Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Metoda na "ždobrego wujka"

Grażyna Ostropolska
Przewodził firmom piekarniczym za PRL. Kierownik produkcji w Toruńskich Zakładach Przemysłu Piekarniczego, wiceprezes „Społem”. W III RP też był prezesem w piekarniczej branży. Zasmakował w firmach słupach. Zakładał je na nazwiska kuzynów lub syna pracownika. Zostawiał figurantów z długami.

Przewodził firmom piekarniczym za PRL. Kierownik produkcji w Toruńskich Zakładach Przemysłu Piekarniczego, wiceprezes „Społem”. W III RP też był prezesem w piekarniczej branży. Zasmakował w firmach słupach. Zakładał je na nazwiska kuzynów lub syna pracownika. Zostawiał figurantów z długami.

<!** Image 2 align=right alt="Image 107992" sub="W tej piekarni przy ulicy Chabrowej (o zgromadzony tu sprzęt toczy się sądowy spór) Henryk Trafny był brygadzistą. Gdy ją zlicytowano, Stempski przeniósł go do zakładu przy ulicy Chełmińskiej. Tam też zarejestrował trzy firmy. Dwie na nazwiska kuzynów i jedną na syna pana Henryka. / Fot. Adam Zakrzewski">- Wykorzystał naszą ufność i naiwność. Zmarnował nam życie! - tak o Wiktorze Stempskim mówią jego kuzyni, Marek Stempski i Wojciech Iwański. Namówił ich, by swoimi nazwiskami firmowali jego działalność. Obu zostawił z ogromnymi długami. - Nie spłacimy ich do końca życia - mówią. Są zrozpaczeni. Na ich pensje wszedł komornik.

W jeszcze gorszej sytuacji jest Michał Trafny. Ma 24 lata i ponad 100 tys. zł długów do spłacenia. - Za pana Stempskiego - mówi - który wykorzystał mój młody wiek i naiwność. Z założonej na moje nazwisko firmy wyprowadził dochody, zostawił długi. Złożyłem zawiadomienie o przestępstwie, ale prokuratura umorzyła śledztwo. Uznała, że w wyniku działalności Wiktora Stempskiego szkodę poniósł skarb państwa, nie ja. A to nieprawda, bo to ja muszę spłacić jego długi w ZUS i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Ten człowiek, już na starcie

zmarnował mi życie.

Obwinia się za to Henryk Trafny, ojciec Michała. Jest piekarzem, był u Wiktora Stempskiego brygadzistą. Pięć lat temu szef postawił mu ultimatum. Albo namówi syna, by dał nazwisko nowej firmie Stempskiego, albo piekarnia padnie i wszyscy pójdą na bruk. - Zapewniał mnie, że to będzie uczciwy interes i syn nie straci złotówki - wspomina pan Henryk. Miał wtedy na utrzymaniu gromadkę dzieci i żonę, bał się utraty zarobków. - To był 2003 rok. O pracę było trudno. Namówiłem syna, by się zgodził - przyznaje. Nie znał się na działalności gospodarczej ani na prawie. Michał też nie miał pojęcia, w co się pakuje.

<!** reklama>Decyzję trzeba było podjąć błyskawicznie. - Stempski powiedział mi, że firmę trzeba zarejestrować natychmiast, bo „jutro będzie za późno” - wspomina pan Henryk. Zatelefonował po syna. Rozmowę prowadzono na korytarzu piekarni. Michał tak ją zapamiętał: - Stempski zaproponował mi, abym był właścicielem i wszystko na siebie wziął. Wahałem się. Wtedy on powiedział, że nie mam się czym przejmować, że z piekarni schodzi dużo towaru i będzie dobrze. Nalegał. Mówił, że jak się nie zgodzę, to ojciec i inni ludzie stracą pracę...

Stempski

obiecał gratyfikację.

Michał miał dostawać od niego 500 zł miesięcznie. - Ale tak nie było. Musiałem jeździć i prosić o pieniądze, bo nie dostawałem ich terminowo - wspomina. Czasem dostawał 200 zł, innym razem 100. Nie miał świadomości, że firmując swoim nazwiskiem cudzą działalność, wchodzi w konflikt z prawem. - Stempski dał mi do podpisu oświadczenie, że ustanawiam go swoim pełnomocnikiem do wszystkich spraw i przekonywał, że wszystko jest jak należy, o nic nie muszę się martwić - mówi Michał.

Nie martwił się, bo nikt go o kłopotach firmy nie informował. Do czasu. Rodzina Trafnych struchlała, gdy na jej adres przyszło pismo z ZUS, z którego wynikało, że Firma Produkcyjno-Handlowa Michał Trafny zalega z płatnością składek za pracowników. - To była dla nas przerażająca suma. Pojechałem do Stempskiego. - wspomina pan Henryk. - Usłyszałem, że nie ma się czym martwić. To była jego

taktyka.

Stempski obiecał, że w ciągu paru miesięcy dług spłaci. Potem było ponaglenie z ZUS i kolejne obiecanki. - Zrozumiałem, że jest bardzo źle, gdy ludzie nie dostali wypłaty przez kolejne 3 miesiące - wspomina ojciec Michała. Zażądał od Stempskiego natychmiastowej spłaty długów i wyrejestrowania firmy. - On znów obiecywał, że do końca 2004 r. długi ureguluje, ale ja mu już nie wierzyłem. Powiedziałem, że idę do prokuratury. „Spróbuj, a ja cię urządzę” - usłyszałem. Syna też przy mnie zastraszał. „Ty nie podskakuj, bo ja cię usadzę” - groził.

28.12.2004 r. Henryka Trafnego zabrało z piekarni pogotowie. Był przekonany, że od 1.01.2005 r. firma, założona na nazwisko jego syna, przestaje istnieć. - Nie wiedziałem, że to syn musi iść do urzędu i ją wyrejestrować. Uświadomił mi to księgowy, który prowadził Stempskiemu rachunki.

Potem wyszły na jaw kolejne zadłużenia. Przyszły do Michała sądowe nakazy zapłaty: - Ojciec miał zawał, ja wpadłem w depresję - mówi. Trzy lata temu skończył technikum, ale nie ma stałej pracy. Figuruje w sądowym rejestrze jako „niewypłacalny dłużnik”. Takiemu nie dadzą kredytu. - Nie mam też szans na założenie i utrzymanie rodziny, bo to, co zarobię, zabierze mi komornik.

Michał pisze do ZUS i GFŚP prośby o umorzenie długów. Opisuje swoją trudną sytuację i nie znajduje zrozumienia. „Złożone przez pana zawiadomienie o przestępstwie posłużenia się przez Wiktora Stempskiego pańskim nazwiskiem w celu prowadzenia działalności gospodarczej zakończyło się prokuratorskim umorzeniem postępowania z braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. Tym samym to na panu ciąży odpowiedzialność za wszelkie zobowiązania firmy” - brzmi decyzja ZUS.

Michał Trafny widzi tylko jedno wyjście z patowej sytuacji. Wysyła pismo

do prokuratora generalnego RP.

Składa zawiadomienie o przestępstwie. Załącza decyzję urzędu skarbowego, który po przeprowadzeniu wnikliwego postępowania dowodowego uznał, że to nie Michał Trafny, a Wiktor Stempski prowadził całą działalność zarejestrowanej na 19-latka firmy.

- Wynika z tego, że to Stempski skonsumował dochody i zyski, nie płacąc zobowiązań i narażając na straty skarb państwa. Oszukał też mnie, bo nie wiedziałem, że działa on w sposób przestępczy - twierdzi Michał. Jest teraz mądrzejszy, bo korzysta z pomocy adwokata. Wnosi o przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Prokuraturze w innym mieście, bo ta w Toruniu nie dostrzegła w działaniu Stempskiego przestępstwa - zaznacza w piśmie do prokuratora generalnego. Przywołuje też taki fakt: - Prokurator, która mnie przesłuchiwała, prosiła o odstąpienie od oskarżenia Wiktora Stempskiego ze względu na to, że jest to stary, schorowany człowiek, który ma liczne kłopoty.

Marek Stempski, który musi spłacić za kuzyna kilkaset tysięcy złotych długów chciałby mieć takie kłopoty jak on. Wojciech Iwański też. - Wujek Wiktor przepisał dom na córkę z Gdańska, sprzedał pawilony handlowe, pozbył się tego, co komornik mógł zajął. Żyje jak pączek w maśle- oceniają. I chyba nie mijają się z prawdą.

Bieda Wiktorowi Stempskiemu nie doskwiera. Żyje wygodnie w nowym, gustownie urządzonym mieszkanku. - To nie moje! - zaznacza. - Należy do córki i zięcia. To prawda, że dom przy Lisiej na nią zapisałem, ale to było ponad 10 lat temu. Pawilony handlowe przy Reja, Wyszyńskiego oraz Żwirki i Wigury też córka prowadziła. Sprzedała je, by spłacić zaległości, ale i tak nie wystarczyło - tłumaczy.

Twierdzi, że żyje z emerytury, którą nadszarpuje komornik: - Mam ponad 570 tys. zł długu. Nie spłacę tego do końca życia.

Na pytanie, czy nie ma wyrzutów sumienia, że kuzynom i Michałowi zmarnował życie, odpowiada: - Żadnych. Gdyby wystąpili do urzędu skarbowego o zwrot podatku VAT, który ja za nich płaciłem, wystarczyłoby na spłatę należności.

Nie widzi przestępstwa w tym, że zakładał

firmy słupy.

Nie czuje się winny, że wykorzystał zaufanie i niewiedzę prostych ludzi, straszył ich wizją utraty pracy, namówił do pomocy w przestępstwie. - Jakie tam słupy... - bagatelizuje. - Przecież ja im pieniędzy nie kradłem. Te firmy przynosiły straty. Zmniejszył się popyt na nasze pieczywo, bo w Toruniu wstawiano urządzenia piekarnicze do sklepów i klientów ubyło.

W tym, co mówi, nie jest wiarygodny. To nie pierwszy konflikt W. Stempskiego z prawem. Mają do niego pretensje wspólnicy, z którymi prowadził młyn w Bratianie. Był tam prezesem. Wyciągał z młyna do swoich spółek mąkę i za nią nie płacił. Sprawa zakończyła się wyrokiem. - Dostałem rok i dwa miesiące w zawieszenie, a zarzuty wobec mojej córki umorzono - informuje Stempski. Ciągnie się też inny proces karny. - Oskarżono mnie o przywłaszczenie maszyn i urządzeń piekarniczych należących do 3 towarzystw leasingowych, ale to nie było z mojej strony świadome działanie - twierdzi. Jego wersja jest taka: - Moja spółka „Wrzos” upadła i doszło do licytacji piekarni. Kupił ją pan K. i przejął te urządzenia.

Teraz toczą się

w sądzie

sprawy między Stempskim i K. - Sąd uznał, że to ja jestem winny, bo miałem obowiązek oddać maszyny leasingodawcy, ale to nie koniec procesu. Liczę na odszkodowanie od K., który przejął też moją własność, m.in., młynek do cukru i piec elektryczny.

Fakty

Firmanctwo

Działania Wiktora Stempskiego wskazują na firmanctwo. Polega ono na posługiwaniu się nazwiskiem, nazwą lub firmą innej osoby za jej zgodą w celu zatajenia prowadzonej działalności gospodarczej bądź jej rzeczywistych rozmiarów. Jeśli towarzyszy temu uchylanie się od płacenia podatków, firmant popełnia przestępstwo. Grozi mu za to (zgodnie z art. 55 Kodeksu karno-skarbowego) kara grzywny do 720 stawek dziennych lub kara pozbawienia wolności do lat trzech. Konsekwencją wykrycia firmanctwa jest pozbawienie podatnika prawa do rozliczenia podatku VAT. Tak stanowi wyrok NSA z 2007 r.

Wiktor Stempski liczył na zwrot podatku VAT z trzech firm, które założył na podstawione osoby. I się przeliczył. Michał Trafny, Marek Stempski i Wojciech Iwański zdecydowali się mówić prawdę. - Skarbówka przeprowadziła dowód prawdy - mówią i pytają, dlaczego nie chce tego zrobić prokuratura. - Pan Trafny złożył wniosek (ale nie do nas) o podjęcie prawomocnie zakończonego postępowania. Po zapoznaniu się z aktami sprawy mogę już powiedzieć, że zostanie ono podjęte - poinformowała nas Ewa Janczur, zastępca prokuratura rejonowego Toruń-Zachód.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska