Lekarze jak z bajki ciągle przyciągają widzów

We wrześniu na antenie TVN zobaczymy nowe odcinki „Lekarzy”. Zmienia się godzina emisji, dlaczego?
[break]
To piąta seria, którą kręcimy. Nowe odcinki na antenie pojawią się w niedziele o godzinie 21 po „Master Chefie”. W poprzednim sezonie wygraliśmy bój o godzinę 20 i wzmocniliśmy pasmo. To sukces, że widzowie przeszli z nami na nową porę, zwłaszcza wiosną i latem, kiedy ludzie grillują, a nie oglądają telewizję. Pewnie tęsknimy za tym poniedziałkiem, ale takie są działania stacji matki i nie nam o tym decydować. Każda seria „Lekarzy” od samego początku utrzymuje się na poziomie, którego oczekują widzowie i stacja. Słupki oglądalności nam nie topnieją i to jest najważniejsze. Nie jest łatwo wprowadzić nowy tytuł i go utrzymać.
Nie jest też chyba łatwo poradzić sobie z odejściem jednego z najważniejszych aktorów. Mam na myśli Pawła Małaszyńskiego. Czy sposobem na utrzymanie widza jest wprowadzanie nowych postaci?
Nie traktuję zmian w obsadzie, czyli odejść i pojawień w kategoriach straty i ratunku. To jest dla mnie historia, która się toczy. Jeżeli ktoś zaczyna współpracę, a za chwilę pojawia się znak zapytania, jak długo ta współpraca będzie trwać, to co jakiś czas wracamy do tematu i dwustronnie podejmujemy decyzję. Są aktorzy, którzy mają swoje obawy, chcą zaistnieć krótko i intensywnie, by potem wrócić do swoich planów i musimy brać to pod uwagę. Na razie nie znudzili się ani aktorzy, ani ja, a proszę mi wierzyć, że trzeba mieć zapał do tej pracy, żeby udało się w niej utrzymać. Ekipa czy aktorzy miewają przerwy i urlopy, a scenarzyści, kierownicy planów i produkcja pracują cały czas. To trzy lata w Toruniu, trzy lata z postaciami, które zostały już wykreowane oraz tymi, które ciągle się rodzą. W opowiadaniu ludziom historii, jaką są „Lekarze” jest spora dawka przyjemności. To szansa na bycie bajkotwórcą dla dorosłych, a poza tym można przemycać różne pomysły dotyczące medycyny.
Myśli Pani, że „Lekarze” są w pewnym stopniu odbiciem polskiej rzeczywistości?
Pyta mnie pani o to, czy widziałam takie szpitale jak Copernicus? Tak, widziałam takie szpitale z takimi łóżkami. Czy takie choroby się nam przytrafiają? Oczywiście, że tak. One zostały wzięte z życia, a nie z głowy. Na każdym etapie są konsultowane z lekarzami. Dotyczy to zarówno sposobów leczenia, jak również przeżywania danej choroby przez pacjentów. Wiarygodność musi być zachowana. A to, że lekarze, których spotykamy w serialu są milsi czy uśmiechnięci? Tego akurat życzyłabym sobie w tej naszej pozaserialowej rzeczywistości. Myślę, że w „Lekarzach” jeden docent Karkoszka, którego nazywamy „lekarzem samo zło” wystarczy. Widzowie nie chcą oglądać samych takich postaci. Niedzielny wieczór to w końcu chwila odpoczynku i wytchnienia, dlatego chcemy im pokazać świat sześć stóp nad ziemią, a nie sześć stóp pod nią.
W nowym sezonie do serialowej ekipy dołączyła torunianka Olga Bołądź. Może Pani powiedzieć, kim jest jej bohaterka?
Na pewno jest ciekawą postacią, bo jest neurochirurgiem, a w tym zawodzie kobieta jest wyjątkiem. To bardzo interesująca część medycyny i z tego powodu wprowadzamy ją do naszego serialu. Na pewno będziemy pokazywać widzom różnego rodzaju operacje neurochirurgiczne.
A poza operacjami? Jak potoczą się losy bohaterów?
Zaspokoimy ciekawość widzów, którzy chcą wiedzieć jak potoczą się losy bohaterów z poprzedniej serii. Elżbieta Bosak (Danuta Stenka), czyli pani dyrektor szpitala Copernicus ma swojego wroga, który gdzieś czyha na jej stanowisko. Jak pani dyrektor poradzi sobie w tej sytuacji? Odpowiedź na to pytanie na pewno będzie zaskakująca, podobnie jak losy doktora Karkoszki (Wojciech Mecwaldowski), który jest pełen ambicji, planów i niespodziewanych pomysłów. W nowym sezonie pan doktor na pewno ruszy do ataku z lokalną władzą. Więcej wątków nie zdradzę. Zapraszam wszystkich przed telewizory już 7 września o godzinie 21.