Liczba cudzoziemców ze Wschodu zatrudnianych w regionie wzrosła przez rok o 226 procent!

- Przyjechałem, żeby zarobić na rodzinę - mówi 36-letni Siergiej, który w Równem na Ukrainie zostawił żonę i dwoje dzieci. - Jestem ślusarzem, ale znam się też na budowlance. W Polsce przez trzy miesiące zarobię legalnie tyle, co przez rok u siebie.
[break]

Pani Zoja z Białorusi natomiast, która u siebie pracowała jako tłumaczka, podejmując pracę anglistki w podtoruńskiej szkole szybko policzyła: - Na trzech posadach wyciągałam 150 dolarów, a szkoła w Polsce od razu dawała mi trzy razy więcej - mówi.
Wśród zatrudnianych w naszym regionie prym wiodą Ukraińcy.

- Stanowią blisko 95 procent obcokrajowców. Na drugim miejscu są Mołdawianie - mówi Magdalena Zboińska z Wojewódzkiego Urzędu Pracy. - Przez trzy pierwsze miesiące tego roku w naszym regionie zarejestrowaliśmy już 4 942 cudzoziemców, z czego 3 619 - w Bydgoszczy. A to za sprawą mających siedzibę nad Brdą agencji pośrednictwa pracy specjalizujących się w ściąganiu pracowników ze Wschodu. Właściciele niektórych agencji pochodzą z Ukrainy.

W Toruniu też widać wzrost liczby pracowników ze Wschodu. Od stycznia w Powiatowym Urzędzie Pracy złożono już 386 oświadczeń o zamiarze ich zatrudnienia.

- Obcokrajowcy pracę znajdują u nas jako robotnicy budowlani, pakowacze, ślusarze, monterzy, kucharze albo po prostu osoby do prostych prac fizycznych - wylicza Bożenna Pszczółkowska-Rudnicka, wicedyrektor toruńskiego pośredniaka.

- I wchodzą w lukę na rynku pracy, tak jak Polacy robili to w Niemczech, a teraz czynią w Wielkiej Brytanii - dodaje Magdalena Zboińska. - Podejmują się pracy na warunkach, głównie płacowych, nieatrakcyjnych dla Polaków, ale całkiem korzystnych dla nich. To trend, który jeszcze będzie się pogłębiał, nie do zatrzymania.

1 maja wejdą w życie nowe przepisy o zatrudnianiu cudzoziemców, które rozszerzą katalog osób mogących pracować w Polsce bez zezwolenia. Skorzystają np. studenci stacjonarni i doktoranci, głównie z Ukrainy.