Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minął tydzień: Vaculik, czyli krótka radość z zabawki

Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk Jacek Smarz
Męczarnie przeżyliśmy podczas meczu polskich piłkarzy z Ormianami. Zresztą - męczarnie były też w trakcie spotkań z Danią i Kazachstanem w eliminacjach do mundialu oraz na Euro - z Portugalią, Szwajcarią i Ukrainą.

Paradoks polega na tym, że z tych sześciu spotkań cztery wygraliśmy (w tym raz po karnych). Nie tak jednak chyba powinno to wyglądać.

Adam Nawałka, tak chwalony tu i ówdzie, pomału chyba traci swój urok. Zaczęto bowiem zauważać, że w przeciwieństwie do jego poprzedników, trafił mu się zespół znakomitych „grajków”. To już nie jest ekipa sklecona z polskich ligowców i przedstawicieli zaplecza Bundesligi czy przeciętnych klubów francuskich. Dziś nasi piłkarze grają w czołowych klubach europejskich w Niemczech, Anglii, Włoszech i Francji. Tylko Hiszpanię, od czasu odejścia Grzegorza Krychowiaka z Sevilli, omijamy jakoś szerokim łukiem (a szkoda, bo to - moim zdaniem - najlepsza liga na świecie). Nasi nie muszą mieć absolutnie żadnych kompleksów, nie tak, jak kiedyś. A jednak nieraz gra biało-czerwonych wygląda tak, jakbyśmy te kompleksy mieli. Jak już strzelamy pierwsi bramkę, to przede wszystkim staramy się bronić wyniku. A jak uda nam się strzelić jeszcze drugą (Kazachstan) oraz trzecią (Dania), to już potem rywal dominuje nad nami bezdyskusyjnie. I czyja to jest wina? Moim zdaniem jednak trenera. Coś jest nie tak albo z ustawieniem zespołu, albo z motywacją.

* * *

Wiem, że takie mecze, jak z Armenią, się zdarzają. Czasami nic nie idzie. Zwłaszcza że pewnie nasi chcieli powtórzyć wyczyn Rumunów, którzy pokonali Ormian 5:0. A tu nie szło, nawet, gdy przeciwnik zaczął grać w dziesiątkę. Nie rozumiem jednak, co się stało po zdobyciu bramki. Nie dość, że nasi szybko stracili gola, to jeszcze oddali na kilka minut inicjatywę rywalom! A potem jeszcze przecież przynajmniej dwa razy piłkarze Armenii biegli sam na sam z Łukaszem Fabiańskim! Przecież gdyby lepiej w 94. minucie zachował się Aras Ozbiliz, przegralibyśmy ten mecz 1:2! Na szczęście jednak mamy Roberta Lewandowskiego. W końcówce kilka razy powtarzałem koledze, z którym oglądaliśmy w redakcji mecz, że to jest okazja dla „Lewego” do pokazania, że to on jest kapitanem i przywódcą. I że to on powinien strzelić gola w momencie, gdy nikomu nie idzie. No i strzelił. Dlaczego jednak przetrzymał nas z tym aż do 95. minuty? Zapatrzył się w ręcznych czy siatkarzy? Już raz zresztą, w eliminacjach do Euro w meczu ze Szkocją, też długo dał nam się denerwować. Panie Robercie i reszto kadry - wygrane po horrorach są fajne, nawet lepsze niż „zwykłe”, w meczach z Niemcami, Francją czy Hiszpanią. Ale - do licha - nie z Armenią!

* * *

Jestem szczęśliwy, że mogę tu jeździć, na najlepszym stadionie żużlowym na świecie, zawsze o tym marzyłem - tak mówił po podpisaniu kontraktu z Get Wellem Toruń Martin Vaculik. Szybko się jednak - jak dziecko nową zabawką - nacieszył swoim marzeniem, bo już po sezonie oświadczył, że z Torunia odchodzi. Fakt, że jakoś nie zdążył się chyba zaaklimatyzować w nowym klubie. Właściciel KS-u Przemysław Termiński, w swoim stylu, czyli bez mydlenia oczu, miał pretensje do Słowaka, że kosztuje dużo, a jeździ przeciętnie. Podobno miał najwyższy kontrakt w drużynie, a lepsi byli od niego Greg Hancock i Chris Holder. Ostatecznie Vaculik skończył rozgrywki ze średnią biegową równą 2 pkt, ale powiedzmy sobie szczerze - jakiejś większej furory nie zrobił. Może gdyby Get Well zdobył mistrzostwo Polski, inaczej byśmy odbierali też jazdę Słowaka, ale że nie zdobył, to...

* * *

Wydawało się jednak, że nie będzie kłopotów z tym, żeby obie strony przedłużyły umowę. W końcu Klub Sportowy Toruń ma opinię rzetelnego płatnika, a to w dzisiejszych czasach duża zaleta. Wydawało się, że to żużlowcy powinni zabiegać o to, by w nim jeździć. A tu... nieoczekiwanie Anioły dostały kosza. Być może Vaculik nieco był obrażony na Termińskiego, ale - bez przesady, w biznesie nie ma się co obrażać. Musiał po prostu dostać lepszą propozycję od konkurencji. A już myślałem, że czasy, w których działacze szastają pieniędzmi (dodam, iż KS przedstawił podobno bardzo dobrą propozycję Słowakowi na sezon 2017) odchodzą pomału do przeszłości. Ale, jak widać, jeszcze do tego nie dojrzeli. Inny bowiem przykład to junior Oskar Bober (znany w regionie z występów w GKM-ie Grudziądz). Otóż w 2016 roku, w barwach Orła Łódź, czyli w pierwszej lidze, pojechał w 19 meczach, 66 wyścigach, zdobył 96 punktów i uzyskał średnią 1,606. To wystarczyło, by ustawiła się po niego kolejka chętnych z ekstraligi, w której kluby ze szkoleniem są zdecydowanie na bakier, co zobaczymy w rozgrywkach 2017 roku, gdy Zmarzliki, Przedpełskie czy Pieszczki przejdą już do grona seniorów. No i stawki, jakie - podobno - żąda Bober - są ogromne. Ale ja się zawodnikowi i jego rodzinie, jak i pozostałym juniorom, którzy są obecnie w stanie płynnie pokonać cztery okrążenia toru, nie dziwię. Dlaczego nie mieliby skorzystać z faktu, że ktoś chce przepłacić? Głupi by nie skorzystał. I Bobry oraz spółka korzystają. Głupi w tych rozmowach jest ktoś inny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska