Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka z ojcem wyjechali do pracy za granicę. Dzieci zostały w Polsce pod opieką babci

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Karolina urodziła sześcioro dzieci, w tym dwoje zmarło. Najmłodszy syn mieszka u obcych ludzi, w rodzinie zastępczej. - Jak długo jeszcze? - pyta matka.
Karolina urodziła sześcioro dzieci, w tym dwoje zmarło. Najmłodszy syn mieszka u obcych ludzi, w rodzinie zastępczej. - Jak długo jeszcze? - pyta matka. Pexels.com
To się wydarzyło w naszym regionie. Matka z ojcem wyjechali do pracy do Holandii. Dzieci zostały w Polsce pod opieką babci. Sąd nakazał umieścić je w domu obcych ludzi.

Karolina z pierwszym mężem miała pięcioro dzieci. - Najstarszy syn był już dorosły, gdy zginął w tragicznych okolicznościach. Drugi zmarł krótko po uzyskaniu pełnoletności. Całe życie przy nim byłam, bo on całe życie przeleżał w łóżku. Taki był chory. Miał bezwład obu rąk i nóg. Nie był więc w stanie się ruszyć. Nie potrafił też mówić. Tylko tymi swoimi dużymi oczami wodził. Kontakt wzrokowy miałam z synem do ostatniego jego oddechu.

Po śmierci obu synów kobieta została z trojgiem młodszych dzieci.

- Wtedy już mąż z nami nie mieszkał. Rozstaliśmy się. On latami pił, a ja latami wierzyłam, że się poprawi. Dobry był z niego człowiek, pracowity i uczynny, ale alkohol go zgubił. Sąd zdecydował o eksmisji mojego eksmęża. Alkoholizm tak go zniszczył, że potrzebował całodobowej opieki, jak wcześniej nasz wspólny syn. Tyle że syn był schorowany, a eksmąż jakby na własne życzenie doprowadził się do takiego stanu, że sam nie może funkcjonować. Gmina załatwiła mu miejsce w domu pomocy społecznej. Wciąż tam mieszka.

Samotna matka trójki dzieci w wieku szkolnym poznała innego mężczyznę. Nie wyszła ponownie za mąż, lecz zamieszkali razem w jej mieszkaniu. Urodził im się syn. Miał parę miesięcy, gdy jego mama wróciła do pracy. Pracowała, ale w domu wciąż były wydatki. Nastał 2018 rok. - Któregoś dnia partner wrócił z pracy i powiedział, że znalazł ofertę roboty w Holandii. Wahaliśmy się, ale postanowiliśmy wyjechać. Moja mama, wówczas 75-letnia, obiecała zająć się dzieciakami. Miała swoje lata, ale sprawności fizycznej, tak samo zresztą, jak umysłu, niejeden 60-latek mógłby jej pozazdrościć.

Karolina oficjalnie nie zgłaszała żadnym służbom dłuższego zagranicznego wyjazdu. - Myślałam, że nie muszę. Pracownice opieki społecznej znały naszą rodzinę. Nie dlatego, że źle się u nas w domu działo, sprawialiśmy kłopoty albo uciekaliśmy od pracy, lecz dlatego, że socjalni wypłacali świadczenie na schorowanego syna. Wiedzieli, że jestem w nowym związku i z partnerem szykuję się do wyjazdu, no i że moje starsze dzieci i najmłodszy syn, który akurat kończył trzy latka, zostaną z babcią w Polsce. Wprowadziły się tymczasowo do jej mieszkania. Luksusów babcia nie ma, ale warunki są przyzwoite.

Dzieciom rozłąka z matką i jej partnerem wyszła na złe.

- Córka zaczęła wagarować, a syn pyskować w szkole. Uznaliśmy z partnerem to za wybryki młodzieży. Babcia przekonywała, że daje sobie radę z wnukami. Do czasu.

Para w Holandii odebrała telefon. - Babcię odwiedziła kuratorka - dodaje Karolina. - Do tej pory nie wiemy, kto ją nasłał, ale ktoś musiał. Babcia powiedziała, że sąd postanowił umieścić dzieci w rodzinie zastępczej. W uzasadnieniu była mowa o nieudolności wychowawczej ze strony mojej mamy. To oznaczało: że moja mama niby nie potrafi wychować i dopilnować swoich wnuków. Mama przekazała, że za kilka dni mamy dowieźć dzieci do ich nowego domu, czyli rodziny zastępczej.

Karolina z partnerem doznali szoku. - Nic nie wskazywało na to, że dzieci mogą nam zostać odebrane. Nie było awantur, niebieskiej karty policyjnej czy notowania na policji. Gdybyśmy wiedzieli, że coś u babci nie gra, rzucilibyśmy robotę i wrócili.
I tak wrócili - zaraz po otrzymaniu informacji o przymusowej wyprowadzce dzieci. - Szybko wynajęliśmy adwokata. Próbował naprawić sytuację. Bez skutku. Sąd nie zmienił decyzji. Nasze dzieci trafiły do obcych ludzi, a mnie ograniczono prawa rodzicielskie.

Mija pięć lat. - Starsze dzieci są już dorosłe -dodaje ich mama. - Wróciły do nas, ponieważ chciały. Najmłodszy syn ma dziewięć lat. Toczymy walkę o jego powrót do domu.

Matka ma słaby kontakt z chłopcem. - I prawie żaden kontakt z jego opiekunami - wtrąca Karolina. -
…….
Matka z ojcem wyjechali do pracy za granicę. Dzieci zostały w Polsce pod opieką babci. Sąd nakazał umieścić je w domu obcych ludzi.
Karolina (imię zmienione) z mężem doczekała się pięciorga dzieci. - Najstarszy syn był już dorosły, gdy zginął w tragicznych okolicznościach. Drugi zmarł krótko po uzyskaniu pełnoletności. Całe życie mu towarzyszyłam, bo całe życie przeleżał. Taki był chory. Miał bezwład rąk i nóg. Nie potrafił mówić. Tylko tymi dużymi oczami wodził. Kontakt wzrokowy mieliśmy do ostatniej jego minuty.

Po śmierci obu synów kobieta została z trojgiem młodszych dzieci. - Wtedy już mąż z nami nie mieszkał. Rozstaliśmy się. On latami pił, a ja latami wierzyłam, że się poprawi. Dobry z niego człowiek, pracowity i uczynny, ale alkohol go zgubił. Sąd zdecydował o eksmisji mojego eksmęża. Alkoholizm tak go zniszczył, że potrzebował całodobowej opieki, jak wcześniej nasz wspólny syn. Tyle że syn był schorowany, a eksmąż jakby na własne życzenie doprowadził się do takiego stanu, że sam nie potrafił funkcjonować. Gmina załatwiła mu miejsce w domu pomocy społecznej. Wciąż tam mieszka.

Nowy związek

Samotna matka trójki dzieci w wieku szkolnym poznała innego mężczyznę. Nie wyszła ponownie za mąż, lecz zamieszkali razem u niej. Urodził im się syn. Miał parę miesięcy, gdy jego mama wróciła do pracy. Zostawała nawet w nadgodzinach, ale w domu wciąż były wydatki. Nastał 2018 rok. - Partner wrócił z pracy i powiedział, że znalazł ofertę roboty w Holandii. Wahaliśmy się, ale postanowiliśmy wyjechać. Moja mama, wówczas 75-letnia, obiecała zająć się dzieciakami. Wiekowa, ale sprawności fizycznej, tak samo zresztą, jak umysłu, niejeden 60-latek może jej pozazdrościć.

Karolina oficjalnie nie zgłaszała żadnym służbom dłuższego zagranicznego wyjazdu. - Myślałam, że nie muszę. Pracownice opieki społecznej znały naszą rodzinę. Nie dlatego, że źle się u nas w domu działo, sprawialiśmy kłopoty albo uciekaliśmy od pracy, lecz dlatego, że socjalni wypłacali świadczenie na schorowanego syna. Wiedzieli, że jestem w nowym związku i z partnerem szykuję się do wyjazdu, no i że moje starsze dzieci i najmłodszy syn, który akurat kończył trzy latka, zostaną z babcią w Polsce. Wprowadziły się tymczasowo do jej mieszkania. Luksusów babcia nie ma, ale warunki są przyzwoite.

Dzieciom rozłąka z matką i jej partnerem wyszła na złe. - Córka zaczęła wagarować, a syn pyskować w szkole. Uznaliśmy z partnerem to za wybryki młodzieży. Babcia przekonywała, że daje sobie radę z wnukami. Do czasu.
Para w Holandii odebrała telefon. - Babcię odwiedziła kuratorka, tak z zaskoczenia - dodaje Karolina. - Do tej pory nie wiemy, kto ją nasłał, ale ktoś musiał. Babcia powiedziała, że sąd postanowił umieścić dzieci w rodzinie zastępczej. W uzasadnieniu była mowa o nieudolności wychowawczej ze strony mojej mamy. Znaczyło to: że moja mama niby nie potrafi wychować i dopilnować swoich wnuków.

Pod opieką babci

To zawodowy kurator sądowy domagał się umieszczenia w trybie pilnym dzieci Karoliny. Sąd wziął pod uwagę jego opinię na temat rodziny.

Sąd: „Małżonkowie (... - tutaj są podane ich imiona i nazwiska - przyp. red.) wyjechali za granicę (...) i zostawili dzieci (...) pod opieką babci (...). Babcia małoletnich ma 76 lat, jest osobą schorowaną. Ma problemy z poruszaniem się (...). Mimo pogarszającej się sytuacji rodzinnej i narastających trudności wychowawczych, z jakimi babcia, pod opieką której matka małoletnich zostawiła dzieci, kobieta i mężczyzna nie wrócili do kraju. Dobro dzieci jest zagrożone. Narastające problemy wychowawcze doprowadziły małoletnich do zaniedbania obowiązku szkolnego, lekceważenia babci, opryskliwego zachowania, braku szacunku wobec nauczycieli, kuratora czy ich babci”.

Karolina zaprzecza, żeby docierały do niej i jej męża za granicą na tyle poważne sygnały, że zaniepokoiłyby ich do tego stopnia, aby wcześniej wrócili do kraju. - Z babcią rozmawialiśmy przez telefon na bieżąco, z dziećmi tak samo - ocenia czytelniczka. - Prawie każdy nastolatek ma przecież lepsze i gorsze okresy.

Opinie lekarzy

Matka przyznaje natomiast, że z córką i jednym z synów zaczęli współpracować specjaliści. - U niej stwierdzili chorobę dwubiegunową, tzn. gwałtowne zmiany nastroju. Lekarze przepisali córce lekarstwa. Babcia, a później ja, pilnowałyśmy, żeby je regularnie brała.
Z dokumentacji medycznej: „Rozwój emocjonalny i społeczny nieletniej jest zaburzony. Zdiagnozowano zaburzenia opozycyjno-buntownicze (...). Proces demoralizacji nieletniej został zapoczątkowany. Przyczyny niewłaściwej socjalizacji dziewczynki należy upatrywać przede wszystkim w jej nieprawidłowym środowisku rodzinnym”.
Matka dalej: - U syna medycy nie dopatrzyli się poważnych zaburzeń. Uznali jednak, że jest nadpobudliwy i bywa agresywny. Dostał zalecenie uczestnictwa w terapii. Rozpoczął ją.

Mimo to... - Mama przekazała, że za kilka dni mamy dowieźć dzieci do ich nowego domu, czyli rodziny zastępczej.
Karolina z partnerem doznali szoku. - Nic nie wskazywało na to, że dzieci mogą nam zostać odebrane. Nie było awantur, niebieskiej karty policyjnej czy notowania na policji. Gdybyśmy wiedzieli, że coś u babci nie gra, rzucilibyśmy robotę i wrócili.
I tak wrócili - zaraz po otrzymaniu informacji o przymusowej wyprowadzce dzieci. - Szybko wynajęliśmy adwokata. Nawet nas nie przesłuchano przed zabraniem dzieci.

Prawnik rodziny Karoliny wskazywał: - Sąd ma możliwość krytycznej oceny zeznań stron przy uwzględnieniu stopnia ich subiektywizmu. Nie może natomiast wbrew przepisom Kodeksu postępowania cywilnego negować celowości przesłuchania obu stron. Strony są osobami najlepiej zorientowanymi w rzeczywistym stanie sprawy. Sąd Najwyższy wyjaśnił, że do stron, a nie do sądu, należy ocena, czy pozostały nie wyjaśnione fakty istotne dla rozstrzygnięcia sprawy”.
Mecenas próbował naprawić sytuację. Bez skutku. Sąd nie zmienił decyzji. - Nasze dzieci trafiły do obcych ludzi, a mnie ograniczono prawa rodzicielskie.

