- W końcu coś dobrego! - komentuje posiłek pacjentka jednego ze szpitali wojewódzkich w Toruniu.
[break]
Jest na specjalnej diecie, może jeść tylko gotowane lekkostrawne posiłki. Na talerzu pojawia się sypki ryż (nie breja) z sosem waniliowym, do tego prawdziwe przetarte jabłka (a nie galareta udająca dżem).
- Przez ostatni tydzień był kurczak w sosie na przemian z mielonym w sosie. Żeby pani widziała, ile tego wracało do kuchni... - pacjentka dziwi się, że nikt z tym nic nie zrobi.
W prywatnym Szpitalu Specjalistycznym Brzeziny pod Łodzią zrobili. Od lutego pacjentów żywi trzygwiazdkowa hotelowa restauracja.
Jedzenie to część terapii
Było tak. Pacjenci narzekali, że posiłki są zimne i niesmaczne. Aż wiceprezes szpitala Brzeziny Anna Janicka uznała, że potrzebna jest zmiana.
- Jedzenie to przecież część terapii - mówi.
Nieoczekiwanie w trzygwiazdkowym hotelu z restauracją zgodzili się gotować smacznie i tanio - mieszcząc się w 15 zł.
- I pacjenci są zadowoleni - cieszy się Anna Janicka, która też próbowała posiłków.
W Toruniu w szpitalach publicznych pacjentów karmi jedna firma cateringowa Impel (wygrała przetargi).
17,45 zł wynosi dzienna stawka żywieniowa w Specjalistycznym Miejskim Szpitalu. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym (wielospecjalistycznym, dziecięcym, psychiatrycznym i zakaźnym) średnio 14,08 zł. Najwięcej kosztuje obiad, średnio 7,04 zł, najmniej kolacja - 2,82 zł (stawki zawierają zysk firmy).
W toruńskich lecznicach karmią pacjentów tylko dobrze i bardzo dobrze - tak przynajmniej wynika z anonimowych ankiet hospitalizowanych pacjentów, na które powołują się przedstawiciele szpitali. Gdy zgłębić temat, okazuje się, że ankiety wypełnia w szpitalu wojewódzkim raptem kilkanaście procent pacjentów, w miejskiej lecznicy 43 proc. hospitalizowanych w maju zeszłego roku (lecznica bada satysfakcję raz do roku).
- Szpital nie jest od żywienia, tylko od leczenia - Andrzej Przybysz, wicedyrektor miejskiego szpitala, denerwuje się, gdy opowiadamy o przypadku szpitala spod Łodzi. - Czy to ważne, ile jest gwiazdek w szyldzie, grunt, żeby jedzenie było dobre. Nie słyszałem, żeby ktoś z naszego szpitala wyszedł niedożywiony.
Nikt obiadów nie przynosi
- Szpitalny wikt jest w pewnym sensie częścią terapii szpitalnej - przyznaje doktor Janusz Mielcarek, rzecznik wojewódzkiej lecznicy i specjalista od chorób wewnętrznych i kardiologii.
A jakie ma zdanie o szpitalnej kuchni?
- Nie jadam - odpowiada. Szpitalne posiłki mu nie przysługują, ale na oddziale jednej z wojewódzkich lecznic hospitalizowana jest właśnie bliska osoba z jego rodziny.
- Z posiłkami nie może być źle, bo nikt obiadów chorej nie donosi - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?