Minął tydzień. Prezydent ogłaszał i czytał, wiceprezydent też

Zbigniew Fiderewicz był Michałem Wołodyjowskim. Nie tylko z racji podobieństwa fizycznego to oczywisty toruński Mały Rycerz. Dziw bierze, że ta oczywistość nie jest codziennością. I że współpracownicy wiceprezydenta nie śpiewają mu dzień w dzień „Pieśni o Małym Rycerzu”. Wzorem być im powinni kibice zagrzewający do boju tą pieśnią reprezentację Polski siatkarzy, choćby w czasie trwającego właśnie mundialu.

Prezydent Zaleski był z kolei Janem Onufrym Zagłobą. To bardzo dyskusyjny pomysł. Rozumiem, że najważniejszemu w mieście organizatorzy czytania podsunęli do prezentacji soczyste cytaty, których w wykonaniu imć Zagłoby jest w „Trylogii” bez liku. Jednak w rzeczywistości cóż prezydenta łączy z Janem Onufrym? Forteli jego nie uświadczysz. Kompan do biesiad to też nie jest. Bo prezydent bezgranicznie, dzień po dniu oddaje się przecież żmudnej pracy dla Torunia i torunian. Zagłębiłem się więc po latach w „Trylogię”, by znaleźć odpowiedniejszą rolę dla prezydenta. Dla mnie jest on więc kimś na wzór Longinusa Podbipięty. I nie chodzi tylko o podobne postury obu mężów, słusznego wzrostu będących. Bo tak jak ów Litwin ślubował czystość w kwestiach damsko-męskich, dopóki nie zetnie Zerwikapturem trzech głów za jednym zamachem, tak prezydent z żelazną konsekwencją zbudował nowy most.

Co do Zagłoby, to oczywiście przybywa tych, którzy na wyścigi ofiarowują nam Niderlandy. Zwane też brutalnie kiełbasą wyborczą. W kampanii przed listopadowym głosowaniem samorządowym zawiódł mnie toruński PiS. Walczy o darmową autostradową obwodnicę Torunia. To za mało! Trzeba walczyć, by autostrady i inne drogi w Polsce, za przejazd którymi obecnie płacimy i płacić będziemy, były darmowe dla wszystkich samochodów z tablicami rejestracyjnymi o wyróżniku „CT”! Kunktatorski jest też toruńskie SLD. Proponuje, by klasy w naszych szkołach liczyły maksymalnie 25 uczniów. A czemu nie 15??? Byłoby więcej pracy dla nauczycieli. Czekam z niecierpliwością na pomysły toruńskiej PO i innych. Ludzie PO cztery lata temu oferowali kiełbachę w postaci m.in. mostu pontonowego i parkingów piętrowych na osiedlach.
Teraz powinni tamte Niderlandy przebić.

Za to poseł PiS Zbigniew Girzyński, inny toruński Mały Rycerz, niedawno w Sejmie walczył zaciekle - niczym Michał Wołodyjowski o porwaną przez Kmicica Oleńkę Billewiczównę - o honor Antoniego Macierewicza. Po nominacji Donalda Tuska na „prezydenta” Unii Europejskiej wypalił zaś, że premier powinien zostać w kraju, bo łatwiej byłoby go wsadzić do więzienia za katastrofę smoleńską. PiS-owski koalicjant Jarosław Gowin kilka dni temu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” uznał, że „nie była to najmądrzejsza z wypowiedzi Zbyszka, dał się ponieść złym emocjom”. Ja posła rozumiem. Wiadoma partyjna konkurencja jak nikt inny potrafi podnieść ciśnienie. Zwłaszcza, gdy wojuje się o dobre miejsca dla swoich ludzi na listach wyborczych.

Prezydent Zaleski nie tylko był Zagłobą. Ogłosił też oczywistość, czyli że będzie walczył w wyborach o czwartą kadencję i zamierza rządzić Toruniem co najmniej do 2018 roku. Z kolei na Motoarenie na koniec sezonu 2014 i ery Romana Karkosika oznajmił publicznie, że więcej o zmianach kadrowych w toruńskim żużlu będzie wiadomo po 1 listopada. Nie była to cała prawda. Bo dzień później okazało się, że mamy pierwszy transfer. Z Unibaksu do Miejskiego Zarządu Dróg. Wicedyrektorem MZD ds. inwestycji nie został jednak ani Tomasz Gollob, ani Darcy Ward. Stał się nim Mateusz Kurzawski, do niedawna prezes żużlowej spółki, wcześniej pracujący już u prezydenta Zaleskiego. I nawet był konkurs na ten stołek.