliwa pomoc? (&) wybiegi, o których się zapomniało? (cyt. z „Procesu” )

W 1993 r. Kolegium Odwoławcze przy Sejmiku Samorządowym Województwa Bydgoskiego orzekło, że organ, który wydał błedną decyzję, winien przydzielić Kowalskiej pomieszczenie zastępcze. Ona czeka na nie do dziś. - Jakoś sobie radziłam. Przez pewien czas mieszkałam i opiekowałam się ciężko chorą przybraną matką - wspomina. Rok po jej śmierci musiała się wyprowadzić, bo wnuk, który otrzymał mieszkanie w testamencie, postanowił je sprzedać. Pani Janina dostała zachowek. Wystarczył na remont zdewastowanego mieszkania, które naraił jej znajomy pośrednik. - Obiecał, że jeżeli je odnowię, będę mogła tam mieszkać do końca życia. Miał pełnomocnictwo właściciela, który przebywał w Australii, więc mu uwierzyłam. Niestety, właściciel po 2 latach wrócił. Zażądał, abym się wyniosła, a nakładów zwracać nie zamierzał - relacjonuje. Mówi, że pewnego dnia ktoś podpalił sadze w kominie i prawie się zaczadziła: - Wyniosłam się, gdy właściciel dorobił klucze i wprowadził mi do mieszkania robotników, naprawiających strych. Chodzili nago, wyjadali mi z lodówki. Nie dało się wytrzymać!

Opuściła mieszkanie. Właściciel nie wydał jej mebli, więc... - Powiadomiłam prokuraturę, ale sprawę umorzono, a ja bez dachu i pieniędzy zaczęłam tułaczkę - mówi. Wie, że jest coraz słabsza i nadejdzie dzień, gdy nikt nie zechce jej do pomocy w zamian za schronienie. Błaga miejskich włodarzy o spotkanie, a ci odmawiają. „Nie mam możliwości udzielenia Pani pomocy mieszkaniowej. Może Pani jednak czynić starania o wynajęcie lokalu od prywatnego właściciela i wówczas rozważę wniosek o możliwość przyznania Pani dodatku mieszkaniowego” - proponuje prezydent Rafał Bruski.

„Gdyby było mnie stać na wynajęcie mieszkania, nie prosiłabym Pana o pomoc” - odpowiada Kowalska.

Do kwietnia bydgoszczanie mogli liczyć na mieszkaniową pomoc prezydenta. Umożliwiał to art. 23 uchwały Rady Miasta z 24.10.2001 roku, stanowiący, że w wyjątkowych przypadkach, po uzyskaniu opinii Miejskiej Komisji Mieszkaniowej, prezydent może (poza normalnym trybem) wyrazić zgodę na zawarcie umowy najmu komunalnego lokalu. - Prezydent Bruski wyszedł z inicjatywą uchylenia tej ustawy, bo jego zdaniem nie jest ona transparentna i rodzi podejrzenia - informuje Sławomir Filipiak.

PS Personalia głównej bohaterki zmieniono.


Opinia

Monika Mikulska, dyrektor Biura Mieszkalnictwa Urzędu Miasta Torunia

<!** Image 3 align=left alt="Image 192796" >Co najmniej 10 rodzin korzysta rokrocznie z dobrodziejstwa paragrafu 9 Uchwały nr 1129 Rady Miasta Torunia z 28.09.2006 r. Zezwala ona, by w szczególnych przypadkach prezydent mógł wyrazić zgodę na zawarcie umowy najmu lokalu komunalnego z osobą niespełniającą kryteriów, zawartych w innych punktach tej uchwały.

To cenne, bo można pomóc ludziom, których dyskwalifikują suche paragrafy. Zwykle ich sytuacja życiowa jest bardzo złożona i trzeba się jej dokładnie przyjrzeć, by zrozumieć ich mieszkaniowe potrzeby. Prezydenta wspomaga komisja mieszkaniowa, a jego decyzję o przydziale lokalu w szczególnym trybie musi zaakceptować odpowiednia komisja Rady Miasta. Uchylanie podobnej uchwały przez RM Bydgoszczy oceniam jako podcinanie sobie skrzydeł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska