Król polskiej żelatyny już z nowym obrońcą

Czy po trzech latach od sporządzenia aktu oskarżenia uda się rozpocząć proces przeciwko Kazimierzowi G., byłemu królowi polskiej żelatyny?

Jutro z tym wyzwaniem zmierzy się toruński Sąd Okręgowy.

Będzie to już druga próba rozpoczęcia tego procesu w Toruniu. Na początku września nie udało się odczytać aktu oskarżenia. Uniemożliwił to sam oskarżony. Na sali rozpraw wypowiedział pełnomocnictwo swemu adwokatowi, ponieważ prezentuje on odmienną linię obrony. Sąd musiał więc dać czas nowemu mecenasowi na zapoznanie się z aktami sprawy.

Przez trzy lata od napisania aktu oskarżenia kilka razy próbował rozpocząć proces sąd w Brodnicy, do którego najpierw trafiły akta sprawy. Bezskutecznie. Kierownictwo sądu tłumaczyło, że nie pozwalały na to opinie i zaświadczenia lekarskie. Wynikało z nich, iż oskarżony jest chory i nie może uczestniczyć w rozprawach.

Potem sprawa została przeniesiona do Grójca, bo obrońca chciał przesłuchania ponad 300 osób związanych z tamtejszą fabryką żelatyny. Z tego samego powodu trafiła do sędziów w Radomiu. Ci z kolei również nie kwapili się, aby doprowadzić do pierwszej rozprawy. Ostatecznie uznali, że przesłuchanie tych kilkuset osób nie jest konieczne i w 2005 roku sprawa przekazana została do Torunia.

Losami procesu interesowali się parlamentarzyści ubiegłej kadencji. Były interpelacje, które doprowadziły do ministerialnej kontroli i specjalnego nadzoru, którym od jakiegoś czasu objęte jest postępowanie w tej sprawie. Toruński sąd musi składać sprawozdania, co dzieje się w tym procesie.

Proces toczy się w Toruniu, bo oskarżonemu zarzuca się, między innymi, celowe doprowadzenie do finansowej ruiny Fabryki Żelatyny w Brodnicy, na czym skarb państwa stracił ponad 4,5 mln złotych.