Strach o przyszłość

Psycholog na temat córki Karoliny, zeznania z czasu, gdy córka przebywała w rodzinie zastępczej, akurat kończyła szkołę podstawową i miała wybrać szkołę średnią: „Małoletnia zwróciła się z pytaniem, czy może zostać ona w rodzinie zastępczej (...). Obecnie ma wszystko. Jest jej dobrze. Państwo dbają o nią i starają się, aby poszła do wymarzonej szkoły. Nadmieniła, że w weekendy odwiedzałaby mamę. Z dumą pokazała świadectwo ukończenia szkoły podstawowej”.

Specjalista o synu Karoliny (tym, który bywał nadpobudliwy): „W pierwszym zdaniu oświadczył, że już jest dobrze. Ukończył VII klasę. Mówił, że już jest lepiej niż było. Nie umiał określić, co spowodowało zmiany. Przejawiał lęki. Boi się, że siostra pójdzie do internatu. Boi się, że nie będzie miał z kim rozmawiać. Zachowanie chłopca jest niepokojące. Smutny, zamknięty w sobie, widoczne tiki nerwowe”.

Mija pięć lat. - Starsze dzieci, które przebywały u obcych ludzi, są już dorosłe - dodaje ich mama. - Wróciły do nas, ponieważ tak chciały i wreszcie tak mogły. Najmłodszy syn ma dziewięć lat. Zaczynamy walkę o jego powrót do domu.
Matka ma słaby kontakt z chłopcem: mały nie może do niej jeździć, ale ona może go odwiedzać, co też robi. - Tam trudno dojechać pociągiem czy autobusem. Proszę znajomych, żeby mnie zawieźli na widzenia z synkiem. Oczywiście, płacę im za kurs. Nie mam żadnego kontaktu z jego opiekunami - wtrąca Karolina (małżeństwo, prowadzące rodzinę zastępczą, nie będzie wypowiadać się oficjalnie o sprawie do czasu podjęcia kolejnej decyzji przez sąd).

Kobieta mówi zaraz, że szanse na odzyskanie synka powinna mieć większe niż kilka lat temu. Pracuje nad sobą. Pracownik socjalny tak o niej opowiada: - Przez rok od umieszczenia dzieci w rodzinie zastępczej, ich matka nie podjęła zatrudnienia, chociaż według oświadczenia poszukiwała pracy. Na pytanie, z czego będzie utrzymywać rodzinę, oświadczyła, że z zasiłków 500 plus. To jednak uległo zmianie.

Polska praca

- Fakt, po Holandii przez pewien czas byłam w Polsce bezrobotna, ale wreszcie znalazłam pracę - tłumaczy czytelniczka. - Finansowo jestem niezależna. Partner od dawna jest zatrudniony. Warunki mieszkaniowe mamy dobre, ale takie już przedtem posiadaliśmy. W naszym trzypokojowym mieszkaniu jest miejsce dla wszystkich moich dzieci, mnie i mojego partnera.
Kobieta niedługo złoży w sądzie wniosek o zmianę postanowienia dotyczącego umieszczenia dzieci w rodzinie zastępczej na decyzję o powrocie najmłodszego dziecka do domu. Wierzy, że zeznania starszych dzieci, które mieszkały w placówce, a teraz z mamą, pomogą jej odzyskać chłopca.

Mały, jak twierdzi jego mama, tęskni za swoim domkiem, chociaż w tym obecnym jest mu fajnie i sam też zachowuje się fajnie. Psycholog tak charakteryzuje malca: - Funkcjonuje całkiem dobrze. Jest miły, grzeczny. Stara się właściwie zachowywać w stosunku do pozostałych dzieci. Często po powrocie z urlopowania bywał pobudzony, jednak z czasem się wycisza.

PS. Na prośbę bohaterki jej imię zostało zmienione.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Matka z ojcem wyjechali do pracy za granicę. Dzieci zostały w Polsce pod opieką babci - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska